28. Ty brzemienna zdziro!

708 47 5
                                    

Po powrocie ze spaceru z Ilarią od razu poszłyśmy pomóc przy obiedzie, który pani Dawson już zaczynała szykować w kuchni. Szybko udało nam się z tym uwinąć i wszyscy zasiedliśmy do stołu, znad którego co chwilę łypała na mnie wzrokiem Margaret, jakby chciała mnie zamordować. Starałam się nie zwracać na nią uwagi i skupić ją na dostarczaniu mojemu organizmowi niezbędnych do funkcjonowania kalorii i minerałów. Były one potrzebne nie tylko mi. Raulyn od razu jak wróciłyśmy, pytał o moje samopoczucie i wtedy mogłam z czystym sumieniem powiedzieć mu, że czuję się w miarę dobrze póki co. Spacer dobrze mi zrobił. A jeszcze bardziej zwierzenie się mojej przyjaciółce.

Po skończonym posiłku pomogłam ponownie zebrać rzeczy ze stołu oraz pozmywać naczynia, aby ulżyć trochę pani Dawson i aby mogła odpocząć, czytając książkę na świeżym powietrzu. Czasem zastanawiałam się, czy ta kobieta się u nas nie przepracowuje, codziennie trzy razy dziennie przygotowuje nam posiłki oraz po nich sprząta, a czasami nawet pomaga nam w porządkowaniu innych części rezydencji. Była sowicie wynagradzana, ale czy to jej odpowiadało? Może powinniśmy traktować ją jakoś inaczej? Zapisałam sobie w mentalnej liście rzeczy do zrobienia, aby z nią o tym porozmawiać następnego ranka.

Tak jak postanowiłam, poszłam potem do ogrodu i zajęłam się roślinami, aby nie rozmyślać o tym, o czym rozmyślać nie chciałam. Po części się udało. Spędziłam na zewnątrz kilka godzin, pielęgnując rośliny, a inni co jakiś czas do mnie zaglądali i przynosili coś do picia, przy okazji rozmawiając ze mną krótko na najróżniejsze tematy. Najczęściej i najdłużej robił to Raulyn. Przychodził do ogrodu ze szklanką wody, podawał mi ją, a potem zaczynał wypytywać o różne rzeczy związane z kwiatami, o których nie miał zbyt dużego pojęcia, przez co udało mu się nie raz mnie rozbawić. Kiedy patrzyłam na jego uśmiech nie mogłam też się nie uśmiechnąć. Po jego twarzy było widać już, że jest trochę bardziej spokojny, mniej zdenerwowany, więc może zaczął już pracować nad tym, jak zdołamy ukryć moją ciążę przed jego ojcem i ma pewność, że wszystko pójdzie dobrze? Byłam ciekawa, ale nie zamierzałam o to pytać. Najważniejsze, że nie był już aż tak spięty jak wcześniej. Nie chciałam, żeby ta cała sytuacja odbiła się na nim tak samo jak na mnie albo nawet jeszcze bardziej. Nie zasługiwał na to. Nie zasługiwał, aby jego własny ojciec mówił mu, jak ma żyć, kiedy był już dorosły i mógł o sobie decydować, a po ich złamaniu groził utratą ludzkiego życia.

Nikt na to nie zasługiwał.

***

Następnego dnia obudziłam się ponownie z uczuciem niepokoju przebijającym na wskroś moją klatkę piersiową i gulą w gardle, której nie mogłam przełknąć. Byłam cała zlana potem, a mój oddech był nierówny, jakbym właśnie wbiegła po schodach. Najwidoczniej miałam zły sen, którego na szczęście mój mózg nie zapamiętał.

— Wszystko w porządku? — Usłyszałam zaspany głos Raulyna z drugiego końca pokoju. Od razu podniósł się do siadu i nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.

— Chyba miałam zły sen.

— Chyba?

— Nic nie pamiętam — odpowiedziałam, wstając powoli z łóżka. — Ale może to i lepiej.

Raulyn westchnął tylko i nic nie powiedział, a ja od razu udałam się do łazienki, aby zmyć z siebie pozostałości zapomnianego nocnego koszmaru. Nie udało się to jednak, ponieważ jak na złość, kiedy tylko spojrzałam na wannę, wszystko mi się przypomniało. W moim śnie była pełna krwi, a w niej pływało małe ciało mojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Nagle moje nogi stały się miękkie niczym z waty i zanim zdążyłam się zorientować, już upadłam na podłogę, na całe szczęście w nic mocno nie uderzając.

— Violet, coś się stało?! — Donośny głos mojego męża i zimno podłogowych kafelek przywołało mnie do rzeczywistości. Usłyszałam pukanie do drzwi, a następnie ich otwieranie, ponieważ ich nie zakluczyłam. W progu stanął Raulyn. Jego ciało pokrywały jedynie bokserki, a jego włosy po nocy nadal pozostawały w lekkim nieładzie. — Dlaczego płaczesz? Uderzyłaś się? — Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, że kolejne łzy spływają po moich policzkach. Ale nic mnie nie bolało. Nie na zewnątrz.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 25, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

White MarriageWhere stories live. Discover now