Rozdział 9

460 14 1
                                    

*teraźniejszość*

Pov Vittoria

Czy naprawdę każdy musi mnie denerwować?

Weszłam do sklepu, a za mną oczywiście i on.

A ja się zastanawiałam czemu nie mam chłopaka... kiedy chodzi za tobą metr dziewięćdziesiąt keratynowych mięśni to ciężko o zainteresowanie. Tym bardziej jeśli wygląda jak twój ojciec. Czasami się zastanawiam co by było jeśli byłby z dziesięć lat młodszy. Wtedy ojciec na pewno by go do nie mnie przydzielił, ale nie wiem jaki problem zainteresować się dużo starszym facetem. W końcu to tylko dwadzieścia lat więcej, chyba.

Może by się zgodził na coś, ale on pamiętał mnie jak byłam dzieckiem, to się nie godzi. Znając życie kiedyś walnąłby tekstem, że pamięta jak mnie przewijał.

Weszłam do alejki z herbatami i tego typu rzeczami.

Moim celem była melisa. Zaczęłam przeszukiwać półki, aż znalazłąm odpowiednie pudełko. Odwróciłam się z zamiarem odejścia, ale Vito musiał mnie zatrzymać.

- Po co ci to? - spytał mierząc wzrokiem paczkę w mojej dłoni. Zamknęłam oczy.

- A po co ludziom melisa? - spytałam wymijając go. Złapał mnie za ramie przez co musiałam się zatrzymać.

- Nie potrzebujesz tego - odparł i zabrał mi pudełeczko.

Bo on wiedział czego potrzebuję. Zabrałam mu je z powrotem i już bez zatrzymywania udałam się do kasy samoobsługowej. Zeskanowałam kod i wyjęłam kartę. Niestety w ostatniej chwili została mi wyrwana.

- Vittoria, nie denerwuj mnie...

- Widzisz ty też skorzystasz - parsknęłam i próbowałam wyrwać mu plastik. Uniósł rękę wysoko i się uśmiechnął - Vito! Oddaj.

- Nie.

- To tylko jebana melisa. Nie umrę od tego.

- Słownictwo - upomniał mnie. Westchnęłam i rozejrzałam się. on zdezorientowany również to zrobił i wtedy kopnęłam go w jaja. Skulił się, a ja wyrwałam mu kartę - Kurwa Vittoria!

Zapłaciłam i wyszłam. Wsiadłam do auta i czekałam aż przyjdzie. Dochodził do siebie dość długo co utwierdziło mnie w przekonaniu, że mocno oberwał. Wsiadł do auta. Jego włosy były ogromnym nieładzie, a twarz wykrzywiała się w złości.

- Ostatni raz mnie kopnęłaś - odparł i odjechał z parkingu.

- Dobrze wiesz, że nie - usiadłam wygodnie i zapięłam pas.

- Mam iść do twojego ojca?

- Szerokiej drogi - parsknęłam.

On zaczyna mnie śmieszy. On naprawdę sądzi, że mojego ojca to będzie obchodziło? Czterdziesto letni facet nie umie sobie poradzić z dwudziestolatką.

Spojrzał na mnie z uniesioną brwią.

- Serio miłej podróży - zamknął oczy i westchnął.

- Znam cię odkąd wyrosłaś z pieluch...

Wiedziałam.

- I co w związku z tym? Chcesz wrócić do tych czasów? Chcesz bym była twoją baby girl? - zaśmiałam się głośno, a mężczyźnie nie było do śmiechu. Po raz kolejny westchnął i przetarł twarz. Zacisnął palce na nasadzie nosa i przeklnął.

- Vitti proszę cię... powagi. Wiem, że masz dwadzieścia lat i chcesz się wyszaleć, ale czasami jednak się zastanów.. - zaczął swój wykład, a ja przewróciłam oczami - Jeszcze raz przewrócisz oczami, a przełożę cie przez kolano - rozszerzyłam oczy.

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now