26. Spokojnie, kochanie

475 48 8
                                    

— Słucham? — spytałam, czując, jak całe moje ciało zalewa gorąco oraz sparaliżowanie. Myślałam, że się przesłyszałam.

— Jest pani w czwartym tygodniu ciąży. — Poczułam się, jakby nagle całe życie zwaliło mi się na głowę, a ja nic na to nie mogłam poradzić. Cała moja nadzieja na to, że może źle usłyszałam słowa pani Haywood, odeszły w zapomnienie, a wraz z nią nadzieja na spokojne dalsze życie. Nie mogłam w to uwierzyć. Czułam się, jakbym znajdowała się w jakimś koszmarze, w złym śnie, z którego powinnam się właśnie obudzić. Ale tak nie było.

— Jest pani pewna? — spytał Raulyn po dłuższej chwili milczenia. Spojrzałam w jego stronę. Na twarzy malowało mu się zdumienie i przerażenie zarazem. Nie chciałam nawet myśleć, jak prezentował się w tamtym momencie wyraz mojej twarzy.

— Tak, jestem pewna, panie Goldenmayer. Razem z żoną poczęliście dziecko cztery tygodnie temu. Nie ma opcji, abym się myliła. Proszę spojrzeć. Tutaj jest wyraźnie widoczny pęcherzyk ciążowy. — Wskazała na monitor, a my oboje przenieśliśmy na niego wzrok. Nie znałam się na tej całej technologii, ale jedno było pewne — lekarka nie kłamała. Naprawdę byłam w ciąży.

Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że powinnam była już dawno zacząć krwawić i nawet nie zwróciłam uwagi na to, że miesiączkowanie mi się spóźnia. To tylko potwierdzało informację o tym, że naprawdę byłam w ciąży. Momentalnie do oczu zaczęły napływać mi łzy.

— Pani Haywood, proszę obiecać, że nikomu pani tego nie powie. Nikt nie może dowiedzieć się, że tutaj byliśmy i okazało się, że moja żona jest w ciąży. Rozumie pani? — Słyszałam zdenerwowany głos Raulyna, jakby stał co najmniej sto metrów ode mnie, chociaż dzieliło nas w rzeczywistości kilka kroków. Zrobiło mi się słabo, przyspieszył mi się oddech, zaczęło mnie kłuć w klatce piersiowej, a przed oczami pojawiły się mroczki. Miałam wrażenie, że za chwilę zemdleję i nasza wizyta w szpitalu się przeciągnie. Nie, nie, nie, to nie może być prawda – powtarzałam w myślach, chociaż nadzieja na to, że nie byłam brzemienna, została już całkowicie rozwiana. Mogłam jedynie modlić się o to, że to był koszmar, z którego jakimś cudem jeszcze nie zdążyłam się obudzić.

— Dobrze, panie Goldenmayer. Proszę się nie martwić, nie powiem nikomu ani słowa.

— Dziękujemy. — Poczułam, jak jego ręka spoczywa miękko na moim ramieniu i aż się wzdrygnęłam. Nawet nie zorientowałam się, kiedy znalazł się tak blisko mnie. Spojrzałam w górę, ale nie byłam w stanie wyczytać nic z jego twarzy. Głównie dlatego, że łzy zakrywały mi całe pole widzenia. Zaczęłam szlochać. — Violet, chodźmy. Proszę.

Bez słowa wstałam, lekko trzęsąc się na nogach, które miałam jak z waty i poprowadzona przez męża wyszłam z gabinetu na korytarz, gdzie całkowicie się załamałam. Nogi momentalnie się pode mną ugięły, upadłam na podłogę i ukrywszy twarz w dłoniach, po prostu płakałam. Byłam w ciąży. Nie mogłam (a może nie chciałam) w to uwierzyć. Ale to była prawda.

Wychodzi na to, że zaszłam w ciążę od razu pierwszego razu, kiedy Raulyn pozbawił mnie dziewictwa. Nie spodziewałabym się, że tak to wszystko może się skończyć. Przecież byliśmy ostrożni. Chyba. Przynajmniej na pewno się staraliśmy, ale najwidoczniej niewystarczająco. Co my teraz zrobimy? Przecież jak ojciec Raulyna się o tym dowie, a na pewno się dowie, bo nie da się bardzo długo ukrywać faktu, jakim jest rozpoczynające się w twoim wnętrzu życie, będzie kazał się go pozbyć. Już dawno złamaliśmy zasady, bo nasze pragnienia przejęły nad nami kontrolę, ale to dziecko... Ono nie przeżyje. Rhaegar Goldenmayer mu nie pozwoli żyć na tym świecie, jeśli w ogóle uda mu się na nim pojawić. Na samą myśl zachciało mi się wymiotować.

— Vi... — Raulyn kucnął przy mnie, a ja przetarłam oczy dłońmi, aby wreszcie wyostrzył mi się wzrok. Spojrzałam na jego twarz, był zmartwiony, zestresowany. Jego oczy patrzyły na mnie ze smutkiem. Nawet nie chciałam myśleć, jak żałośnie wyglądałam w tamtym momencie. Czułam, jak moja twarz puchnie od słonych kropel, które nie chciały przestać po niej płynąć. Zaczęła boleć mnie głowa. — Proszę, nie płacz — powiedział błagalnym tonem, a ja kiwnęłam niemal niezauważalnie głową na znak, że spróbuję, ale zaraz potem ponownie zaszlochałam, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego normalnego słowa. To wszystko zaczynało mnie przerastać. — Spójrz na mnie — poprosił, głaszcząc obiema dłońmi moje ramiona. — A teraz oddychaj. Wdech. Wydech. Spokojnie, proszę. — Zaczęłam go naśladować. Wdech i wydech. Coraz większe odstępy, aż w końcu w miarę udało mi się zapanować nad nadmierną wentylacją. Obraz przestał mi się rozmazywać, chociaż pojedyncze łzy nadal spływały mi po policzkach, szyi i dekolcie. Spojrzałam w jego zielone, szkliste oczy. On też to przeżywał. Był na skraju płaczu. Ale nie załamał się, tylko próbował uspokoić mnie.

— Co my teraz zrobimy? — Mój zachrypnięty głos rozbrzmiał w pustym korytarzu. — Tak bardzo się boję.

— Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Obiecuję ci to. — Nadal trzymał mnie za ramiona, patrząc mi w oczy i zupełnie ignorując fakt, że oboje nadal siedzimy na podłodze. Dla mnie też w tamtym momencie to nie było ani trochę istotne. I tak nie miałam siły się podnieść.

— A co jeśli twój ojciec się dowie? Przecież... — Głos mi się załamał, nie byłam w stanie wypowiedzieć tego, o czym w tamtym momencie myślałam. Głowa już zaczęła pulsować z bólu. Oczy znowu zrobiły się mokre. Skąd w nich tyle łez?

— Spokojnie, kochanie. — Kochanie. Nikt poza mamą nigdy się tak do mnie nie zwrócił. Poczułam, jak moje wnętrze oblewa nagle przyjemne ciepło. Raulyn otarł kciukiem łzę, która właśnie postanowiła nakreślić kolejną mokrą ścieżkę na mojej skórze, a po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz. — Wszystko będzie dobrze. Nie pozwolę, aby stała wam się krzywda. Mój ojciec nic nie zrobi. Zadbam o to. Obiecuję. — Nie wiem, czy w to wierzyłam. Bardzo chciałam. Jego słowa brzmiały przekonująco, ale czy mogły się sprawdzić? — Ufasz mi? — Patrzył swoimi szmaragdowymi oczami w moje, przeszywając mnie na wskroś. Kiwnęłam głową. Ufałam mu. — Coś wymyślimy. Poradzimy sobie. Jestem tego pewny.

W tym momencie mnie objął, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową najmocniej, jak tylko mogłam. W jego ramionach odnalazłam spokój. Delektowałam się tą chwilą, wdychałam jego niewyraźny zapach, czując, że z nim nic mi nie grozi. I uwierzyłam, że naprawdę wszystko będzie dobrze.

Musiało być dobrze.

***

Wróciliśmy do domu wieczorem i Raulyn w miarę niepostrzeżenie zaprowadził mnie do sypialni, abym mogła położyć się w swoim łóżku i odpocząć po wyczerpującym wydarzeniu sprzed kilku godzin. Chciałam jak najszybciej zasnąć i przestać myśleć o tym, co będzie dalej. Przestać się denerwować. Przestać płakać. Byłam wykończona psychicznie

Zanim zatopiłam się pod kołdrą, mój małżonek pomógł mi zdjąć sukienkę, którą miałam na sobie przez cały dzień i która zapewne byłą cała brudna po moim dość długim okupowaniu łazienkowej podłogi w teatrze, a następnie podłogi szpitalnego korytarza. Nie mając zupełnie siły ani chęci, aby udać się do łazienki i chociaż trochę odświeżyć, po prostu bez słowa, w samej bieliźnie, położyłam się na materac i okryłam pierzyną, zamykając oczy. Słyszałam kroki Raulyna na posadzce, jak wchodzi do łazienki, puszcza wodę, a następnie ją zakręca. Wychodzi z małego pomieszczenia, a następnie z sypialni, rozmawia z kimś na korytarzu. Wszystkie dźwięki słyszałam dość wyraźnie, w głowie nadal mi dudniło. Usłyszałam, jak Goldenmayer odpowiada komuś, że potrzebuję odpocząć. Jego głos jest przygaszony. Zaraz potem znowu otwierają się drzwi naszego pokoju, a na podłodze stukają jego buty, zbliżając się do mojego łóżka. Czuję, jak materac zapada się pod jego ciężarem, ale ja jestem już na skraju snu, więc nawet nie otwieram oczu, żeby na niego spojrzeć. Poza tym trochę się boję, że zobaczę na jego twarzy smutek i nie będę mogła się powstrzymać przed ponownym płaczem. Moje serce już i tak zaczęło się łamać. Musiałam odpocząć. On też.

Ostatnie co rejestrują moje zmysły to jego ciepłe usta na moim czole i cichy szept, owiewający moją słoną od łez skórę.

— Zostaniemy rodzicami. 

White MarriageWhere stories live. Discover now