Chapter 24

24 2 0
                                    

-Shiro, przemyślałem naszą rozmowę. Przeze mnie ona ma kłopoty, coś ze mną jest nie tak. Muszę zniknąć na jakiś czas...
-Arai jeśli teraz znikniesz to ona...
-Co mnie ta gówniara obchodzi?! Racja wykorzystałem ją dla swoich potrzeb i tej chorej gry. Gdy wyszedłeś było to samo. Pewnie nic nie pamięta albo uważa to za sen. Zboczona nastolatka.
-Odezwał się...-westchnąłem zrezygnowany patrząc, jak głupi jest Arai.
-Bracie, chcesz to rób cokolwiek ale ja do tego ręki nie przykladam!-wstał oburzony i oddalił się do drzwi
-Arai znowu popełniasz ten błąd jak kilka lat temu gdy byłeś w jej wieku.
-To nie ma znaczenia Shiro, Yuri zginęła ze swojej głupoty a nie mojej winy.
-Mów jak chcesz... wiem jak było idioto...
-Nie wiesz! Sama spadła z dachu szkoły! Uważała, że jesteśmy razem mimo tego ile razy odmawiałem jej chorych gierek. Zawsze miała swoje dziwne widzi mi się! To nie moja wina... ja jej nie zabiłem... odmawiakąc tego co chciała ratowałem jej życie.
-Ale skoczyła...
-Bo była głupią idiotką tak jak ta mała!-wrzeszczał coraz głośniej, dostrzegłem jak za ścianą chowała się Akane, musiała wstać przed chwilą.
-Opanuj się Arai!
-Racja... tracę znowu swoje zmysły! Idę zarżnąć kilka przypadkowych osób na ulicy.

-Nie!-wyszła mała z rękami przed sobą-Nie zabijaj nikogo już... proszę... ja... coś poczułam do ciebie.
-A ja nie! Jesteś tylko dzieciakiem, które miało spierdolone życie przez wszystkich ludzi dookoła. Nie wiem co z nią zrobisz Shiro, ale ja nie mam zamiaru znać tej laski więcej.
-Bracie opanuj emocje... to dziewczynka, też ma uczucia jak inny człowiek.
-A ja ich nie mam! Kurwa mać Shiro wnerwiasz mnie tak jak ona!-odwrócił się podnosząc rękę na nią, szybko podbiegłem blokując jego rękę
-Nie jesteś sobą, brałeś leki? Czy znowu je odstawiłeś?
-Ha... o czym ty... hah... pierdzielisz Shiro?-znowu to spojrzenie psychopaty.
-Akane idź do pokoju... Arai oszalał znowu.-miałem zapas jego leków, które zostawił tutaj. Musiałem tylko siegnąć do nich.
-Nie powstrzymuj mnie Shiro... jesteś kurewsko kochanym braciszkiem... ale ... denerwujesz mnie swoim postępowaniem.
-To tak jak ty!-odsunąłem się sięgając po strzykawkę z lekiem-Zmuszasz mnie do tego bracie.
-Nie Shiro... sam tego chciałem brakowało mi cholernie tego uczucia... muszę zabić kogoś.. hah... ją na pewno... krew na jej ciele będzie tak cudownym materiałem... hahhaha!
-Oszalałeś Arai... wiedz, że od tej chwili nie mam litości do ciebie mój mały braciszku...-złapałem go za ręcę wykręcając mu za plecy, po czym wstrzyknąłem lek w kark.-Zdrzemnij się Arai...
-Nie mam zamiaru tutaj zostawać...
-Znowu uciekasz od problemów bracie...
-Mam to w dupie! Odpierdziel się.. ode... mnie...-padł na dywan, w końcu.
-Arai wybacz mi, kocham ciebie braciszku ale twoja psychika nie jest w najlepszym stanie.. Akane wiem, że tam stoisz wyjdź na chwile.

-Panie Shiro... co z nim jest?-trzęsła się przerażona, wyglądała bardzo blado.
-Akane, gdy wyzdrowiejesz. Złożysz zeznania na policję, ja wystąpię z dokumentami o opiekę nad tobą. Yuuko będzie szczęśliwa mając ciebie w domu. To dobra kobieta przysięgam. I razem wyprowadzimy się stąd do innego miasta.
-Co z panem Arai?-przybliżyla się do niego patrząc z troską w oczach i zmartwieniem.
-Arai wpadł w swój szał. Od małego cierpi na pewną chorobę. Nikt nie mógł dowiedzieć się co mu dolega. Dlatego dostał dwa rodzaje leków. Uspakające i nasenne. Teraz dostał nasenny. Będzie spał tak ze dwa dni.
-Na co choruje?-martwiła się, to dobre dziecko z niej.
-Jest urodzonym psychopatą. Nasi rodzice rozdzielili nas za młodu. Matka zabrała mnie wychowując na przyszłego policjanta, ojciec... zrobił z niego zawodowego zabójcę na zlecenie.  Matka nie popierała tego, ale ojciec zaślepiony był wizją syna psychopaty. Któregoś dnia Arai zabił go z zimną krwią. Od tamtej pory Arai przenosił się do różnych szkół, matka nie miała sumienia aby pozbawiać do reszty rodziny więc odwiedzaliśmy go. Wtedy poznałem jego chorobę. Jego psychika jest spaczona aby zabijać wszystko co żywe i irytujące dla niego.
-To okropne... nie ma sposobu aby go uratować?
-Przykro mi ale nie ma. Liczyłem, że zakochał się w tobie...ale myliłem się, to zbyt szalony człowiek aby posiadać uczucia. Jest zepsuty do szpiku kości. Przykro mi malutka.-westchnąłem.

Ślepy ZaułekWhere stories live. Discover now