Chapter 14

29 5 1
                                    

Spędziłam w szpitalu jeszcze trochę czasu. W środę dopiero miałam wypis. Gdy opuściłam budynek, na zewnątrz czekali rodzice i jakiś mężczyzna. Wyglądał jak tamten policjant.

-Ah panienko! Jak zdrowie?-spytał podchodząc do mnie.
-Uhm... jest okej chyba... co pan tutaj robi?-nie rozumiałam sytuacji
-Policja powiadomiła nas o zdarzeniu.-odezwała się matka-Dlatego jakiś czas będziesz pod nadzorem i pełną kontrolą jako świadek w morderstwie.

Oni popełniają duży błąd. Dlaczego chcecie aby niewinny człowiek zginął.

-Nie potrzebuję ochrony.-westchnęłam-Nikogo nie potrzebuję. Idę do domu.-ruszyłam w swoją stronę.

Nie chciałam z nikim gadać, szczególnie od tamtego wieczora kiedy o włos bym zginęła. Jeszcze tamten dzień w szpitalu gdy przyszedł. Ten człowiek potrafił być wszędzie. Podziwiam go a zarazem przeraża mnie. Nadal mnie boli szyja odkąd mnie ugryzł. Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim. Za dużo tego w tak krótkim czasie. Nie wiem co mnie czeka w szkole, pewnie rzucą się na mnie i będą chcieli dobić. Może i lepiej, powinnam zdechnąć. Taka paskuda jak ja nie ma prawa by żyć.
Z moich zamyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu. Czemu dzwoni akurat on.

-Co chcesz? Mało ci wrażeń?! Dlaczego mnie tak traktujesz co? Myślałam, że chociaż będę bezpieczna i nic mi się nie stanie. Myliłam się co do ciebie, jesteś okrutnym potworem! Rozumiesz?! Potworem! Okrutny zwyrodnialec, który morduje ludzi dla zabawy!
-Ulżyło ci?-odparł oschle-To może teraz ja powiem kilka słów. Od teraz jesteś moją zabawką. Za każdy sprzeciw będziesz karana. To co wydarzyło się w pociągu to dopiero początek twojej roboty dla mnie. Teraz wróć grzecznie do domu i przejrzyj materiał jaki ci zostawiłem. Odrób grzecznie lekcje jak dobra dziewczynka. Zadzwonię później.

Rozłączył się, za kogo ten potwór się uważa. No tak jest okrutnikiem który zabija dla swojej uciechy. Tylko nie rozumiem jednego, dlaczego to robi...

Kilka minut potem dotarłam do domu, coś mi tutaj nie pasowało. Wszędzie światła zapalone. W dodatku ten samochód na podjeździe....

-W końcu wróciłaś suko.-odezwał się kuzyn, gdy tylko weszłam do środka.-Szkoda, że nie zdechłaś w pociągu, chciałbym widzieć twoje truchło jak morderca rozrywa na kawałki i rozrzuca dookoła.
-Yhym...-ominęłam go idąc do swojego pokoju. Rzuciłam rzeczy na podłogę i padłam na łóżko. Nie chcę nikogo widzieć, słyszeć czy cokolwiek innego.

Musiałam się wykąpać, jednak nie chciało mi się wstać. Czułam się nadal dziwnie po tym wszystkim. Niby czułam się lepiej ale nadal wewnętrze to wszystko boli. Po dwóch godzinach takiego bezczynnego leżenia zwlekłam się udając do łazienki. Napełniłam wanne wodą po czym rozebrałam się. Tyle śladów na moim ciele... sińce, blizny i spory ślad na szyi od zebów w połączeniu ze sporą malinką... Muszę to jakoś ukryć, nikt nie powinien tego widzieć. Usiadłam do wanny i odetchnęłam z lekką ulgą. Ciepła woda zawsze najlepsza. Nagle zadzwonił telefon. Sięgłam po niego włączając głośnik.

-No w końcu odebrałaś! Dlaczego nie odpowiadasz na moje wiadomości mała wredoto?!-wrzeszczał, ściszyłam go trochę.
-Po tym co mi zrobiłeś nie powinnam gadać z tobą....
-Ho... jak masz winić to tylko siebie! Gdybyś nie weszła do mojego świata to pewnie byś była zabita w innym miejscu! Albo zhwałcona przez jakiegoś pojeba.
-Mam rozumieć, że powinnam ci podziękować?-byłam zmieszana emocjonalnie. Ten typ jest dziwny nigdy go nie zrozumiem.
-No raczej maleńka. Wydarzenia z niedzieli tak szybko nie będą zapomniane. Zbyt duży obrót akcji był. Tak po za tym króliczku... jak się czujesz?-jego głos... to pytanie, miał inny głos. Bardziej łagodnie brzmiał, to takie dziwne. Ciągle pakuje się w kłopoty i jego chorą grę, a teraz niby martwi się o mnie.
-Jest... okej chyba. Trochę... boli mnie wszystko.
-Nadal została jakaś rana?-ten sam ton, to dziwne by było prawdziwe.
-Yeah... można tak powiedzieć.-moje serce przyspieszyło, nie wiem dlaczego tak się dzieje. Ostatnio takie uczucie miałam w piątek. Jednak... to trochę dziwne. Nie mogłam przecież polubić tego typa a nawet pokochać.-Mogłabym o coś zapytać?
-Pytaj, póki mam jeszcze dobry humor.-westchnął głośno
-Dlaczego... Dlaczego to wszystko robisz? W dodatku po co jestem ci potrzebna, że trzymasz mnie przy życiu...
-To nie rozmowa na telefom dzieciaku. Mam swoje powody, a ty żyjesz po to bo jeszcze mi się przydasz. Także jakbyś miała zdechnąć to chociaż daj znać.-znowu ten chłodny głos
-Mhm...-co jest ze mną nie tak...

Ślepy ZaułekWhere stories live. Discover now