Chapter 4

43 7 1
                                    

Był to sobotni poranek, panował większy ruch na ulicy. Sporo ludzi chodziło po sklepach robiąc zakupy. Ja mialam tylko jeden cel. Przetrwać w tym tłumie.
Z jakieś trzy godziny zeszło mi się z zakupami spożywczymi. Nagle jednak dostałam wiadomość od mamy.

-"Kup sobie coś ładnego, dziś przyjdą do nas sąsiedzi ze swoim synem."

Uh.... trochę to dziwne. Mieszkam tu jakiś czas i niewielu sąsiadów znam lub widziałam. Westchnęłam cicho. Spojrzałam jeszcze coś w telefonie widząc kilka nowych wiadomości.

-"Masz dziś gości, mogę wpaść do ciebie, króliczku?" "Albo chociaż wyślij mi kreację jaką kupisz, bo twój obecny gust jest nudny, nawet morderca by się zlitował nad tobą"
-"Jesteś okrutny i okropny. Dlaczego ja rozmawiam z obcym?"
-"Oj króliczku sama się zgodziłaś wchodząc już na dark web. Teraz masz mnie na swojej ciemnej główce."
-"Daj mi spokój, nie powinnam rozmawiać z obcym. O widzę jakiegoś przystojniaka, pójdę zagadam bajo!"

Westchnęłam spokojniejsza. Ruszyłam rozejrzeć się po sklepach, nic mi się nie podobało. Wszystko było takie przesadne i zbyt wyzywające.

-Nic do mnie nie pasuje, pewnie wymiarem tymbardziej. Eh..

-Czy ja wiem?-odparł jakiś chłopak, który stanął obok. Spojrzałam na niego, był ubrany w czarną kurtkę skórzaną, do tego rękawiczki bez palcy i ciemne okulary na twarzy, miał czarne włosy i ogólnie był ubrany na czarno.

-Huh?
-Tak do ciebie mówię maleńka.-spojrzał na mnie, momentalnie poczułam się źle. Coś wewnątrz podpowiadało abym uciekła jak najszybciej od tego typa.
-Nie rozmawiam z obcymi.-odsunęłam się kilka kroków do tyłu, nagle odwrócił się i złapał mnie za rękę szarpiąc do siebie.
-Doprawdy? A życie ci nie miłe na to wychodzi.-zaśmiał się, w dość specyficzny typ z niego.
-Uh... zostaw mnie!-krzyknęłam, kilka osób spojrzało się na mnie, po chwili oddalili się w swoje strony.
-W tym mieście nikogo nie będzie obchodziła taka dziecinka jak ty. Patrzyłaś się na wystawę z ubraniami. Coś kupujesz?
-Niespecjalnie.-odsunęłam się od niego porawiając swój sweter
-Czyżby jakaś okazja, na którą nie chcesz się ubrać?
-Coś w tym stylu. Mają przyjść sąsiedzi z synem. Nawet ich nie widziałam i racej nie chciałabym.-westchnęłam oddalając się z wózkiem pełnym zakupów.
-Może pomogę ci, w zamian umówmy się na kawę i ciasto potem. Co ty na to?
-Brzmi jak deal z diabłem... Nie ma pan nic czasem do roboty?-po tych słowach wybuchł śmiechem, nie był to normalny śmiech. Znaczy z początku tak potem przypominał śmiech szaleńca, przez ułamek chwili widziałam jego oczy znad okularów.
-Dobra jesteś, podobasz mi się maleńka.-zaczerwieniłam się na te słowa.-Chodźmy znam jedną miejscówkę, gdzie mają spoko ciuchy. Myślę, że i na ciebie coś będzie.
-No okej...

Udaliśmy się do kilku sklepów, nic mi się nie podobało. Poszliśmy do ostatniego gdzie był spory i tani wybór ubrań. Nieznajomy poszedł zagadać do sprzedawczyni. Odstawiłam chwilę wózek i rozglądałam się. nagle podeszła do mnie kobieta z którą rozmawiał.

-Czy szuka panienka czegoś konkretnego? Mogę pomóc z doborem rozmiaru.-uśmiechała się
-Uhm... potrzebuję na jeden wieczór coś, przychodzą goście z sąsiedztwa i muszę jakoś wyglądać w miarę znośnie dla oka.
-Rozumiem. Zapraszam do przebieralni zaraz coś dobierzemy.

W przebieralni czekałam chwilę, nagle kobieta odsłania kurtynkę i daje kilka wieszaków z sukienkami. Zasunęłam kurtynę, nic mi się nie podobało.

-Ey! Mogłabyś się chociaż mi pokazać maleńka.
-Uh... ale nic mi nie pasuje!
-Wyjdź w tym co masz teraz na sobie.

Odsunęłam kurtynkę, patrzyłam poirytowana na niego. byłam w sukience z golfem i dłuższymi rękawami.

-Tą bierzesz. Dalej przymierzaj.-odpowiedział machając ręką abym wróciła dalej.

Przymierzyłam kolejne inne, niepodobały mu się, tak samo jak mi. W końcu trafiłam na bordową sukienkę dresową z kieszenią kangura i kapturem.

-No i to ja lubie. Tę też bierzesz. Ah... bym zapomniał, znalazłem taką załóż jeszcze.-podszedł podając mi kolejną sukienkę.

Zasunęłam kurtynę i przebrałam się, była podobna do tej ciemnej ale miała wycięcia na klacie w okolicy piersi i na plecach w okolicy łopatek. Krępowała mnie trochę. Spojrzałam w lustro widząc go jak stoi za mną, złapał mnie w pasie jedną ręką, zaś drugą ujął moją twarz.

-I tą też bierzesz, założysz na kolejne spotkanie moja droga. Nikomu nie waż się jej pokazywać. Może wielkich rozmiarów nie jesteś ale dobre i to heh.-zaśmiał się przesuwając dłonią po mojej klatce piersiowej
-Uhhh! Zboczeniec!-nadepnęłam mu na stopę, wypychając go z przebieralni.
-Ty mała....ugh... jeju co za utrapienie z dzieciakami.

Przebrałam się spowrotem. Wyszłam z przebieralni biorąc tylko dwie sukienki oczywiście te pierwsze. Po zapłaceniu zabrałam swój wózek i opuściłam sklep bez słowa.

-Nie ładnie tak uciekać maleńka. A co z obiecaną kawą i ciastem?-krzyczał stojąc dalej
-Za tydzień o tej samej porze tutaj!-krzyknęłam zawstydzona i uciekłam do domu

Ślepy ZaułekWhere stories live. Discover now