Rozdział 7

522 14 0
                                    

*teraźniejszość*

Pov Vittoria

Weszłam do gabinetu brata i westchnęłam. Przy biurku siedział przygarbiony Adrien. Nawet na mnie nie spojrzał tylko dalej wypisywał jakieś tabelki.

- Pamiętasz co ja tu robię czy nie koniecznie? – odwrócił wzrok od kartek. Spojrzał na mnie znudzony.

- Pamiętam – mruknął i wrócił wzorkiem do dokumentów. Przewróciłam oczami i podeszłam bliżej niego. Zamknęłam mu laptop przed nosem. Przymknął powieki – Możesz już iść? – spytał zirytowany.

- Idziesz ze mną – oznajmiłam, a jego palce zacisnęły się na nasadzie nosa. Był bardzo zirytowany.

- Po co?

- Bo tak mówię – niechętnie wstał i ruszył za mną. Weszliśmy po schodach i brunet zaprowadził mnie do pokoju brunetki. Larissa leżała na łóżku z zamkniętymi powiekami. Spała z lekkim uśmiechem na ustach i tak powinno zostać. Boję się co się stanie gdy ona już odkryje prawdę. Ona się złamie. I tego boję się najbardziej.

Bo ona niczemu nie zawiniła. To Adrien jest chujowy.

- Śpi – stwierdził, a ja przeniosłam na niego wzrok.

- Serio? Myślałam, że łowi ryby – spojrzał na mnie jak na idiotkę.

- Musisz być taka irytująca od samego rana? – on nawet nie wszedł do środka.

- A ty musisz być takim debilem od urodzenia? – usiadłam na łóżku i po chwili oczy dziewczyny się otworzyły – Hejo, Lari.

- Dzień dobry, śpiąca królewno – wtedy wszedł do środka i usiadł na fotelu.

- Jest ósma rano, a to, że ty wstajesz o piątej rano, nie znaczy, że każdy musi. Daj jej spokój – westchnęłam i wstałam z łóżka. Podeszłam do jej szafy. Zaczęłam przeglądać ubrania na półkach. W ręce wpadła mi fioletowa bluzka i legginsy. Brunetka wstała z łóżka i wyjęła do tego jakiś szary materiał – Daj spokój. Jest wiosna, na dworze ponad dwadzieścia stopni – zabrałam jej kardigan i schowałam z powrotem do szafy. Z wymuszonym uśmiechem wzięła ode mnie ubrania i zniknęła za drzwiami łazienki.

- Myślisz, że...? – zaczęłam nie do końca wiedząc jak skończyć.

- Co? – spytał zdezorientowany.

- Nieważne, po prostu mam paranoje – albo jestem jasnowidzem.

- Gadaj jak już zaczęłaś – westchnął.

- Jest ciepło.

- No i co w związku z tym?

- Widziałeś ją w bluzce nie zakrywającej nadgarstków? – spytałam ciszej, ale sądząc po jego minie mało go to obchodziło. Wydawał się wręcz zdenerwowany, że śmiałam to zasugerować.

- Kobieto to, że tobie jest ciepło nie znaczy, że jej też musi. Nie szukaj dziury w całym. Co niby sugerujesz? Że się tnie? Nie przesadzaj.

Może miał racje? Tylko według mnie nosić golfy wiosną gdy jest naprawdę ciepło nie jest normalne.

- Ja tylko dziele się swoimi spostrzeżeniami – pokiwał głową. Po chwili Larissa wyszła z łazienki.

- Idziemy? – spytała cicho.

- Tak – podeszła do mnie – Adrien zawieź nas – oznajmiłam mu, a ten uniósł brew. Podeszłam do niego i spojrzałam w górę. Moje geny były ubogie w wzrost. Nawet brunetka była ode mnie wyższa.

- Może jakieś proszę? – spytał i mnie minął – Okej. I tak muszę jechać do ojca.

****

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now