९꣩

1K 74 8
                                    

Znajdując się już w swoim pokoju, rzucił plecak pod łóżko opadając obok niego z cichym szlochem. Pieprzony Choi San. Pieprzony Kim Eunhwan. Pieprzone sekrety. W tym momencie Wooyoung nienawidził wszystkiego dookoła, a najbardziej siebie. Niepotrzebnie kiedykolwiek komuś ufał, niepotrzebnie próbował się podnieść, niepotrzebnie odzywał się do Sana. Miał dość. Miał zwyczajnie dość tego wszystkiego i jedyne, o czym marzył, to zniknąć. Tak po prostu, po cichu, bez niczyjej wiedzy. Na pewno wszyscy by na tym skorzystali.

Miał dość zakładania maski. Ilekroć przekraczał próg szkoły zamieniał się w bezproblemowego ucznia, który boi się choćby odezwać na lekcji. Nikt nie wiedział, co się dzieje w środku. W jego głowie, w jego sercu. Jego codzienność była przepełniona cierpieniem i niepewnością, co jeszcze może go spotkać. Może gdyby znalazł inny sposób, by zarobić dodatkowe pieniądze, nie musiałby się martwić chociaż Eunhwanem. Ale teraz było za późno i chłopak znał jego wstydliwy sekret, którym Jung nie chciał się dzielić z absolutnie nikim.

Schował twarz w dłoniach szlochając cicho przez bezradność, jaka go ogarnęła. Fizyczny ból łączył się z tym psychicznym powodując, że był na skraju podjęcia kolejnej głupiej decyzji. Był naprawdę blisko. Jedyne, co go powstrzymywało to strach. Strach przed tym, że znowu się nie uda i spadnie jeszcze niżej, o ile było to możliwe w jego przypadku. Dwie nieudane próby samobójcze prawdopodobnie złamałyby go do tego stopnia, że niewiele by już z niego zostało. Nawet teraz ciężko było stwierdzić, kiedy czuję się dobrze, bo jego twarz na co dzień wyglądała marnie i blado.

Było już późno, ale na szczęście jutro nie musiał iść do szkoły. Nie oznaczało to, że nie będzie musiał wyjść i poszukać czegoś do roboty, ale przynajmniej nie musiał wstawać wcześnie rano. Co jednak go martwiło, to sprawa z Sanem i Eunhwanem. Na pierwszy rzut oka było widać, że raczej się nie polubią, ale to nie to najbardziej go martwiło. Jeśli San dalej będzie się wtrącał, Eunhwan nie będzie grzecznie stał i słuchał. Zacznie działać, a wszystkie sekrety Wooyounga wyjdą na jaw. Nawet te, o których Eunhwan nie miał pojęcia.

Wziął głębszy oddech ocierając powieki. Czuł się bezsilny wobec tego, co mógł zrobić Kim, a on nie będzie miał żadnego wsparcia. Nie chciał martwić matki problemami ze szkoły, już dość się nasłuchała. Poza tym, nie był pewien, czy znalazłby czas, kiedy byłaby trzeźwa.

Obiecał sobie, że już nie będzie tego robił, ale czuł, że przez to będzie mu lepiej. Musiał jakoś wyładować złą energię, która się dziś w nim zgromadziła. Wziął ze sobą nóż, który wcześniej zostawiał w łazience, ale od kiedy obiecał matce, że nie będzie już robił sobie krzywdy, nie zostawiał go nigdzie na widoku. Nawet jeśli kobieta niekoniecznie była w stanie dostrzec go na krańcu umywalki.

Najpierw spojrzał na swoje odbicie, którego tak bardzo nienawidził. Nie pamiętał, czy kiedykolwiek widział siebie w normalnym stanie, nie po płaczu. Na pewno kilka lat temu, ale wtedy wszystko było inne... Miał oboje rodziców, dobre oceny w szkole, a nawet kilku znajomych, z którymi czasem mógł się spotykać. Już wtedy miewał gorsze dni, ale lekceważył je wraz z wszystkimi myślami, które zawsze sprowadzały się do jednego.

Po co żyć?

Po co się męczyć, kiedy można wszystko zakończyć i sobie ulżyć? Czy tak nie byłoby prościej? Przez pierwsze kilka miesięcy uznawał to za normalne w tym wieku. Według niego było to częścią dorastania, kiedy człowiek musi zadać sobie pewne pytania, by trochę dojrzeć. On jednak tylko bardziej przekonywał się, że nie chce żyć w tym świecie. Czuł się niechciany, niepotrzebny. Zawodził wszystkich dookoła, nie potrafił wywołać dumnego uśmiechu na twarzach rodziców. Tracił w ten sposób wiarę w samego siebie.

Syknął cicho, gdy ostre narzędzie zetknęło się z jego skórą, a zaraz potem wzdłuż jego ręki spłynęła cienka strużka krwi. Obserwował ją z dziwną satysfakcją. Czuł to za każdym razem i nienawidził w sobie tego. Bo jeśli chciał coś w sobie zmienić, musiał przestać być właśnie taki. Ale nie wiedział jak to zrobić bez niczyjej pomocy.

Robił to już wielokrotnie, co było widać po śladach na bladej skórze. Nie był z nich dumny, ale było za późno, by się ich pozbyć. Zostaną już z nim na zawsze przypominając o cierpieniu, z którym się mierzył.

San miał powoli dość gonienia za Wooyoungiem, kiedy ten nie raczył nawet na niego spojrzeć. Nawet gdy oberwał w twarz, Jung pozostał obojętny i wziął stronę tego dupka. San jeszcze nie wiedział, kim on tak naprawdę jest, ale podejrzewał, że relacja jaka łączy go z Wooyoungiem to nie przyjaźń. Przecież Jung nie miał przyjaciół.

Im dłużej jednak o tym myślał, tym bardziej chciał to ciągnąć. Nie mógł pokazać Wooyoungowi, że wygrał, przecież nie o to chodziło. Już nawet nie liczyło się dla Sana, by być tym pierwszym. Chciał zwyczajnie spróbować pomoc chłopakowi. Inni widzieli w nim jedynie wrażliwego i cichego ucznia. San natomiast widział cierpiącego człowieka, który w swoim życiu przeszedł zbyt wiele, by móc tak łatwo zaufać. Chciał widzieć, co dokładnie przeszedł i jak może sprawić, by uwierzył w jego dobre intencje.

Odwrócił się w stronę drzwi, gdy usłyszał głos. Nie należał ani do jego matki, ani ojca, co podpowiadało mu, że ktoś przyszedł w gości. Tylko czemu o takiej porze?

Wyszedł ze swojego pokoju kierując się korytarzem do końca, przez co głosy były coraz wyraźniejsze. Wiedział już kto przyszedł i wyjaśniało to późną porę. Był to jego starszy brat Changsuk. Ostatnio rzadko się widywali, ale San naprawdę za nim tęsknił. Odkąd opuścił rodzinny dom skupiał się głównie na pracy, więc wizyty u rodziców były coraz rzadsze. Teraz jednak, po przeprowadzce, byli bliżej siebie i to mogło być dla nich pomocne.

- San - uśmiechnął się na widok chłopaka. Następnie objął go ostrożnie - Jak w nowej szkole?

- Naprawdę zamierzasz o tym rozmawiać? - prychnął niezadowolony - Szkoła jak szkoła. Są plusy i minusy.

- Zawsze dobrze się uczyłeś, więc i tak nie powinienem się martwić.

- Nawet jeśli byłbym złym uczniem, nie musiałbyś się martwić. To nie twoja działka.

- No wiesz co? Byłoby mi przykro, że mój jedyny brat nie bierze ze mnie przykładu.

Usiedli wraz z rodzicami przy stole, gdzie zaczęli luźną rozmowę na wszelkie tematy, jakie przyszły im do głowy. San podziwiał swojego brata, chciał być taki jak on. Już w młodym wieku znalazł dobrze płatną pracę i wyniósł się z domu, by zamieszkać bliżej stolicy. On nie był tak pewny siebie i prawdopodobnie nigdy nie uda mu się osiągnąć takiego sukcesu.

Było jednak coś, w czym oboje byli podobni. Nie lubili, gdy rodzice poruszali temat ich życia towarzyskiego. Changsuk zawsze się denerwował, gdy matka zadawała mu pytanie o dziewczynę, czy narzeczoną. Było jasne, że nie chce o tym rozmawiać. A San to rozumiał, z racji, że sam nie interesował się jak na razie związkami. Zastanawiało go jednak, kiedy przyjdzie więc ten odpowiedni czas.

Holo • Woosan ✓Donde viven las historias. Descúbrelo ahora