१꣡५꣥

937 70 38
                                    

Lekcje wychowania fizycznego stały się bardziej znośnie, kiedy Wooyoung miał kogoś, kto go obserwuje i o nim myśli. San zawsze starał się zadbać, by Wooyoung czuł się komfortowo. Brał go pod uwagę przy wyborze osób do grupy, pomagał, gdy z czymś sobie nie radził i wspierał go przy każdej rozgrywce.

Inni potrafili tylko rzucać im krzywe spojrzenia, bo ignorowanie Wooyounga było częścią ich codzienności. San odstawał od reszty przez to, że się nim zainteresował. Był też poniekąd postrzegany jako kolejny dziwak.

Nie miał Wooyoungowi za złe, że uciekł w momencie, gdy zawołano nauczyciela, ale był zdania, że nie powinien kryć Eunhwana. W końcu Wooyoung nic złego nie zrobił. San martwił się o niego i chciał odciągnąć go od starszego chłopaka tak bardzo jak to możliwe. W jego mniemaniu miał na niego zły wpływ i to przez niego Wooyoung był tak zamknięty na wszystkich.

- Rozgrzewka, pięć kółek wokół boiska - nakazała kobieta trzymając pod ręką piłkę. Wooyoung nie był zachwycony faktem kolejnej gry zespołowej.

- To ja idę na bramkę - oznajmił Yunho.

Rola ta zawsze była najmniej męcząca, zwłaszcza, gdy piłka przez większość czasu była po przeciwnej stronie boiska. Nikt jednak nie miał nic przeciwko, bo Jeong był wysoki i dobrze się sprawował na tej pozycji.

- Jest nas nie po równo - zauważył jeden z przeciwnej drużyny - Ktoś powinien zejść.

- Robimy głosowanie?

- Po co głosowanie? Niech Wooyoung zejdzie - stwierdził chłopak wskazując na Junga, który stał z boku ze spuszczoną głową. Słysząc rozmowę kolegów skierował się na ławkę.

- Zaraz, to nie w porządku - wtrącił się San - Dlaczego niby Wooyoung ma usiąść?

- Jest nas nieparzyście, a on i tak będzie osłabiał drużynę. Poza tym, nie ma nic przeciwko.

- Skąd pomysł, że będzie osłabiał drużynę?

- Bo zawsze tak jest. Biega bez sensu po boisku i nawet nie umie porządnie kopnąć piłki.

- Jaki macie problem? - zapytała nauczycielka zirytowana wstrzymaniem rozgrywki.

- Jest nas nieparzyście.

- Więc złaź - odparła niewzruszona i dmuchnęła w gwizdek dając znak na rozpoczęcie gry.

San uśmiechnął się zwycięsko w stronę chłopaka, który nie mógł uwierzyć w słowa kobiety. Zmienił się miejscem z Wooyoungiem, który wszedł na boisko nieco zmieszany. Tak naprawdę nie zależało mu, by grać. Po prostu było mu przykro, że zawsze jest postrzegany jako ktoś niepotrzebny.

- Ruchy, zaczynamy! - krzyknęła kobieta schodząc na bok.

Wooyoung bał się grać przeciwko Sanowi. Widział, że i tak nie wygrają. Jednak ciepły uśmiech, który zobaczył w momencie, gdy odwrócił się w stronę starszego sprawił, że uspokoił się nieco i zaczął grę starając się nie zawieść swojej drużyny.

Mimo że znowu wybrano go na końcu.

Skończyła się pierwsza połowa, a drużyna Sana prowadziła 3:0. Wooyoung nie był zdziwiony takim wynikiem, w końcu wiadomym było, że mając w drużynie kogoś takiego będzie im łatwiej. Mimo to nie poddawał się i starał się grać najlepiej jak potrafił.

Nadarzyła się w końcu okazja, by i jego drużyna zdobyła punkt. Miał właśnie podać do kolegi, by ten trafił prosto do bramki, ale w jednym momencie upadł na ziemię, gdy ktoś podciął mu nogi, a jego twarz dzieliły centymetry od podłoża. Westchnął zirytowany.

- Faul! - krzyknął ktoś z jego drużyny. Drugi chłopak jednak zaczął się bronić, że nic nie zrobił.

- Wstrzymajmy grę! - zaproponował San i podszedł do Wooyounga - Wszystko w porządku? - pochylił się nad chłopakiem.

Wooyoung pokiwał niepewnie głową, choć odczuwał lekki ból w nodze. Stwierdził, że nie powinien się tym przejmować i zaraz przejdzie. Kiedy jednak San pomógł mu wstać, nie potrafił ukryć dyskomfortu.

- Boli cię noga? - zapytał, na co Jung znów pokręcił głową - Kulejesz. Nie kłam, jeśli potrzebujesz, pójdziemy z tym do higienistki.

- Nie trzeba - odparł cicho - Usiądę.

I tak wznowili mecz, tym razem z Wooyoungiem na ławce. Spochmurniał przez myśl, że nie dał rady nic zrobić dla swojej drużyny, ale teraz faktycznie wolał odpocząć, niż biegać przez ostatnie dwadzieścia minut lekcji.

Obserwował przez ten czas Sana. To, jak perfekcyjnie wychodzi mu każde podanie i jak na jego twarzy pojawia się uśmiech w momencie, gdy jego drużyna osiągnie sukces. Po raz pierwszy zaczął uważniej przyglądać się jego rysom, które w pewnym stopniu kogoś mu przypominały, ale nie mógł skojarzyć w tym momencie konkretnej osoby. Do końca meczu nie oderwał od niego wzroku i nawet, jeśli jego drużyna przegrała, nie bardzo go to obchodziło. W momencie, gdy zszedł z boiska kibicował tylko Sanowi.

Gdy zakończyła się lekcja wszyscy skierowali się do szatni. Wooyoung poczekał natomiast, aż inni sobie pójdą, by móc spokojnie kuśtykać przez bolącą nogę. Nie spodziewał się, że ktokolwiek na niego poczeka.

- Pomóc ci? - usłyszał pytanie ze strony Sana, na co spiął się lekko i próbował iść prosto, zaprzeczając przy tym - Dasz radę wrócić do domu? - tym razem przytaknął - Poczekaj na mnie w szatni, dobrze?

Nim Wooyoung zdążył zapytać po co, San ulotnił się zostawiając go samego. Usiadł na ławce powoli przebierając się w mundurek i czekając na Sana, tak jak mu nakazał. W tym czasie cała klasa zdążyła wyjść i udać się do domów, bo była to ich ostatnia lekcja.

- Jestem - oznajmił San wchodząc do szatni z woreczkiem lodu w ręce. Przykucnął przed chłopakiem podwijając jego nogawkę - Pomyślałem, że przydałoby się to obłożyć.

- Mówiłem, że nic mi nie jest...

- Zawsze tak się wydaje. Możemy tu zostać dopóki nie poczujesz się lepiej, mam klucz od wfistki.

- Dlaczego po prostu nie zostawisz mnie samego?

- A powinienem? - uniósł wzrok starając się dojrzeć oczy młodszego z pod ciemnej grzywki - Gdybym zostawił cię samego, zrobiłbyś sobie tylko jeszcze większą krzywdę. Chcę ci pomóc.

- Nikt ci nie kazał...

- Czy musi mi ktoś kazać, żebym ci pomógł? Wiem, co to współczucie, Woo. I zawsze, gdy będziesz mnie potrzebował, możesz na mnie liczyć.

Wooyoung nie oczekiwał usłyszeć tych słów, choć musiał przyznać, że przyniosły ze sobą ciepłe uczucie, które sprawiło, że chciał zaufać Sanowi.

- Mogę zadać ci jedno pytanie? - zaczął San spoglądając na niego z dołu. Wooyoung, mimo że wiedział czego będzie ono dotyczyło, miał nadzieję na usłyszenie czegoś innego - Kim jest dla ciebie Eunhwan?

- Ah, Eunhwan... Przyjaźniliśmy się kiedyś.

- Kiedyś?

- Niełatwo było utrzymać kontakt z kimś, kto usilnie wszystkich od siebie odpycha. W końcu dał sobie spokój. Do czasu, aż... - zatrzymał się zdając sobie sprawę, że powiedział za dużo.

- Do czasu aż...?

- N-Nieważne. Muszę już iść.

- Odprowadzę cię.

- Nie trzeba.

Jak najszybciej zebrał swoje rzeczy i wyszedł z szatni kierując się do wyjścia. Noga już przestała tak boleć, przez co nie utykał tak bardzo widocznie jak przedtem. Wyszedł z budynku przyspieszając kroku, by zdążyć na swoją zmianę w sklepie. Nim jednak przeszedł kilka metrów, zaraz obok zatrzymał się samochód, a w środku zobaczył znajomą twarz.

- Wsiadaj.

Holo • Woosan ✓Where stories live. Discover now