Nie jestem Monetem.

3.5K 152 295
                                    

Idę spokojnym krokiem do gabinetu Vincenta.

Wątpię, że mi odmówi pójść do galerii handlowej. W końcu chcę wybrać prezent na urodziny mojej babci.

Zaglądam do tajemniczego korytarza. Widzę od razu sylwetkę ochroniarza. 

- Ej! - krzyczę cicho do niego.

On zdziwiony marszczy brwi i odwraca się do mnie.

- Ktoś teraz jest u Vincenta?! 

Ochroniarz robi minę, jakbym pytała go czy słońce świeci w nocy.

Przewracam oczami i nie czekając na jego odpowiedź wchodzę do korytarza.

Nie zastanawiam się jakoś nad konsekwencjami. Wiem, że Hailie sra w majtki na samą myśl przyjścia tutaj, ale mi to już jakoś obojętne. Za dużo razy tu byłam, żeby mnie przerażał zwykły korytarz.

- Panienka nie może tutaj wcho...

- Chcę rozmawiać z Vincentem. - przerywam mu stanowczo.

Po moich słowach następuje moment ciszy.

- Na serio nie mogę tam wejść albo chociaż zapukać? - pytam niedowierzająco.

- Jeśli panienka chce się umówić na spotkanie, trzeba je specjalnie zarezerwować u sekre...

Macham na niego lekceważąco ręką i chcę zapukać do gabinetu, ale w tym samym czasie ochroniarz chwyta mnie w pasie i powala na podłogę.

Uderzam mocno głową w podłogę, aż mi dzwoni w uszach i przez chwilę nie ogarniam co się dzieje.

- No ja pierdolę... - mamroczę i oddycham ciężko. - Chciałam tylko zapukać do drzwi mojego prawnego opiekuna, a ty mnie powalasz? Zwariowałeś, imbecylu?

- Pan Monet jest pani prawnym opiekunem? - Marszczy zdezorientowany brwi.

- Nie, wróżką zębuszką. - Wstaję z podłogi i się otrzepuję. - A jakim innym sposobem miałabym się dostać do Rezyden...

- Co się tutaj dzieje?

Podnoszę wzrok i ku mojemu zdziwieniu zauważam Vincenta.

Ale on nie patrzy w moją stronę, tylko gościa, który mnie powalił.

Najstarszy z braci Monetów ma ten swój stoicki wyraz twarzy, ale sama nie wiem dlaczego bije od niego aura... złości? W stronę ochroniarza?

- Możesz mi wyjaśnić dlaczego ją uderzyłeś?

Nie uderzył, tylko powalił, ale po co mam się wtrącać. 

To nie ja dostaję opieprz, więc co mi tam.

Po skroni ochroniarza spływa kropla potu.

Ktoś będzie miał problemy...

- M-Myśla...

- Źle myślałeś. - Vincent przechodzi na mnie wzrokiem. - Następnym raz jak zrobisz coś takiego, wylatujesz. Charlotte, wchodź.

Posłusznie za nim idę.

Kiedy drzwi od gabinetu są zamknięte, siadamy na przeciwko siebie. Vincent wygodnie się rozsiada:

- Co ciebie do mnie sprowadza? 

- Umm... moja babcia ma za niedługo urodziny.

On marszczy brwi:

- Chcesz ją odwiedzić?

Czy on właśnie pomyślał, że chcę pojechać na inny kontynent na kogoś urodziny?

Mój mózg nigdy nie pojmie bogatych ludzi.

Gorsza siostra - Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz