A jakiś kwas?

4.5K 154 31
                                    

- Pierwsza najważniejsza zasada - mówi Tony od razu, jak wchodzę do strzelnicy. - Zawsze kierujesz lufę w stronę podłogi. Nigdy nie trzymasz sobie od tak.

Spoglądam na niego i kiwam głową, bo patrzy na mnie wyczekująco. Gościu, nawet drzwi za sobą nie zdążyłam zamknąć, a tu już mnie atakujesz.

Strzelanki akurat nie mam z Zackiem. Nie jestem pewna, ale chyba Tony'emu było wszystko jedno czy będzie uczył jeszcze jedną godzinę kolejną gówniarę tygodniwo.

To nawet miłe. Willowi i Dylanowi szkoda było czasu, ale w sumie to lepiej. Zack jest fajny i mogę mieć treningi codziennie.

- Po drugie - mówi - trzymasz pistolet mocno. Jak będziesz go trzymać słabo to ci się ręka zatrzęsie i źle strzelisz.

Kiwam głową.

On skanuję mnie spojrzeniem i nagle się odwraca:

- Chodź - rozkazuje.

Wzruszam ramionami i idę za nim.

Okazuje się, że zaczyna mi tłumaczyć budowę pistoleta. Jak go odbezpieczać, wymieniać magazynek i ble, ble, ble.

Tłumaczy mi też jakieś szczegóły i jego mechanizmy. Nie wiem po co mi to, ale słucham grzecznie.

Zajmuję nam to prawie godzinę. On mówi, że na dzisiaj wystarczy i po prostu wychodzimy z strzelanki.

Przez całą drogę milczymy, ale Tony jak tylko może to mi się przygląda. Ciekawe czy dalej myśli o tym rysunkach w moim szkicowniku?

***

- No ty suko!

Wszyscy w szatni zaczynamy się śmiać z kolejnej kłótni przyjaciółek. Jesteśmy po treningu koszykarek.

Szybko się żegnam i wychodzę z szatni. Może koszykarki mnie polubiły, ale bez przesady - przyjaciółek tutaj nie mam.

- Ej Chaz! - krzyczy jakaś dziewczyna

Odwracam się trochę zlagowana i widzę kapitankę naszej drużyny (w tym jedną z popularniejszych lasek w tej szkole), która biegnie w moją stronę.

- No co tam? - Zwalniam chód, żeby mnie na spokojnie dogoniła.

- Dzisiaj wieczorem robimy sobie taką imprezę koszykarek. - Max wzrusza ramionami (tak ma na imię nasza kapitan). - Chciałabyś przyjść?

- Co to znaczy "impreza koszykarek"? - Podnoszę brwi. Muszę się upewnić, że nie będzie tam braci Monet. Spotkać na imprezie takiego Shane czy Tony'ego byłoby słabo.

- Że są tam same koszykarki - mówi oczywistym tonem. - Dosłownie same koszykarki. Bez żadnych chłopaków, przyjaciółek. Tylko najlepsze dziewczyny w szkole! - Max robi śmieszną minę i napina bica.

- Okej, będę - śmieję się.

- Świetnie! Wyślę ci mój adres i godzinę na mess! Do zobaczenia. - Max puszcza mi oczko i odchodzi.

Może wreszcie od wielu nocy nie skończę naćpana?

***

Przychodzę pod dom Max spóźniona. Impreza zaczynała się o 20.

A jest 20:34.

No cóż.

Pukam do drzwi wejściowych.

Um... najbardziej niezręczna chwila.

Nagle drzwi z rozmachem się otwierają:

- O hej! Przyszłaś - wita się entuzjastycznie Max. Ma na sobie jakieś sportowe spodenki i dużą koszulkę na ramiączka. Fajnie zobaczyć kto co nosi naprawdę z szkoły (w końcu tam wszyscy mają mundurki), a Max wygląda jak stu procentowa kapitan koszykówki.

Gorsza siostra - Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz