~Kirino Ranmaru x Shindou Takuto~

257 10 6
                                    

- Może już skończysz na dzisiaj? - spytał.
- Jeszcze nie. Musi mi się w końcu udać. - wstał.
- Shindou. Proszę.

/Kirino pov/

Spojrzałem na niego prosząco.
- Kirino... ja muszę być lepszy. Jestem kapitanem. Jestem za słaby. Za słaby żeby nim być. - wydusił.
- Jesteś najlepszym kapitanem jakiego mogliśmy i możemy mieć.
- Wracam do treningu. - ruszył w stronę piłki.
Odszedłem bez słowa. Od kilku dni Shindou naprawę ostro trenuje. Martwię się. Ciągle trenuje. Rano, południe, wieczór. Ostatnio nawet widziałem że trenował w nocy. Założyłem bluzę i usiadłem na schodach przyglądając się mu. Co mam zrobić?

~skip time~

Obudziłem się w jakimś łóżku. Szybko się podniosłem. Poznałem ten pokój. Odziwo byłem w nim sam. Czy to znaczy że wczoraj na tych schodach ja zasnąłem?
- Dzień dobry. - do pokoju wszedł brunet w stroju klubowym.
- Tylko mi nie mów że zamierzasz iść trenować.
- Właśnie się wybieram.
- Shindou. - popatrzyłem na niego z uwagą.
- Przestań. Jeszcze sobie coś zrobisz. Proszę.
- Nie. Nie mogę.
- Od kiedy już w ogóle nie mam na ciebie wpływu? - chyba trząsł mi się głos.
- Ja po prostu muszę być lepszy. Rozumiesz? Muszę. - i wyszedł.
Miałem łzy w oczach. Tak bardzo się martwię. Szybko wstałem i ruszyłem za nim.
- Poczekaj. Proszę. - podbiegłem do niego.
- Daj ty mi w końcu spokój. - podniósł trochę głos i poszedł.
Już za nim nie poszedłem. Te słowa naprawę mnie przeszyły. Wyszedłem od niego. Poszedłem do siebie. Cały czas słyszałem te słowa w głowie. Przecież ja chce mu pomóc. Jest moim najlepszym przyjacielem. Albo nawet... nie wiem... nie ważne. Wróciłem do domu i rzuciłem się na łóżko. Co mam zrobić?

~skip time~

- Weź tu wywietrz. - usłyszałem.
Podniosłem się. Chyba znów przysnąłem. Poznałem po głosie że oczywiście nie był to nikt inny niż Karyia.
- Już lecę. - opadłem na łóżko.
- Rusz się. Chodźmy gdzieś.
- Nie chcę. - westchnąłem.
- Co ci? Znów jakiś dramat? - usiadł obok.
- Co ja mam zrobić? Widziałeś jak Shindou się zachowuje. - mruknąłem.
- Czasem nie możesz zrobić nic. Nie możesz pomóc komuś kto tego nie chce. - powiedział (chyba nigdy nie usłyszałem od niego czegoś tak normalnego i mądrego)
- Ale to mój... - przerwałem.
- ... przyjaciel.
- Nie wiem. Skoro nawet ty już na niego nie działasz.
Podniosłem się i rzuciłem poduszką w ścianę.
- Ugh.
- Dobra, dobra zostaw ją. Biedna podusia, co ona ci zrobiła?
- Jezus Karyia ile ty masz lat? - znów się położyłem.
- Ale to ty właśnie siedzisz tu zamiast iść do niego. - prychnął.
Może on nie jest taki głupi? Szybko wstałem. Muszę coś zrobić. Wybiegłem z domu. Od razu ruszyłem na boisko. Wiedziałem że tam będzie.
Był już wieczór. Dotarłem na boisko. Był tam. Sam. Widziałem z jaką agresją kopie do bramki.
- Shindou! - zbiegłem na dół.
- Znowu ty? - chyba nie był tym zachwycony.
- Tak. Nie przestanę póki mi się nie uda. - jego słowa były trochę przykre ale nie dałem tego po sobie poznać.
- Ugh no jak musisz? - odwrócił się.
Usiadłem na schodach. Obserwowałem go tak chyba ze 3 godziny. Sam już nie wiem. Było mi tak przykro patrzeć jak się męczy. Zrobiło się ciemno. Nawet nie wiem która była godzina.
- Mógłbyś już przestać? Co ty robisz? To do ciebie niepodobne. - w końcu wstałem.
Miałem tego dość. Popatrzył na mnie zdziwiony.
- No? Jesteś najbardziej rozsądną i mądrą osoba jaką znam.
- Już ci mówiłem. - rzucił.
- Ale to nie jest prawda. Shindou. Proszę. Pomyśl. To nie jest dobre. - podszedłem bliżej.
- Ja.... - przerwał.
Upadł na kolana. Podbiegłem do niego i położyłem rękę na plecach.
- ...wiem. - dodał cicho.
Usiadłem obok. Na środku boiska. Nie patrzył na mnie. Spuścił głowę.
- Ja po prostu chce być lepszy. Jestem zbyt słaby. Naprawdę. - ujrzałem że lecą mu łzy.
- Shindou... - przysunąłem się.
- ... ja nie jestem wystarczająco dobry. Kirino nie widzisz tego? Dalibyście radę bezemie. - naprawdę zaczął płakać.
Nic już nie powiedziałem. Po prostu mocno go przytuliłem. Był osłupiony. Po chwili poddał się. Objął mnie chyba całą swoją siłą. Słyszałem jego nierówny oddech. Ścisnął moją bluzę i płakał.
- Nie. - szepnąłem.
- Hm? - pociągnął nosem nieodrywając się ode mnie.
- Nie dalibyśmy sobie rady.... ja bym nie dał. - powiedziałem.
Poczułem że robi się zimny. I był bardzo poobijany. Było już ciemno i zimno a miał na sobie tylko koszulkę.
- Chodź. - wstałem razem z nim.
Wziąłem go pod rękę i poszliśmy w stronę mojego domu. Weszliśmy. Pomogłem mu usiąść. Nic nie mówił. Przyniosłem mu koszulkę i spodnie. Poszedł do łazienki. Przygotowałem drugi koc i poduszkę. Zrobiłem herbatę. Wszedł do pokoju. Miał na sobie moją koszulkę i moje spodnie. Lekko mokre włosy i rumieńce. Przyznam że całkiem podobał mi się ten widok. A nawet bardzo. Delikatnie usiadł na łóżku. Przysunął się do ściany i syknął. Chyba mocno się poobijał. Nie dziwię się po tylu treningach. Siadłem obok. Zsunął się niżej. Podałem mu koc. Przykrył się nim i położył. Podałem mu herbatę. Napił się. Teraz ja poszedłem do łazienki. Jak już wychodziłem spod prysznica zorientowałem się że nie wziąłem koszulki. Będę musiał tam wyjść i ją wziąć. Chyba się spalę.

/Shindou pov/

Leżałem na jego łóżku. Całkiem fajnie. Czułem że robi mi się cieplej. Nagle wszedł do pokoju. W samych spodenkach i ręcznikiem na plecach. Z rozpuszczonymi i mokrymi włosami. Wyglądał jeszcze lepiej niż codziennie. Podszedł do szafy i wziął koszulkę. Czy to dziwne że podoba mi się to jak wygląda? Sam nie wiem ale chyba trochę się zapatrzyłem.

/Kirino pov/

Nie sądziłem że będzie się aż tak gapić. To dobrze? Spaliłem buraka. Wróciłem szybko do łazienki. Odetchnąłem i założyłem koszulkę. Wytarłem dokładnie włosy i rozczesałem je. Związałem delikatnie. Wrzuciłem ubrania do kosza na pranie. Wyszedłem. Zasnął. Zakryty kocem do głowy z wypiekami na twarzy. Wyglądał słodko. Chyba mi się to podobało. Ale przecież to mój przyjaciel. No nic. Położyłem się obok. Chwilę klikałem coś w telefonie. Odłożyłem go. Odwróciłem się na plecy. Spojrzałem na chłopaka. Będziemy spać w jednym łóżku. Muszę przestać. On na pewno tego tak nie odbiera. Nagle się przysunął. Przytulił mnie. Nadal miał zamknięte oczy. Byłem trochę zdziwiony. Też go objąłem.
- Kirino...? - szepnął.
- Co tam? - mruknąłem zaspany.
- Wiesz... ja znaczy ty... - zmarszczył nos.
- ... bardzo cię lubię.
Tak bardzo miałem ochotę go pocałować. Zrobiłem to. Chyba mu się spodobało bo gdy tylko się oderwałem on też mnie pocałował. Położyliśmy się spowrotem i się przytuliliśmy.
- Kirinooo... dziękuję. - uśmiechnął się.
Też to zrobiłem. Wtulieni w siebie zasnęliśmy.

p.s. ogarnęłam czemu mi się nie chciało pisać shotów wcześniej
mianowicie nie oglądałam inazumy
odkąd go weszła na tvp abc i zaczęłam oglądać spowrotem chce mi się pisać i wymyślać coś
nie wiem co następne ale coś na pewno XDD

~One shoty inazuma eleven~Where stories live. Discover now