Rozdział 3

672 19 0
                                    

* teraźniejszość*

Pov Vittoria

Nic mu nie odpisałam. Nawet nie zamierzałam, dopóki nie dostałam kolejnych trzech wiadomości. Ostatnia totalnie mnie rozwaliła i skłoniła do przemyślenia całego życia jeszcze raz.

Enzo.Brunetti_: Mogłabyś mi w końcu odpisać.

Enzo.Brunetti_: Nadal jesteś obrażona?

Enzo.Brunetti_: W końcu to nie moja wina i dobrze o tym wiesz.

Wiedziałam o co mu chodzi, ale nie zgadzałam się z nim. To była jego wina. To nie ja doprowadziłam do tego.

To nie przeze mnie Vivi zniknęła. To nie przeze mnie popełniła samobójstwo. Wszyscy oskarżają Adriena, ale to również nie jego wina. Jedynym w czym zawinił - o ile tak to można nazwać - to swoją oschłością. Nigdy nie był szczególnie uczuciowy, ale kurwa bez przesady. Zresztą Vivian musiała wiedzieć z kim się wiąże.

Enzo nigdy nie był święty. Wiedziałam o tym wtedy i wiem to teraz. Nienawidził swojej siostry. Nigdy nie wiedziałam do końca dlaczego tak było. Nigdy mi się z tego nie tłumaczył. Może myślałam, że ma taki sam powód jak ja? Vivi była po prostu tępa i przebywanie z nią w jednym pomieszczeniu groziło utratą połowy IQ. Może to za mało by kogoś nienawidzić, ale spędzanie z nią czasu zwyczajnie irytowało. A tym bardziej, że spędzałam z nią czas pod przymusem.

Wszyscy obwiniali Adriena, bo Sergio był jego ojcem. Gdyby nie on ta szmata nigdy nie poznałaby go i nadal by żyła, ale tyko ja wiem czego dopuścił się Lorenzo.

Z zamyślenia wybudził mnie dźwięk telefonu.

Wywołałam wilka z lasu...

Pieprzony Enzo do mnie dzwonił. Wdech i wydech.

Nie wiem czy jest sens odbierać. Szczerze wątpię. Tylko z jednej strony chciałabym wiedzieć po chuj do mnie dzwonił.

Odebrałam. Ciekawość wygrała.

- Halo?

- Czemu mi nie odpisujesz? - poczułam pieprzony dreszcz. Jego głos... był wkurzony. Nie do końca rozumiałam dlaczego.

- Bo nie? - pyskówka na poziomie pięciolatki... Vittoria wysil mózg..

- Słoneczniczku...

- Po pierwsze nie dzwoń do mnie. Po drugie nie mów tak do mnie...

- A po trzecie spierdalaj... Znam ten twój tekst już na pamięć - parsknął - Wymyśl coś ciekawszego.

- Odpierdol się - w słuchawce znów rozbrzmiał jego śmiech - Czego ode mnie chcesz? - śmiech ucichł. Nastąpiła cisza. Czekałam na odpowiedź, ale się chyba jej nie doczekam - Spierdalaj - już miałam się rozłączyć gdy zaczął mówić.

- Słoneczniczku ja chcę się tylko z tobą pogodzić... Może być nawet w łóżku - prychnęłam.

Jebany zboczeniec.

- Nigdy więcej mnie nie dotkniesz - warknęłam i już nie zważając na to co mówił dalej, rozłączyłam się.

Nawet nie chciałam powstrzymywać emocji. Ten chuj właśnie mi wypomniał mój pierwszy raz... nawet jeśli go nie żałowałam to, to był cios poniżej pasa. Nie byłam idealna, ale to była przesada. On zrobił to specjalnie. Potwierdził to jego śmiech.

Chuj będzie mi wypominał, że mnie rozdziewiczył. Ja się kurwa nie prosiłam. Samo tak wyszło.

Tym jednym telefonem wkurwił mnie jak nikt inny.

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now