Chapter 25

22 2 0
                                    

-Panie Shiro... co dalej? Zabijecie mnie? Wyrzucicie czy coś gorszego?-była zmieszana całą sytuacją.
-Spokojnie. Najpierw wykuruj się, do tego tematu wrócimy po niedzieli. Póki co zostaniesz tutaj. A tego delikwenta wyniosę i skuję w łańcuchy.
-Na pewno nie ma lekarstwa na to?
-Nie ma. Można zapobiegać. Zaniedbał siebie. Zbyt dużo ciężkich sytuacji miał w życiu jako dzieciak. Ojciec zrobił z niego potwora, maszynę do zabijania.
-Uhm.. a nie da się..
-Dałem mu pracę, w której się nadawał... ale on jest zbyt brutalny we wszystkim.
-Rozumiem... przykro mi.-patrzyła smutno
-Spokojnie maleńka. Gdy opuścimy miasto zaczniemy żyć na nowo. Ty pójdziesz do nowej szkoły a ja zacznę nowe życie z moją ukochaną Yuuko.
-Dziękuję panie Shiro.-przytuliła się do mnie

Musiałem działać szybciej niż przewidywałem. Arai stwarza teraz duże zagrożenie. Kiedy się obudzi może wpaść w większy szał i szaleństwo. A kiedy to się stanie.... prawdopodobnie to miasto spłonie i wszyscy którzy staną na drodze Araia zostaną zabici. Mimo młodego wieku to profesjonalista. Z początków mojej służby gfy trafiłem na zabójców, każdy bał się jego przezwiska...chociaż miał ich tak wiele. Jedno z nich... pasuje trafniej... "bóg zbrodnii" to najczeęstszy pseudonim.

Minęło kilka godzin, Akane spała zaś Arai przebudził się i szarpał. Musiałem zawinąć go w kaftan i zakuć łańcuchami. Założyłem mu na twarz coś w rodzaju kagańca.

-Wybacz Arai, że do tego musiało dojść. Sam sobie zgotowałeś to zakończenie. Chciałem dla ciebie jak najlepiej kochany bracie. Mimo różnicy wieku to ty byłeś ten silny. Teraz ja taki jestem i mam zamiar ciebie uratować bracie.
-Ciekawe kurwa jak?! Jestem zabójcą! Tego nie da się wyleczyć. Sam dobrze wiesz...
-Niedługo stąd odejdę i zabieram Akane.
-Hah... może i dobrze... lepiej dla niej. Chciała zebym ją zabił, może ty pokażesz tej małej, że powinna żyć.
-Zobaczymy Arai... zobaczymy.

Minęło kilka dni, Akane wyzdrowiała, zaś ja miałem czas na sporządzenie dokumentów do jej szkoły. Jeśli jest tak jak mówiła, musiałem działać. Arai o wszystkim wiedział, jego wiedza była większa niż myślałem. Był dosłownie geniuszem. Podsłuch w telefonie z pomocą kilku programów i słyszał to co się działo dookoła.

-Akane w porządku?-zapytałem przy śniadaniu, które zrobiłem.
-Uhm.. smaczne bardzo... od lat nie jadłam czegoś tak dobrego.
-Ahj kochana to tylko zwykłe gofry.-zaśmiałem się
-Dla mnie niezwykłe... nauczysz mnie?
-Wszystko co będziesz chciała malutka.
-Dziękuję panu za wszystko...-kilka łez spływało po czerwonych polikach
-Ustalmy kilka rzeczy. Nie mów mi pan tylko po imieniu dobrze? Nawet jeśli chcesz mogę być twoim bratem.-zaśmiałem się popijając kawę.

Tego dnia musiał nastąpić koniec wszystkiego. Koniec ze szkołą pełną zła. Arai był dzisiaj w miarę spokojny. Obawiałem się jednego co chciał zrobić.

-Idę z wami.. chciałbym ujrzeć twarze tych co skrzywdzili tego dzieciaka... a potem wyrżnąć wszystko w pień i spalić. To miasto już dawno... powinno być martwe.

Tak mówił wczorajszego wieczora. Miałem złe przeczucia jednak, zgodziłem się. Uprzednio przed wyjściem podałem mu trzy porcje leku uspakającego w zapasie trzymałem czwarty po którym zaśnie na kilka godzin.

-Akane, Arai z nami pojedzie. Spokojnie będę go pilnować. Nie powinien zrobić dzisiaj nikomu krzywdy. Okej?
-Rozumiem... dziękuję za wszystko Shiro.-uśmiechała się delikatnie.

To taka dobra duszyczka, zasługuje na drugie życie. Ubraliśmy się i ruszyliśmy do auta. Siedzieliśmy z przodu, zaś Arai siedział za nami wgapiając się w dziewczynę. To chory psychopata ale miał czasem kawałek serca i litości.

Ślepy ZaułekOnde histórias criam vida. Descubra agora