३꣣६꣦

849 68 19
                                    

San nie pamiętał kiedy ostatnio znalazł się w takim stanie, nie mógł się opanować. Cały się trząsł, po jego policzkach cały czas spływały łzy, a on nie mógł ich zatrzymać. Na jego ubraniach wciąż widniały plamy z krwi, na które nie chciał nawet patrzeć. Czuł się winny, że nie dopilnował Wooyounga, powinien olać Parka i iść prosto do niego. Tymczasem nie zdążył nawet niczego wytłumaczyć.

Siedział wpatrzony w posadzkę, czekając. Jego matka poszła po coś do picia, a on dalej myślał, co teraz będzie. Nie mógł stracić Wooyounga, nie teraz. Był zły, że podjął taką decyzję, choć nie jedna osoba ostrzegała go przed tego typu wydarzeniem. Nie obawiał się jednak niczego, dopóki Wooyoung uśmiechał się w jego towarzystwie, a on sam postrzegał go jako jedną z ważniejszych osób w swoim życiu.

- Napij się - usłyszał głos matki, która podała mu butelkę wody. Również była zmartwiona, w końcu nie był to najlepszy sposób na poznanie przyjaciela swojego syna.

- Mamo, boję się - wyznał łamiącym się głosem, na co kobieta przyciągnęła go do siebie przytulając mocno. Dla niej również było to ciężkie.

- Wszystko będzie dobrze - zapewniła starając się podnieść Sana na duchu.

Za chwilę usłyszeli ciężkie kroki kierujące się w ich stronę, na co podnieśli wzrok na mężczyznę, który właśnie pojawił się na korytarzu.

- Changsuk? Co tu robisz? - spytała wyraźnie zdziwiona kobieta. Jednak żaden z jej synów nie miał ochoty na wyjaśnianie całej historii.

- Co się stało? - zwrócił się do Sana, również lekko przestraszony.

- Znowu to zrobił - zapłakał próbując mimo wszystko nad sobą zapanować. Starszy usiadł obok i objął go delikatnie.

- Wyjdzie z tego - zapewnił przytulając brata.

Następne minuty były pełne niepewności. Nikt nie chciał powiedzieć im, co obecnie dzieje się z Wooyoungiem, a obok nie było nawet nikogo bliskiego z rodziny chłopaka. Sanowi było go szkoda. Gdy przyszedł do mieszkania, jego matki nawet tam nie było, więc nie liczył, że zjawi się w szpitalu. Czuł mimo wszystko ogromne wsparcie ze strony brata, nawet jeśli wciąż czuł żal za to, co zrobił. Gdy zostali sami, postanowił zwierzyć się również jemu.

- Changsuk - zaczął opanowując drżenie swojego głosu - To może nie jest odpowiedni moment, ale... Chciałbym ci coś powiedzieć. Wiesz, jeszcze mu tego nie powiedziałem, ale-

- Kochasz go.

- Co? Skąd wiesz?

- Domyśliłem się. Nigdy nie widziałem cię tak szczęśliwego w czyimś towarzystwie i po raz pierwszy tak bardzo się o kogoś troszczysz. Widać, że Wooyoung jest dla ciebie wyjątkowy.

- Chciałem mu to powiedzieć...

- Ale?

- Nie zdążyłem. Po meczu rozmawiałem chwilę z Seonghwą, a potem Yunho powiedział mi, że Wooyoung wyszedł i, że płakał. Zacząłem go szukać i - w trakcie opowiadania załamał mu się głos i znów zaczął płakać. To było o wiele trudniejsze niż myślał.

- Rozumiem - pogłaskał młodszego po głowie jeszcze raz przytulając - Dobrze, że go znalazłeś. Gdyby nie ty, stracilibyśmy go.

- Stracilibyśmy?

- Wybacz. Zgodziłem się, by usunąć się z jego życia, ale ciągle myślę o nim co jakiś czas. Też się martwię. I złożyłem mu propozycję. Zaraz przed meczem.

- Spotkałeś się z nim?

- Poprosiłem, by pojechał na mecz, bo wiedziałem, że to dla ciebie ważne. Namówiłem go, żeby zrezygnował z pracy w sklepie.

- I co dalej?

- Załatwiłem mu staż u mnie w firmie. Przyznam, że głównie załatwiłem to po znajomości, bo normalnie nie dałoby się ich namówić, ale co najważniejsze, będzie zarabiał więcej, niż w sklepie. A ja będę mu pomagał.

- Nie wiem, czy mogę ci zaufać.

- Nie skrzywdzę go. Chcę tylko, żeby w końcu mógł żyć w miarę normalnie. Za wcześnie się usamodzielnił i chcę mu choć trochę ułatwić przyszłość.

- Nie wiedziałem, że jesteście tak blisko.

- Nie nazwałbym tego w ten sposób. Myślę, że dalej w pewnym stopniu mnie nienawidzi. Ale cenił to, że chcę mu pomóc.

W momencie, gdy drzwi obok otworzyły się, oboje wstali jak poparzeni chcąc dowiedzieć się, co się dzieje z Wooyoungiem. Niestety usłyszeli to, czego się spodziewali.

- Nie są państwo z rodziny, więc nie mogę udzielić informacji.

- Ale to mój przyjaciel! - zdenerwował się San - Omal nie umarł na moich oczach!

- Jego stan póki co jest stabilny.

San odetchnął z ulgą wyczekując na więcej informacji, choć spodziewał się, że lekarz będzie nieugięty w zasadach. Musieli jakoś ściągnąć do szpitala rodziców Junga, ale żadne z nich nie wiedziało jak to zrobić.

- Udało nam się zatamować krwawienie, ale do dalszych badań potrzebujemy zgody rodzica - powiedział i wyminął ich bez słowa więcej.

Dla obu był to znak, że muszą czym prędzej skontaktować się z rodzicami Wooyounga. Bali się jednak na ile będzie to możliwe. Nawet nie wiedzieli, gdzie jest matka chłopaka i czy ma przy sobie telefon.

- Postaram się coś wykombinować - westchnął Changsuk - Zostań tutaj i dzwoń w razie czego.

Potem wyszedł.

Mijała godzina za godziną, ale ani Changsuk, ani żaden z rodziców Wooyounga nie pojawili się w szpitalu. San powoli tracił nadzieję, że czegokolwiek się dzisiaj dowie. Jego mama próbowała namówić go, by pojechali do domu i odpoczęli, a w razie czego Changsuk poinformowałby ich o stanie zdrowia Junga. Absolutnie nie chciał się na to zgodzić.

Nie liczył czasu, mogło być blisko północy, a nawet i później, co mocno odczuwał, ale nie zamierzał zostawić przyjaciela. To przez niego się tu znalazł, więc zamierzał zostać z nim tutaj tak długo, jak będzie trzeba.

- San - podniósł głowę, gdy usłyszał głos swojego brata. Changsuk przykucnął naprzeciw niego z troską opierając dłoń na jego kolanie - Ojciec Wooyounga zaraz tu będzie.

- Ojciec?

- Udało mi się z nim skontaktować.

- A co z matką?

- Nie odbiera. Powiedział, że zajmie mu to jakieś piętnaście minut.

- W końcu - odetchnął opierając czoło o ramię starszego brata. Był już naprawdę zmęczony.

- Hej, wszystko będzie dobrze, tak? Mówiłem, wyjdzie z tego.

- Nie to było jego celem...

- To na pewno nieporozumienie. Nie zostawiłby cię.

- Skąd wiesz? Mówił o tym wielokrotnie, naprawdę chciał umrzeć. Rozumiem, że jest w ciężkiej sytuacji, ale... To boli.

- Wiem, San. Przyjaźń z nim nie jest łatwa z ale dzięki tobie jest szczęśliwy, doceń to.

- Doceniam. Lubię widzieć jego uśmiech.

- Dlatego jak tylko się obudzi, wyjaśnisz mu wszystko. Jestem pewien, że wszystko się ułoży.

Też chciał w to wierzyć i z takim nastawieniem czekał na ojca Junga, który jak to określił, miał niebawem się zjawić. San miał mieszane uczucia, co do mężczyzny, ale wierzył, że nie jest on złym ojcem. Prawdopodobnie zwyczajnie nie był świadomy, co się dzieje z jego synem.

a/ Ale mieliście dzisiaj maraton.
A ja nie zdam do następnej klasy, jak tak dalej pójdzie XD

Ogólnie, zbieram pomysły, napisałabym jakiegoś krótkiego shocika.

Holo • Woosan ✓Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu