Sama go poproś.

5.2K 163 113
                                    

Zostaje poinformowana o jakiejś kolacji. Podobno mam się elegancko ubrać.

To może być trudne zadanie.

Na początku chciałam włożyć białą koszulę i czarną, krótką spódniczkę, ale bym wyglądała, jakbym szła do szkoły w mundurku.

Więc zakładam zwykłą czarną bluzkę z długim rękawem zamiast koszuli. Do tego zamiast trampków zakładam moje ukochane, czarne glany.

Zakładam jeszcze moje ulubione kolczyki. Srebrne i wiszące, i kilka pierścionków na moje palce.

Jadąc z chłopakami nie czuję się zbyt komfortowo. Klikam sobie coś tam na telefonie.

Oczywiście w restauracji mamy zarezerwowany własny stolik. Jakby inaczej?

Siadam obok Hailie i... Dylana.

Nie jestem zbytnio zadowolona. To mój najmniej ulubiony z braci. Jest strasznie irytujący.

Tak szczerze nie wiem, jak ta dwójka najmłodszych ma na imię. Jakoś mi się zapomniało, a nie miałam ochoty gadać z Hailie, więc nie wiem.

No cóż, trudno.

Zamawiam jakiś makaron i dłubię w nim.

Jestem tak zamyślona, że nie wiem, co się dzieje, ale zwracam uwagę na nerwowe drgnięcie Hailie:

– Czemu nic nie mówisz?

Podnoszę brew i patrzę z ciekawością na jednego z bliźniaków. To on się odezwał.

– Bo jem.

Hamuje parsknięcie śmiechem na odzywkę Hailie.

– Jak nie jadłaś też się nie odzywałaś. – To Dylan.

– Bo ją stresujecie idioci – syczy Will.

– A co z tą drugą? – pyta nagle ten sam bliźniak co wcześniej.

Podnoszę teraz brwi jeszcze bardziej i patrzę na niego odrobinę rozbawiona.

– A co ma być z nią? – mówi Dylan, jakby mnie tu nie było.

– No nie wiem... dziwna jest jakaś.

Aha, dzięki.

– Shane! – krzyczy Will.

– Przypominam wam chłopcy, że wasze siostry przechodzą teraz żałobę.

Po tym zdaniu wypowiedzianym przez Vincenta, nastaję chwila niekomfortowej ciszy. Jednak po chwili znowu wszystko wraca do wcześniejszego stanu.

Chcę dosięgnąć dzbanek z sokiem pomarańczowym, ale jest za daleko.

- Ej, Hailie.

- Co?

- Poproś tego co jest obok soku, żeby mi go podał.

Ona marszczy brwi i odpowiada:

- Sama go poproś.

- Jak ja nie wiem jak on ma na imię! A druga najbliżej osoba to ten sta...

Zatrzymuje sie w połowie zdania na rumieniec Hailie.

Marszczę brwi.

Nagle ktoś wybucha śmiechem.

Unoszę lekko głowę i zdaję sobie sprawę, że każdy nas słuchał.

Zajebiście.

- Nie wiesz jak mam na imię? - pyta ledwo oddychając ten bliźniak, bo tak się dusi z śmiechu.

- Yy...

- Mam na imię Shane.

Chwila ciszy.

- Nie pytałam.

Chwila ciszy.

Nagle obok mnie Dylan tak mocna się śmieje, że cały stolik się trzęsie. Nawet ten mroczny się śmieje i staruch.

Wydaję mi się, że Hailie też chcichoczę.

Wzruszam ramionami i pytam:

- To podasz ten sok?

- Jasne.

Shane się uśmiecha i podnosi dzbanek, ale nagle nie wiadomo dlaczego ręka mu się trzęsie i cały sok się wylewa.

Kolejny wybuch śmiechu Dylana.

- Co za idiota - odzywa się cicho mroczny.

A ja jedynie wzdycham. Chyba nie dostanę tego soku.

I jak ten mroczny ma w końcu na imię?

Gorsza siostra - Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz