४꣤

1K 69 23
                                    

Powoli wychodząc ze szkolnej łazienki skierował się do wyjścia, przyspieszając kroku, gdy zdał sobie sprawę, że może nie zdążyć na autobus. Nie miał już siły, ale nie mógł teraz wrócić do domu. Czekała na niego praca. Jasne słońce oślepiło go przez chwilę, gdy wyszedł na zewnątrz, ale mimo to nie zwolnił kroku. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje.

Dotarł na przystanek minutę przed czasem biorąc kilka głębszych wdechów. Żył z dnia na dzień z myślą, że w końcu to wszystko się skończy, a on będzie spokojny. Tylko jak długo to potrwa? Jak długo będzie musiał poświęcać własne zdrowie dla życia, które i tak daje mu w kość?

Wsiadł do autobusu szybko chwytając się poręczy, by nie stracić równowagi, gdy tylko autobus ruszy. W jego dzisiejszej formie mogłoby się to skończyć nawet położeniem z hukiem na podłodze, bez chęci wstania. Na szczęście droga nie była długa, a Wooyoung wysiadł nim zdążyło się zebrać więcej ludzi. Poprawiając kaptur zarzucony na głowę stanął przed przejściem dla pieszych, za którym mieścił się sklep, w którym dorabiał po lekcjach. Początkowo pracodawca nie chciał dopuścić go do pracy, ale z racji, że miał dobre serce, w końcu uległ. Wooyoung określił w jakiej obecnie sytuacji się znajduję i licząc, że mężczyzna dotrzyma obietnicy, błagał go o pracę prosząc, by zachował wszystkie informacje dla siebie. Nie chciał, by ktokolwiek wtrącał się w jego życie.

Dlatego teraz był on poniekąd zaprzyjaźniony z panem Parkiem i często rozmawiali, gdy ten się pojawiał. Była to jedyna osoba, z którą Wooyoung na ten moment zamienił więcej niż dwa słowa od pamiętnego incydentu. Pan Park natomiast, darząc chłopaka niezwykłą sympatią sam przynosił mu coś do jedzenia, by nie padł z głodu, a także dawał premię, której Wooyoung często nie chciał przyjąć. Chęć pomocy mężczyzny onieśmielała go i sprawiała, że czuł się źle, że nie mógł mu się w żaden sposób odpłacić.

Dotarł na czas od razu stając za ladą na swoim miejscu. Przebrał się tylko szybko odkładając swoje rzeczy na zaplecze wracając na sklep, gdzie miał zostać do późna. Odgarnął włosy z czoła chcąc wyglądać bardziej stosownie przy klientach, mimo że jego cienie pod oczami nie prezentowały się zbyt ładnie. Wziął głęboki oddech widząc pierwsze osoby zmierzające do kasy, które musiał obsłużyć. Praca ta nie była trudna, ale z myślą, że mógłby być teraz w domu, wszystko wydawało się o wiele mniej kolorowe. Może niektórzy byliby z siebie zadowoleni, że w tak młodym wieku pracują na swoje utrzymanie, ale on z chęcią rzuciłby wszystko i zwyczajnie się poddał. Już raz to zrobił, ale nie wyszło mu na dobre. Trzymał się więc teraz na siłę nie mając nawet zbytnio planów na życie. Nie miał nic, co lubił, lub chciał robić. Chciał jedynie mieć pewność, że w przyszłości nie będzie musiał martwić się o to, czy będzie miał co jeść.

Po jakiejś godzinie od rozpoczęcia pracy zauważył grupkę uczniów zmierzających do sklepu. Mimowolnie spuścił z powrotem grzywkę na oczy. Nie chciał ryzykować, że ktoś z jego klasy mógłby go rozpoznać. Na swoje nieszczęście wśród chłopaków znajdował się też San. Weszli do sklepu śmiejąc się głośno i rozmawiając, prawdopodobnie o nauczycielce z matematyki, szukając po półkach słodkich napojów. Wooyoung odwrócił się do okna udając, że jest w tym momencie zajęty czymś innym. Nie mógł jednak uniknąć grupki znajomych, gdy podeszli do kasy układając na ladzie kilka butelek.

- Wooyoung? - usłyszał głos nowego kolegi, ale nie podniósł głowy. Zaczął szybko kasować wszystkie produkty - Jeszcze to - dodał San sięgając po soczek pod ladą, niezbyt wzruszony brakiem odpowiedzi od młodszego.

Reszta grupy przyglądała się im zaciekawiona. Nie wiedzieli, że Wooyoung tu pracuje, ale też nie czuli potrzeby zaczynania rozmowy. Jak wszystkim było wiadomo, Jung nie był rozmowny, a każda próba zbliżenia się do niego kończyła się zwyczajną klęską. Wooyoung ułożył wszystkie przedmioty z boku czytając cicho sumę pieniędzy, które musieli zapłacić.

- Cztery tysiące trzysta wonów - mruknął pod nosem chowając się pod czarną grzywką.

- Oh, jednak umiesz mówić - uśmiechnął się San podając należną kwotę, ale jak się spodziewał, Wooyoung nie był w nastroju do żartów. Starszy zaczął podawać napoje swoim kolegom. Na koniec przysunął wzięty jako ostatni soczek w stronę Wooyounga - To dla ciebie.

Jung nie zdążył nic powiedzieć, nim San wraz z innymi wyszli ze sklepu zostawiając go z lekkim szokiem wymalowanym na twarzy. Wziął do ręki soczek przyglądając mu się przez chwilę. Potem znów spojrzał za oddalającymi się sylwetkami uczniów, którzy przechodzili właśnie przez ulicę dalej śmiejąc się między sobą. San odwrócił się jeszcze przez ramię spoglądając w stronę znajdującego się za szybą chłopaka. Uśmiechnął się do niego, ale Wooyoung tylko odwrócił wzrok chowając soczek do kieszeni. Głupio było mu go przyjmować, nie znał Sana zbyt dobrze, właściwe był dla niego nieznajomy. Powinien jednak chociaż podziękować, ale teraz... Raczej nie zdobędzie się na odwagę, by odezwać się do starszego w szkole. Wolał unikać niepotrzebnych rozmów.

Gdy wrócił do pracy zapominając o tym, co miało przed chwilą miejsce, odgarnął znów włosy do tyłu odsłaniając zmęczone oczy, które tak usilnie ukrywał przed kimkolwiek ze szkoły. Tak naprawdę był to pierwszy raz, kiedy spotkał tu kogokolwiek z uczniów. Myślał, że jest tutaj bezpieczny i nikt nie odkryje jednej z jego tajemnic. Teraz zapewne wszyscy dowiedzą się, że dorabia po lekcjach w sklepie. Normalny człowiek by się tym nie przejął, ale on naprawdę bardzo nie chciał pokazywać w jak trudnej sytuacji jest. W radiu leciała jakaś losowa muzyka, na której mógł się skupić w momencie, gdy wytrwanie do końca zmiany stawało się ciężkie. Gdy tylko miał chwilę przerwy, szedł po książki i odrabiał zadania domowe, by zaoszczędzić jak najwięcej czasu, który prawdopodobnie spędziłby w domu przed snem nad książkami.

W końcu nadszedł upragniony dla niego moment opuszczenia sklepu i udania się w drogę powrotną do domu. Był zmęczony do tego stopnia, że omal nie przegapił swojego przystanku. Czuł, że z dnia na dzień jest z nim coraz gorzej, ale dopóki mógł chodzić nie przestawał funkcjonować jak normalny człowiek. Udawanie wychodziło mu naprawdę dobrze.

Wchodząc do domu zostawił buty przy wejściu i rozglądnął się po domu upewniając się, że jego rodzicielka śpi. Położył otrzymany przez Sana soczek na stoliku przed kanapą, na której spała kobieta, samemu udając się do pokoju, gdzie położył się na chwilę na niewygodnym materacu biorąc kilka głębszych wdechów. Wiedział, że gdy tylko znów wejdzie do łazienki i spojrzy na swoje odbicie, łzy same zaczną spływać po jego policzkach. Nie mógł już nic poradzić na to, jak bardzo nienawidził swojej twarzy i tego, co robił ze swoim życiem.

a/ Przepraszam, że nie wrzucam rozdziałów 'our heartbeat', ale mam zakręcone dni teraz :((

Holo • Woosan ✓Where stories live. Discover now