83.

22 3 0
                                    

- Jak to zabiłeś?!- zapytał zdenerwowany Philip, nie potrafiąc się ruszyć. Matt nie mógł zginąć.. Nie mógł!

- Chciałem zabić kobietę.. Wbiegła tutaj.. Strzeliłem dwa razy.. A później zobaczyłem jak upada.. Jednak to nie była ona.. To nie ją trafiłem..- powiedział upuszczając jedną z broni.- Zabiłem go..- wyszeptał i znów zaczął się śmiać.

Philip podbiegł do Matta, całkiem ignorując Jamesa. Złapał twarz chłopaka w dłonie i przyjrzał się mu. Wtedy Matt lekko zmarszczył brwi na kolejną falę bólu.

- On żyje..- powiedział cicho Philip, patrząc na pozostałych.- W tamtym pokoju jest apteczka, w drugiej szufladzie, w szafce obok okna. Połóż Richarda obok mnie i idź po nią.- zwrócił się do Aarona.- Jeśli szybko nie zajmiemy się jego ranami, to zginie..- powiedział i starł łzy.- Tiger przyjdź do mnie, jestem przy pokoju Adriena.- powiedział do słuchawki.- A ty.- spojrzał na Jamesa.- Weź te leki. Pomogą ci się uspokoić.-wyciągnął z kieszeni tabletki i rzucił ją w stronę wiśniowowłosego.

Aaron szybko wykonał polecenie i odłożył nieprzytomnego na ziemię, a James zażył leki i po chwili sam stracił przytomność.

- Co ty mu podałeś?!- zapytał zdenerwowany Aaron,szybko znajdując się przy chłopaku.

- Nic wielkiego. Jedynie środki usypiające. Wolę jak jest nieprzytomny niż gdy śmieje się jak szaleniec..- powiedział poważnie Philip, powoli związując rany Matta bandażami. Bał się z każdym ruchem nie chcąc zrobić mu krzywdy. Jego pokryte krwią dłonie drżały nie potrafiąc dobrze założyć opatrunku.

- Jestem.- Tiger podeszła bliżej nich całkiem ignorując dziwne spojrzenia Aarona.- Czemu Matt jest ranny?- zapytała szybko. Matt nie powinien zginąć.. Każdy z grupy to wiedział.. I każdy obawiał się Philipa, więc nie chciał zabijać jego przyjaciela.

- Ten idiota go postrzelił..- Philip westchnął. Nie mógł się denerwować.. Nie teraz..

- Idźcie dalej.. Ja się nim zajmę.- kobieta przykuła obok niego poprawiając maskę. Złapała jego czerwoną dłoń i przyjrzała się jej.- Obiecuje na moje życie, że wyjdzie z tego cało.- powiedziała cicho.

- Nie mów tak. Twoje życie nie jest nic niewarte. Jeśli nie będziesz w stanie mu pomóc.. To jedynie zabierz jego ciało..- powiedział przyglądając się Mattowi. Słowa ciężko przechodziły mu przez gardło, ale nie mógł kłamać.. Rany chłopaka były poważne i jasno pokazywały, że może nie być w stanie przeżyć następnej godziny.- Mam nadzieję że wybierzesz to co będzie dla ciebie dobre, Matthewie..- złożył pocałunek na jego czole i wstał. Starł łzy, które znów zaczęły spływać z jego oczu i uśmiechnął się lekko.

Później podniósł Richarda i zaczął iść w stronę wyjścia, każąc Aaronowi wziąć Jamesa.

***
Kilka korytarzy dalej Irvin próbował jakimś cudem wydostać grupę z którą został uwięziony w jednym z pokoi.

- Uspokój się.- Sebastian podszedł do niego, widząc jak wszystko wypada mu z rąk.

- Jak mam się uspokoić? Ktoś nas zaatakował.. Nie wiem, gdzie Percy.. I ty każesz mi się uspokoić?!- zapytał ostro, a mężczyzna westchnął.

- Percy jest z Kevinem i Arturem. Na pewno nic mu nie jest.- chciał go przytulić, ale ten go odepchnął.

- Daj mu chwilę, bo inaczej będzie tylko gorzej.- John położył dłoń na ramieniu kolorowowłosego. Sebastian kiwnął jedynie głową i razem z nim usiadł pod ścianą. Jhon wyciągnął talię kart, którą zazwyczaj używał do magicznych sztuczek i zaproponował grę.

- Jestem wykończony.- Joe przytulił Daniela, tak, że oboje padli na ziemię.

- Co ty robisz?- zapytał zdenerwowany granatowowłosy, gdy ten go przytulił.

- Nie spałem przez ostatnie dwa dni.. Daj mi spokój.. Dodatkowo martwię się o moje kochane laleczki.. A zawłaszcza, tą jedną..

- Marc jest bezpieczny. A ty zostaw mnie w spokoju.- powiedział, chcąc wyrwać się z uścisku.

- Przestań być sztywny chociaż przez chwilę. Potrzebuję wymyślić plan, a nie mogę się skupić.- Joe przyjrzał się mu. Później opadł głową na klatkę piersiową przyjaciela i przymknął oczy. Chciał pomyśleć nad szybkim rozwiązaniem tego całego problemu.

***
Asher mocno przytulił Alexa, który ledwo wydostał się spod gruzu. Był przerażony, gdy usłyszał huk, a później sufit runął w dół, ukrywając pod sobą jego ukochanego.

- Gdzie Anthony?- Alex nie przejmował się tym, że ledwo potrafi ustać, musiał szybko zobaczyć się i z drugim mężczyzną.

- Walczy. Zaraz cię tam zabiorę. Trochę odpocznij.. Masz ranną głowę..- zmartwiony starł krew która płynęła po jego policzku.

- Nie musisz się martwić. Ta rana nie zagraża mojemu życiu.. Chcę pomóc Anthonemu.- zdjął przepaskę z oczu rozglądając się po miejscu. Złapał twarz długowłsego w dłonie i pocałował go czule.- Zabije cie, jeśli stanie Ci się krzywda.- powiedział cicho, a mechanik uśmiechnął się miło.

- Ale jeśli przeżyje i wyjdę z walki bez zadrapania dasz mi pięć tysięcy i niespodziankę.- chłopak zrzucił mu z głowy kaptur i delikatnie go po niej pogłaskał. Nie chciał przypadkiem zrobić mu krzywdy.

- Jeśli bez żadnego zadrapania to dam Ci nawet siedem i dużą niespodziankę.- uśmiechnął się i spojrzał na korytarz.- Ale teraz chodźmy już. Nie chce, aby Anthony musiał walczyć sam.

- Przecież wiesz, że to lubi. Wręcz uwielbia ten pełny nienawiści wzrok przeciwnika na swoim ciele.. Uważa to za niesamowite.- Asher przyjrzał się ukochanemu, którego oczy przybrał swój mroczny tryb.

- Zabije tego, kto choćby na niego spojrzał.- warknął zdenerwowany i ruszył przed siebie. Ciemno włosy jedynie zachichotał, po chwili do niego dołączając.

Gdy dostrzegł mężczyznę, który przykładał nóż do szyi Anthonego jego złość przekroczyła limit. Asher przytulił go jednak od tyłu nie pozwalając mu tam podejść. Widział jak Anthony dobrze się bawi, rozmawiając po francusku z pięknym panem. Doskonale rozumiał każde słowo i wiedział, że ten po prostu go podrywa.. Dlatego czekał.

- Pozwolisz mu bawić się z naszym słoneczkiem?- przejechał językiem po szyi Alexa.

- Nie.. Pobawię go oczu, języka i wszystkich kończyn.- odpowiedział, z szalonym uśmiechem. Gest ukochanego jedynie zachęcał go do działania.

- Więc zostawię ci go, a później ukarzemy Anthonego za to, że zachował się w taki sposób.- podał mu swój ulubiony długi nóż.

Widząc to, Anthony odepchnął od siebie przystojniaka, zostawiając go, by jego ukochany mógł wyładować swój gniew.

- Dobrze się bawiłeś?- zapytał Asher całując jego nos.

- Oczywiście.. Widziałeś go? Nie umiał oderwać wzroku, od tak pięknej osoby jak ja. Zazdroszczę mu.. Alex nigdy nie patrzył na mnie tym niesamowicie szalonym spojrzeniem.. To smutne, że ukrywa je, bo boi się,że nas skrzywdzi..- oparł się dłonią o jego ramię, przyglądając się niesamowitej scenie przed nim. Alex pozbywający się wroga, wyglądał teraz tak pięknie, że ledwo powstrzymał się przed podejściem bliżej.

- To u niego normalne.. Jeszcze chwilę temu leżał pod gruzem, ale teraz tak szaleje.. Robi to dla nas.. Słodziak..- podsumował mechanik.

Naćpany MiłościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz