38.

184 11 3
                                    

Pov: Wilbur 
~skip time parę dni.
 Środa To dzisiaj. Nie spałem jebaną całą noc ze stresu. Jedyne co mnie odciągało od tego wszystkiego to Y/n. Jednak dzisiaj nie miało być jej w domu. Sama nie powiedziała mi dokładnie gdzie i po co jedzie. Wspomniała mi jedynie że musi kogoś odwiedzić. Dream śpi, Tommy śpi, Tubbo śpi. czego się mogę spodziewać. Jest jebana 6 rano. W pewnym momencie z mojego "nocnego transu" wyrwał mnie głos przychodzącego powiadomienia na telefon.
 Odwróciłem się na prawy bok i sięgnąłem po urządzenie leżące na szafce. 
 W - Quackity..?- wymamrotałem sam do siebie widząc wiadomość od swojego przyjaciela na pasku powiadomień. 
 =====Big Q==== 
- HOLA AMIGO! Masz czas się dzisiaj spotkać? 
- Cześć. W sumie możemy. Ale o której i gdzie?
 - O 10 po ciebie przyjdę. Pasuje? 
- Oczywiście że tak
 - No to zajebiście. Hasta más tarde!  ====================
 Powoli zwlokłem się z łóżka a następnie poszedłem do łazienki żeby się ogarnąć. Wziąłem prysznic z myślą, że to mi pomoże w rozluźnieniu się. Jednak chuja dało. Zjadłem śniadanie i usiadłem w salonie włączając telewizor żeby coś obejrzeć. Ostatecznie wyszło na to, że nie leciało nic co by mnie zaciekawiło. 
Po parunastu minutach usłyszałem dzwonek do drzwi. Był to z pewnością Quackity. Szybko ubrałem buty i otworzyłem drzwi. 
 Q - BUENOS DÍAS MI AMIGO! - krzyknął meksykanin kiedy tylko mnie zobaczył w drzwiach. 
W - Cześć - uśmiechnąłem się do niego na przywitanie i zamknąłem drzwi
 - To gdzie idziemy? Kiedy tylko zadałem pytanie usłyszałem kwakanie. Spuściłem wzrok na ziemie i ujrzałem małą żółtą kaczkę stojącą koło nogi chłopaka. Kucnąłem żeby przywitać się z zwierzątkiem. 
 W - Czeeeść mały - pogłaskałem kaczkę palcem po głowie ale widać że cos jej się nie spodobało, ponieważ dosyć mocno mnie udziobała – AŁAAA 
Q - HAHAHA NIE GŁASZCZE JEJ SIĘ PO GŁOWIE 
 W - Teraz to już wiem.. 
 W pewnym momencie usłyszeliśmy krzyk, który oczywiście należał do Tommiego.
T - WY KURWYY - zaczęliśmy sie rozglądać skąd dobiega wrzask. Po chwili obaj zauważyliśmy wychylającego się z jednego okna blondyna - KURWA SPAĆ NIE IDZIE BO SIĘ DRZECIE- zaczął wymachiwać ręką w której trzymał swój telefon - POJEBIE MNIE ZARAZ, MUSZE ODESPAĆ NOC. KURWAA - nie mam pojęcia jak on to zrobił, ale telefon znajdujący w jego ręce nagle się wyśliznął i spadł z 2 piętra domu na betonowy chodnik. 
W- .... - patrzyłem na telefon, a później na z Tommmy'ego który z każdą sekundą robił się bardziej czerwony ze złości.
 T - ..KURWAAAA - po jego jakże donośnym krzyku z pobliskiego drzewa odleciało stado kruków. 
W - To ten...Quackity..? My może juz pójdziemy – zaproponowałem spokojnym głosem. 
Q - Tak..to dobry pomysł... - obaj poszliśmy szybkim krokiem do pobliskiego parku żeby tylko nie wpaść w ręce Tommy'ego.
 ~20 min później
 Q - A więc Amigo, co u ciebie? - zapytał chłopak gdy doszliśmy do niewielkiego stawu w parku. 
W - Nic szczególnego tak szczerze. Y/n pojechała kogoś odwiedzić, ale sam nie wiem kogo - powiedziałem siadając na trawie. Quackity puścił swoją kaczuszkę na ziemie a sam usiadł koło mnie. 
Q - Ciekawie ciekawie, no u mnie w Mexico chuja jest. Nie ma mis amigos, ale są arbustos del Deserto - powiedział z hiszpańskim akcentem. 
 W - ..A co to arbustos del desierto? - zapytałem niepewnie nie wiedząc czy nawet dobrze to wymawiam. 
 Q - A no wiesz Wilbur.. takie chujostwo. Lata po pustyni i chuja robi. Puta...plącze się tylko pod nogami. 
 W - Chodzi ci o pustynne krzaki? - zacząłem zgadywać. 
Q –Si! Si! Mexico arbustos del desierto!
~skip time 2h 
 Po 13 wreszcie wróciłem do domu. Czas spędzony z chłopakiem nie był taki zły. Chociaż na chwilę oderwałem się od myśli. Kiedy wszedłem do domu przywitał mnie głos Y/n która krzyczała coś do blondyna. 
 - TOMMY CHODZ TU! 
 W - Cześć Y/n - przywitałem się z dziewczyną gdy tylko ją zobaczyłem.
 - WILBUR! - podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła - Tęskniłam.. 
W - Heej, to było tylko parę godzin jak się nie widzieliśmy.
 - I tak to dużo.. - wymamrotała cicho.
~skip time godzina 19 
 W - Pierdolone zasady. W ostatniej chwili musieli coś zmienić - powiedziałem siedząc w kuchni gdzie Y/n robiła nam kawy. 
- Powiesz mi co niby zmienili? - zapytała zalewając wodę do kubków - Od godziny mówisz że coś zmienili ale nie mówisz co.
W - No bo w poprzednich latach było tak, że ty sobie sprawdzałeś. Czy przeszedłeś do finału. A teraz nie, oni do ciebie dzwonią i mówią czy przeszedłeś czy nie - powiedziałem opierając się łokciami o stół. 
 - Czyli mówisz że jest to dwa razy większy stres? - brunetka siadła na przeciwko mnie i postawiła przede mną kubek kawy.
 W - Nie, mówię że jest to pojebane..ale to ze stresem też - wziąłem łyk kawy. 
 ~godzina 19.55 
 W każdej chwili może zadzwonić telefon. Serce napierdala mi jak nigdy wcześniej. Patrzę na telefon, a później na Y/n...cisza...
 W - Popierdoli mnie zaraz...serce mi prędzej stanie niż zadzwoni ten telefon – stwierdziłem. 
 - Spokojnie..Will - dziewczyna położyła swoją rękę na moją.
 W tamtym momencie poczułem jakby prąd przeleciał przez moje ciało. Po plecach przeszedł mnie ciepły, przyjemny dreszcz, a ja momentalnie się uspokoiłem 
- Będzie dobrze - kiedy tylko Y/n wypowiedziała te dwa słowa telefon zadzwonił. Gwałtownie wstałem z krzesła i wziąłem telefon do ręki odbierając go.
 W - Halo? - zapytałem drżącym głosem - Tak....NAPRAWDĘ?! DZIĘKUJĘ! NAPRAWDĘ DZIEKUJE - na moją twarz wpełzł gigantyczny uśmiech - Dobrze, do zobaczenia - rozłączyłem się i odłożyłem telefon na stół. 
- I co..? - zapytała niepewnie patrząc na mnie w lekkim szoku - Jedziesz na festiwal? 
W -KURWA! OCZYWIŚCIE ŻE TAK! - brunetka od razu wpadła w moje ramiona mocno mnie przytulając. 
T - I CO? JEDZIEMY NA FESTIWAL? - do pomieszczenia wszedł Tommy z puszką coli w ręce. W - Oczywiście że tak, a ty będziesz miał specjalne miejsce pod sceną. 
 T - SERIO?!
 ===========

Melodia || Wilbur Soot x readerWhere stories live. Discover now