10. Niektóre sprawy lepiej po prostu zostawić

1.2K 92 39
                                    

Obudził mnie stukot naczyń, jednak nie miałam zamiaru jeszcze otwierać oczu i wstawać, tym samym dając osobie znajdującej się w pomieszczeniu znaki, iż już nie spałam. Odczekałam kilka minut, dopóki nie usłyszałam dźwięku zamykanych drzwi i uchyliłam powieki, stwierdzając, że było już raczej późno, ponieważ za oknem zapadał zmrok. Podparłam się na przedramionach i podniosłam do siadu. Potarłam zaspane oczy palcami dłoni i obróciłam głowę w stronę szafki nocnej. Ku mojemu zdziwieniu, który zapewne wymalował się na mojej niezbyt atrakcyjnej, potraktowanej wysypką twarzy, zauważyłam siedzącego na fotelu przy łóżku Raulyna, który spoglądał na mnie spojrzeniem nieco zatroskanym, chociaż mogło mi się to tylko wydawać przez mgiełkę, spowijającą nadal moje tęczówki po zapewne kilkugodzinnej drzemce.

— Wyspana? — zapytał, unosząc lekko kąciki ust do góry, co spowodowało drganie w środku mojej klatki piersiowej. Skinęłam głową na znak potwierdzenia, bo chociaż wyspana się nie czułam, jak zresztą zawsze, kiedy mam wrażenie przez kilka pierwszych minut po obudzeniu, jakbym spała przez kilka minut, to czułam się na pewno lepiej i wiedziałam, że sen posłużył mi w tamtym momencie jako środek bardzo dobrze regenerujący. — Ilaria zrobiła dla ciebie kolację. Zero orzechów, zero słodyczy, w których mogłyby być, tylko całkowicie zdrowy i niezagrażający twojemu życiu posiłek. — Wskazał tacę, leżącą na szafce nocnej, na co ponownie skinęłam głową. — Pomyślałem...pomyśleliśmy — poprawił się, patrząc swoimi ślicznymi oczami prosto w moje. — Że powinnaś zjeść kolację tutaj. Nie chciałem cię budzić, żebyś zjadła ze mną w jadalni, więc możesz spokojnie zrobić to w naszej sypialni.

— Dziękuję — odpowiedziałam. Cieszyłam się, że o mnie pomyśleli, że on o mnie pomyślał i nie obudził mnie, tylko pozwolił mi zjeść kolację w łóżku. Uśmiechnęłam się miło w jego stronę. Raulyn odpowiedział tym samym, przez co moje serce znowu zatrzepotało mi w piersi, niczym motyl, chcący wydostać się z klatki.

Powoli zrzuciłam z siebie koc, którym przez cały czas byłam przykryta podczas snu i miałam zamiar wstać, aby przysunąć do siebie szafkę i spokojnie zjeść, jednak Goldenmayer mi to uniemożliwił.

— Poczekaj, nie wstawaj — powiedział, pospiesznie wstając ze swojego miejsca. Chwycił tacę z naczyniami, po czym zbliżył się do mnie i położył mi ją delikatnie na kolanach. — Zjedz sobie spokojnie, ja zaraz wrócę. — Z tymi słowami odsunął się ode mnie i szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi. — Smacznego — rzucił, chwytając klamkę i od razu wychodząc z pokoju, przez co nie zdążyłam nawet podziękować.

Zabrałam się za konsumpcję kolacji, która naprawdę bardzo mi smakowała. Chociaż przez myśl przeszło mi w pewnym momencie, czy przypadkiem Margaret nie kręciła się wokół tego i nie dosypała mi tam niczego. Albo czy może mój mąż z tym nic nie zrobił, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zapewnienia, że nie ma w moim jedzeniu żadnych orzechów, które mogłoby wydawać się nieco podejrzane, jednak kiedy zostały już po moim posiłku jedynie puste naczynia, czułam się niezwykle dobrze, nic mi nie dolegało, byłam całkowicie najedzona, więc byłam pewna, że tak, jak to Raulyn wcześniej powiedział, było to stuprocentowo zdrowe jedzenie, od którego nie mogło mi się stać nic złego.

Przesunęłam niemal pustą tacę z moich kolan na materac i wstałam powoli z łóżka, aby nie zakręciło mi się za bardzo w głowie. Podreptałam po zimnej podłodze w stronę drzwi od toalety i weszłam do środka pomieszczenia, zapalając światło. Ustałam przed lustrem i wpatrywałam się przez chwilę w swoją twarz, które, nie oszukujmy się, wyglądała tragicznie. Wokół ust miałam pełno czerwonych punkcików, które niemiłosiernie swędziały, usta przez to miałam lekko napuchnięte i nie wyglądały już tak atrakcyjnie, jakby mogły, a moje włosy porozrzucane były na wszystkie strony, jakby po mojej głowie przeszła trąba powietrzna. Szybko złapałam szczotkę i przeczesałam kilka razy blond kosmyki, aby chociaż trochę poprawić mój okropny wygląd osoby zmarnowanej, zapisując sobie w myślach, żeby użyć dzisiaj szamponu z drzewa herbacianego. Nie pomogło to jakoś bardzo, ale przynajmniej nie wyglądałam już jak po naelektryzowaniu.

White MarriageOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz