5. Margaret Wright

1.4K 118 22
                                    

Tej nocy miałam niecodzienny sen. Tak bardzo, że nigdy w życiu nie przyśniło mi się nic podobnego. Mianowicie byłam tam ja, ubrana jedynie w koronkową bieliznę o białym kolorze, stałam na środku pustego pokoju, w którym jedynym meblem było wielkie łóżko, takie samo jak to, na którym wtedy spałam. Czekałam na coś, stojąc nieruchomo i wpatrując się w wielkie drzwi w ścianie naprzeciw mnie. W pewnym momencie wrota gwałtownie się otworzyły, uderzając z łoskotem o mury pomieszczenia, a zza nich wyłonił się Raulyn, który tak samo jak ja, miał na sobie tylko i wyłącznie białą bieliznę. Powoli zaczął stawiać kroki w moją stronę, a kiedy znalazł się wystarczająco blisko, pochylił się i złożył jeden pocałunek na moich ustach. Oderwał się ode mnie, jednak ja przyciągnęłam go do siebie, łapiąc za policzki i wciskałam kolejne pocałunki w jego cudowne wargi. Po chwili zrobiło się bardziej namiętnie i nie wiadomo skąd, nagle znaleźliśmy się na łóżku. Leżałam płasko na plecach, cały czas zajmując się buzią mężczyzny, aż w pewnym momencie spostrzegłam, iż jestem całkowicie naga, a zielonooki wpatrywał się w moje ciało, dotykając je delikatnie swoimi dłońmi. W momencie gdy jego smukłe palce powędrowały w stronę jego bokserek, obudziłam się.

Zerwałam się gwałtownie do pozycji siedzącej, słysząc rozlegające się po sypialni pukanie do drzwi. Automatycznie wykrzyknęłam „proszę!" nie zważając na nadal śpiącego Raulyna po drugiej stronie pokoju. Do pomieszczenia weszła Ilaria z tacą ze śniadaniem. Spojrzałam na zegarek, było godzina ósma, standardowa pora jedzenia przeze mnie śniadania nieprzerwanie od dwudziestu lat.

— Dzień dobry — przywitała się, podchodząc do mojego łóżka.

— Dzień dobry — odpowiedziałam, przecierając dłońmi zaspane oczy. Ta noc była dziwna, zdecydowanie, wziąwszy pod uwagę to, iż moja koszula nocna się do mnie kleiła, przez sen strasznie zlałam się potem...

Forbes postawiła tacę z zawartością na moim nocnym stoliku i spojrzała na mnie, promiennie się uśmiechając. Ta rudowłosa dziewczyna kipiała dobrą energią i nie sposób było przejść obok niej obojętnie, kiedy wykrzywiała usta w uśmiechu. Jej radość była zaraźliwa, potwierdzały to kąciki moich ust, które zaraz potem uniosły się lekko w górę.

— Niedawno odebrałam telefon od twojej matki — odparła, zakładając ręce na biodra. — O dziewiątej ma przyjechać twoja druga asystentka i prosiła, abyś ją godnie przywitała.

— Dobrze. — Za bardzo nie zdziwiła mnie ta informacja. Wiedziałam, że dzisiaj miała dołączyć do nas jeszcze jedna osoba ze służby domowej z zamieszkiwanej przeze mnie jeszcze jeden dzień temu rezydencji. Zastanawiałam się tylko, kto to będzie. Miałam nadzieję, że moi rodzice wybiorą mi kogoś, kogo lubiłam, jak na przykład panią Johnson z kuchni, która piekła najlepsze ciasta na każdą okazję. — Jak zjem, od razu się przygotuję i zejdę na dół. — Ilaria skinęła głową.

— Smacznego — rzuciła, po czym skierowała się w stronę drzwi i wyszła z pokoju, zamykając je za sobą.

Usiadłam na krawędzi łóżka i przysunęłam do siebie stolik ze śniadaniem. Na samym początku sięgnęłam po parujący kubek herbaty i upiłam jeden łyk. Ciepło napoju rozeszło się powoli po moim wnętrzu, a ja odstawiłam naczynie z powrotem i już miałam zabrać się za konsumpcję tego ślicznie wyglądającego posiłku, kiedy usłyszałam zaspany głos mojego małżonka.

— Śniadanko do łóżka, co? — Odwróciłam głowę w jego stronę, a to, na co natknęły się moje oczy, było obrazem nie do wymazania z pamięci. Raulyn miał nieco potargane włosy, sterczące w różne strony, jednak to nie było najważniejszą rzeczą w jego wyglądzie w tamtym momencie. Mój mąż nie miał na sobie koszulki ani spodni. Nie był ubrany w nic, nie licząc czarnych bokserek, na które mój wzrok poleciał niemal od razu i przez chwilę nie mogłam go od nich oderwać. Stał tak przez chwilę, zupełnie jak w moim śnie, pomijając kolor bielizny. Jego klatka piersiowa była, nie oszukujmy się, cudowna. Idealnie wyrzeźbiona, z widocznie zarysowanymi mięśniami. Nie dość, że jego twarz była piękna, to jeszcze to ciało. Czy bycie tak perfekcyjnym nie powinno być zakazane? — Dobre chociaż? — zapytał, kiedy nie usłyszał ode mnie żadnej odpowiedzi na poprzednio zadane pytanie, chociaż myślałam, iż było ono retoryczne. Zwróciłam wzrok na jego twarz ozdobioną niewielkim, kokieteryjnym uśmiechem, w zasadzie zmuszając się do tego. Próbowałam nie zniżać swojego spojrzenia na jego klatkę piersiową, która swoją drogą była bardziej idealna, niż wyobrażał to sobie mój mózg podczas snu. Skarciłam się w myślach na myślenie o nim w ten sposób po raz już nie wiem który, odkąd pierwszy raz go zobaczyłam.

White MarriageWhere stories live. Discover now