Twoja Charlie.

3.1K 130 46
                                    

Nie wiem, co się ze mną dzieję.

Z jednej strony jestem szczęśliwsza. Ciągle boli mnie brzuch i szczęka od śmiechu, ale z drugiej strony coraz bardziej wpakowuję się w te gówno.

Biorę coraz więcej. Już nie biorę tylko jednej pastylki i nawet mieszam różne rodzaje. Moje cięcia są coraz głębsze. Mam wrażenie, że przy innych jestem boginią, ale jak zostaje sama w pokoju czuję się jak gówno.

Przy innych jem normalnie, ale jak jestem sama nawet nie myślę o zjedzeniu czegokolwiek. I mam koszmary po, których wszystko wymiotuję.

Boję się powrotu do USA. Moi znajomi znikną, tak samo jak jedzenie babci i znowu całe dnie będę siedzieć w domu. Tutaj mogę chociaż odreagować.

Znowu zaczęłam jeździć na desce. Muszę się praktycznie uczyć od nowa, ale nie jest źle. W sumie lubię to.

Boję się, że w USA po prostu nie wytrzymam.

***

- A ty chcesz, Charlie?

Marszczę brwi. Siedzę właśnie z grupką, którą się zakolegowałam. 

Dalej oczywiście przyjaźnie z moją prawdziwą rodziną. Tymi ludźmi z którymi spędzałam, kiedyś całe dnie i ponownie to robimy. Ale oni nie biorą dragów. Dwie osoby (jest nasz sześciu) jedynie od czasu do czasu pali zioło. Całe dnie spędzam z nimi.

Nie byli źli, że się do nich nie odzywałam przed dwa lata.

Jedynie mnie spoliczkowali, później zwyzywali od debili, ale na końcu przytulili i już było wszystko dobrze.

- No to co, Charlie?

Wzdycham i patrzę na to ma gościu. Gościu ma chyba wszystkie możliwe ecstasy* w tym mieście, co mógł zdobyć. Chuj wie w sumie co to jest. Wolę brać jakieś dragi, które chociaż wiem co to dokładnie jest, a nie... 

Ale w sumie i tak mam w wszystko w dupie.

- No dobra, ale daj tą różową - mówię w końcu.

No co? Jak mam już coś brać coś losowego to chociaż wezmę jakiś ładny kolor.

***

Jest właśnie trzynasta rano.

- Wróć, jak będzie jeszcze jasno!

Krzyk babci urywa się, kiedy zatrzaskuję drzwi. Mamy trzynastą, a ja właśnie mam prostą misje. Odwiedzić mojego ojca.

***

Stoję właśnie przed jego mieszkaniem.

Nie decyduję się na pukanie, a po prostu zabieram zapasowe klucze. Otwieram ostrożnie drzwi i wchodzę do środka.

Od razu czuję zapach brudu i piwa. Mieszkanie wygląda jak melina. Wchodzę dalej i wchodzę cichutko do salonu.

I widzę go.

Śpi na kanapie, tak jak zawsze to robił. Schudł i wygląda jeszcze bardziej mizernie. Podchodzę do niego ostrożnie i staje przed nim.

Obudzić go? Czy nie? Wygląda tak spokojnie. Ma na sobie przepoconą koszulkę, a jego grzywka, którą sam sobie podcina opada mu na oczy.

Powinien już nie spać, ale może miał ciężką noc? Nie wiem, ale chyba nie chcę go budzić.

Odchodzę cicho i idę w stronę mojego pokoju. Mój pokój to malutki prostokącik. Ledwo się tam mieści łóżko, malutkie biurko i taka duża komoda, która robiła mi za szafę.

Zawsze przeklinałam to, że mój pokój znajduję się na końcu mieszkania i, żeby się do niego dostać muszę przejść obok wszystkich innych. Tak najczęściej łapał mnie ojciec, jak był pijany.

Delikatnie otwieram moje drzwi i krzywię się na skrzypienie. Wchodzę.

Wszystko wygląda tak samo. Mam wrażenie, że nic się nie zmieniło. Jedynie co to może wielka warstwa kurzu.

Wyrywam jakąś kartkę z zeszytu i biorę długopis. Zaczynam pisać.

Kochany Tatusiu,

Pewnie jesteś na mnie zły, ale musisz mnie zrozumieć. Nie chciałam iść do szpitala i odkładałam to w czasie, ale czułam się naprawdę okropnie. Naoglądałam się i naczytałam za dużo, żeby nie wiedzieć, że mogę umrzeć.

Nienawidzę cię. Całym moim sercem. Biłeś mnie i myślę, że jesteś psycholem. Wiem, że na początku chciałeś dla mnie dobrze. Wiem, że pewnie to przez twojego ojca, który też stosował na ciebie przemoc. 

Ale i tak cię nienawidzę. Nie chciałeś mnie, nawet po śmierci mamy. Bo w końcu wysyłałam ci pieniądze i byłam na każde twoje skinienie, prawda? Po co masz wychowywać smarkule, jeśli ona ci daję kasę nawet bez tego.

Życzę ci, żebyś umarł jak najbardziej bolesną śmiercią. Mam nadzieję, że umrzesz samotny w tej śmierdzącej kanapie, dusząc się własną śliną.

Nienawidzę cię, ale jeszcze bardziej nienawidzę siebie, że nie jestem w stanie cię zostawić.

Twoja Charlie

Przyklejam list na lodówce i tak po prostu wychodzę. Zostawiam jeszcze 100 dolarów za ten miesiąc.

Zamykam drzwi wyjściowe i opieram się czołem o nie. Boże, czemu jestem tak słaba?

Za już 4 dni wracam do Pensylwanii. Wracam do szkoły, do Hailie i Peety. Znowu całe dnie będę spędzać z ludźmi, którzy są normalni w porównaniu do mnie. Tutaj mam poczucie, że wszyscy jesteśmy wielką rodziną. Wspieramy siebie i nie musimy przed sobą niczego ukrywać, ale też nie żalimy się własnymi smutkami.

No bo komu chciałoby się słuchać, że znowu kogoś pobił ojciec, a matka trafiła na odwyk? Przecież każdy ma tak samo jak ty albo gorzej. Każdy przeżywa codziennie piekło. Nikomu nie chcę się słuchać twoich żalów.

I to jest tak wspaniałe. Mogę pływać przy nich w jeziorze, nie bojąc się, że zapytają o moją krew z ud. Nie zapytają o moje blizny na plecach od pasa ojca i nie zapytają mnie dlaczego bierzesz dragi w wieku 14 lat.

Spędzamy razem czas, żeby o tym wszystkim zapomnieć, a nie sobie przypominać. Nie po to zostajemy pijakami i narkomanami w wieku 14 lat, żeby po prostu sobie sobie przypominać o tym całym gównie.

Jedyne co mi zostało to noce w USA, ale boję się, że tym razem to nie wystarczy. Za dużo udawania, a za mało czasu na to, żeby zapomnieć.

* ecstasy tak zwane MDMA to tak zwany "niedzielny narkotyk", czyli dla osob, ktore biora od czasu do czasu tylko na imprach. to takie kolorowe pastylki. 

czy ja powinnam wam w sumie tlumaczyc rodzaje narkotykow...?



Gorsza siostra - Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz