˖⁺‧₊ 1 ₊‧⁺˖

50 7 0
                                    

Po obu stronach lasu wrzało i panowała gęsta atmosfera. Mgła spowiła korony drzew i nikt nie wiedział czego się spodziewać. Pierwszy raz od wieków byli w takiej sytuacji. O ile w ogóle.

- Ale nie rozumiecie, że to na pewno któryś z nich?

- Nie mamy dowodów.

- Nie mów, że jesteś po ich stronie!?

- Oczywiście, że nie!

- To musiał być wilkołak.

- Głupie kundle patrzą tylko na czubek swojego nosa.

- Ciekawe ile razy już przekroczyli granicę.

- Zamknijcie się w końcu!! Nie mogę już dłużej tego słuchać! - przywódca wampirów uderzył pięścią w stół, dzięki czemu wreszcie zapanowała cisza. Opadł z westchnieniem na swój fotel i przeczesał palcami swoje czarne jak noc włosy.

Od tajemniczego zniknięcia nikt nie potrafił mówić o niczym innym. Temat był na ustach wszystkich, a do tego żaden z mieszkańców lasu nie wiedział co się stało. Nie potrafili się dogadać, więc na razie postanowili omówić wszystko w swoich klanach.

Nawet najspokojniejszy i najrozważniejszy z nich nie wiedział co zrobić. Powoli odchodził od zmysłów, a ciągłe kłótnie tylko wszystko komplikowały. Zazwyczaj radził sobie z każdym problemem bardzo dobrze, szybko je rozwiązywał, uczył się na błędach, miał dobre podejście, a przede wszystkim był cierpliwy. Wiedział, że potrzeba czasu do pewnych rzeczy, a pośpiech może tylko utrudnić sprawę, jednak tym razem czasu nie było zbyt wiele. Kim Namjoon był kimś w rodzaju strażnika lasu, który zajmował się granicą i ostrzegał przed zagrożeniem. Do tego miał w sobie coś, co utrzymywało oba klejnoty w stanie równowagi. Bez niego moc kamieni słabła, a razem z nią obumierał las i stworzenia w nim żyjące. Musieli, więc znaleźć go jak najszybciej, aby nie doszło do śmierci żadnego z gatunków.

- Ale Yoongi! - jęknął czerwonowłosy, młody wampir.

Starszy tylko zmrużył oczy, posyłając mu wrogie spojrzenie. Potrzebował chwili spokoju, a wśród takich dzieciaków na pewno go nie dostanie. Wstał gwałtownie i ruszył w stronę swojego pokoju. Za sobą znów usłyszał szmery, a po chwili dwie osoby, które podążyły za nim. Dzięki swojemu słuchowi doskonale wiedział kto to. Zatrzymał się przed drzwiami do sypialni i odwrócił w ich stronę.

- Co zamierzasz z tym zrobić?

- Jeszcze nie wiem. Muszę to w spokoju przemyśleć, ale nie róbcie niczego sami.

- Ale chcemy pomóc. - chłopak szturchnął lekko tego drugiego.

- Właśnie. Co możemy zrobić?

- Na razie siedzieć cicho, nie wychodzić stąd i mi nie przeszkadzać?

- Yoongi...

- Jimin daj mi w końcu spokój!

- Ale chcę coś zrobić! No proooszę! - Park był niczym dziecko, któremu możesz powtarzać coś sto razy, a ono i tak będzie się upierać przy swoim. Mimo to, Min bardzo go lubił i traktował jak młodszego brata, którego nigdy nie miał. Wiedział, że czasem młodszy go wykorzystuje, ale nie były to złe rzeczy, więc się nie wściekał. Oczywiście tam gdzie Jimin musiał być i Taehyung, jego bratnia dusza. Kim był spokojniejszy i bardziej cierpliwy niż Park, ale nawet on miał z nim czasem problemy.

- Dobra wchodźcie. - odpowiedział zrezygnowany i wpuścił ich do środka. Wiedział, że jeszcze tego pożałuje, ale w tym momencie liczyła się dla niego chęć zaznania odrobiny spokoju.

Najstarszy usiadł za swoim biurkiem, a młodsi usadowili się na jego łóżku. Zawsze wolał zwykły materac niż trumnę. Czekali na cokolwiek ze strony czarnowłosego, ale on był zbyt zamyślony, aby w ogóle zwracać na nich uwagę. Nie wiedział co robić, ale wziął kartkę, ołówek i zaczął coś pisać. W jego głowie powstawał prowizoryczny plan, który może nie uratuje im życia, ale dzięki niemu przynajmniej będzie wiedział co zrobić dalej. Zaciekawiony Jimin podszedł bliżej niego i starał się rozczytać z jego pisma, ale nic z tego. Min bazgrał jak kura pazurem, ale najważniejsze, że on wiedział co jest tam napisane. Na krótką chwilę spojrzał na zasłonięte okno, a potem kontynuował.

𝙲𝚁𝚈𝚂𝚃𝙰𝙻 𝚂𝙾𝚄𝙻𝙼𝙰𝚃𝙴𝚂🩸// 𝙱𝚃𝚂Where stories live. Discover now