17. Wszyscy coś przede mną ukrywają

762 66 20
                                    

Kiedy leżałam już w łóżku, próbując zasnąć, usłyszałam, jak drzwi sypialni się otwierają, a do środka po cichu ktoś wchodzi. Byłam pewna, że był to Raulyn. Cały czas pod jego nieobecność zastanawiałam się, co takiego robił tak długo. Czemu wrócił tak późno?

Zamknął drzwi najciszej, jak potrafił, pewnie myślał, że już śpię i nie chciał mnie budzić. Zastanawiałam się przez chwilę, czy dać znać, iż jeszcze nie zasnęłam i zapytać go o coś związanego z jego wyjściem, lecz zanim zdążyłam w ogóle się podnieść, mój małżonek zniknął już w łazience.

Wpatrywałam się w ciemność, wsłuchując się w wodę obijającą się o kafelki pod prysznicem w łazience i wyobraziłam sobie nagiego Raulyna biorącego kąpiel. Nie, przestań. Przestań myśleć o nim w ten sposób, Violet. Nie możesz.

Starałam się oczyścić umysł ze wszystkiego, co mi próbowało go zaprzątać i spróbować w końcu zasnąć, jednak nie udało mi się to. Po kilku minutach już nie było słychać lecącej ze słuchawki wody, a chwilę po tym Raulyn wyszedł z pomieszczenia. Mój wzrok był już przyzwyczajony do panującego mroku, a że leżałam przodem do drzwi, zobaczyłam jego pięknie wyrzeźbione, prawie nagie ciało i aż wstrzymałam na chwilę oddech. Nie widziałam go tak, jakbym widziała w świetle dziennym, jednak i tak nie mogłam się nadziwić jego idealnej sylwetce okrytej jedynie białymi bokserkami.

— Violet, nie śpisz? — Szepnął, podchodząc kilka kroków w stronę mojego łóżka, przez co lekko się wzdrygnęłam. — Widzę, że mi się przyglądasz. — O nie, zostałam przyłapana. W jego głosie wyczułam nutkę rozbawienia i poczułam, jak moje policzki robią się różowe. Dobrze, że tego nie mógł już dostrzec w tej ciemności.

— Przepraszam — szepnęłam, nie wiedząc, co mogłabym na to odpowiedzieć. Zaraz jednak się otrząsnęłam i podniosłam do siadu, szukając wzrokiem jego twarzy. Trudno było mi jednak nie patrzeć na jego klatkę piersiową. Dlaczego ten mężczyzna musiał być właśnie taki? Nie potrafiłam przestać się nim zachwycać i z każdym dniem było coraz gorzej. A może powinnam powiedzieć lepiej? — Nie mogłam zasnąć. Szczerze mówiąc, czekałam, aż wrócisz ze spotkania z ojcem — powiedziałam zgodnie z prawdą. Próbowałam zasnąć, ale w głębi duszy wiedziałam, że to się nie stanie, dopóki Raulyn nie wróci. Więc czekałam i na niego i na sen, który nie nadszedł.

— Trochę się przedłużyło, przepraszam, że mnie tyle czasu nie było i o tym nie poinformowałem. — Westchnął. Powiedział to w taki skruszony sposób, jakby naprawdę było mu przykro, że zostawił mnie na cały dzień w rezydencji, chociaż tak naprawdę nie miał za co przepraszać.

— Nic się nie stało. To nie twoja wina — odpowiedziałam, lekko się uśmiechając. Dziwnie mi było rozmawiać z nim tak po ciemku. Co prawda, przez okno wlewał się do sypialni blask księżyca, jednak nie widzieliśmy się dokładnie. Ale może to i lepiej. — A dlaczego tak długo cię nie było? Czy coś się stało? — spytałam, nie mogąc się powstrzymać. Raulyn podszedł jeszcze bliżej mojego łóżka i usiadł obok na nim odwrócony w moją stronę. Od razu poczułam śliczny zapach jego skóry po kąpieli. Zapragnęłam go dotknąć, ale powstrzymałam się, aby tego nie robić. Nie mogłam.

— Nic się nie stało, spokojnie. Nie masz się czym martwić, po prostu musiałem załatwić kilka...spraw.

— Jakich? — zadałam kolejne pytanie bez zastanowienia.

— Nie bardzo mogę ci powiedzieć, ale zapewniam, że nic się nie stało. — Wstał i skierował się w stronę swojego łóżka. — Możesz spać spokojnie. Dobranoc, Violet — powiedział, kładąc się pod kołdrą.

Również się położyłam, nie wymagając dalszych wyjaśnień, chociaż miałam taką ochotę. Co było takiego do załatwienia, że nie mógł mi powiedzieć? Jesteśmy małżeństwem i chcąc, nie chcąc, nie powinniśmy tyle przed sobą ukrywać. W końcu mieliśmy spędzić ze sobą resztę życia. Mało się znaliśmy, ale to się robiło coraz bardziej podejrzane. Co takiego robił ze swoim ojcem tak długo, że nie mógł mi o tym powiedzieć? A może wcale nie był ze swoim ojcem?

White MarriageOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz