Rozdział 13

450 16 2
                                    

*teraźniejszość*

Pov Vittoria

- Mówi ci coś nazwisko Komarov? - gdy tylko usłyszałam to nazwisko wiedziałam co musiałam zrobić.

Vito gdy zobaczył moją minę zamilkł.

Anton Komarov największy wróg Lorenzo. Widziałam go raz w życiu i... miałam nadzieję, że ostatni.

Chwila... Przecież on nie dałby się tak łatwo złapać. Chyba, że... Nie.

- Musisz mi powiedzieć co wiesz - przerwał ciszę. Pokiwałam głową i otrząsnęłam się ze wspomnień.

- Anton Komarov był... W sumie chyba nadal jest wrogiem Enzo.

- Oczywiście - prychnął - Wszystko co złe sprowadza się do niego.

Co racja, to racja...

Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić dalej.

- Już kiedyś mi groził. Poszłam z Enzo do takiego jednego klubu... Już nie pamiętam nazwy. Piliśmy i przez przypadek na niego wpadłam. Byłam pijana i nie zauważyłam go, jeszcze wylałam na niego drinka. Wściekł się. Zaczął mnie szarpać, a gdy Enzo to zauważył... Uderzył go. Długo nie chciał mi powiedzieć kim on był, ale w końcu to z niego wyciągnęłam - spojrzałam na niego, lekko speszona.

- Sądzisz, że nęka cię za zniszczoną koszulę? Vitti tacy jak oni mają ich na pęczki. To...

- Chodzi o Enzo - dokończyłam za niego.

Oczywiście, że o niego chodzi. Niby kurwa o kogo innego?

- Musiał mu zaleźć za skórę - stwierdził i usiadł obok mnie na łóżku. Przeniosłam na niego wzrok i chyba myśleliśmy o tym samym.

- Mówiłeś, że wyjechał z kraju.

- Myślisz, że obrał sobie za kierunek Rosję? - spytał, dobrze znając odpowiedź.

Czyżbym musiała się z nim skontaktować?

- Powiesz mojemu ojcu? - spytałam, głęboko wierząc, że się zlituje i tego nie zrobi. Z jednej strony chciałam by to wszystko rozeszło się po kościach, ale wiedziałam, że tak się nie stanie. Z drugiej jednak czułam, że będę musiała z własnej przymuszonej woli się do niego odezwać.

- Wiesz, że muszę - pokiwałam głową - Grozi ci niebezpieczeństwo - powiedział wstając. Westchnęłam i podniosłam się na nogi.

- Mógłbyś coś dla mnie zrobić? Zanim powiesz ojcu - odwrócił się w moją stronę. Spojrzał na mnie z uniesioną brwią. Skinął - Możemy pojechać w jedno miejsce?

Nie wiem czemu ciągnęło mnie do tego miejsca. Coś w głębi mnie kazało mi tam pojechać.

- Gdzie?

- Do opuszczonego budynku za miastem - zmarszczył brwi. Patrzył na mnie jakbym oszalała.

- Gdzie? Zwariowałaś?

- Do pustostanu za miastem - westchnął.

- Po co ty chcesz tam jechać?

- Po prostu tego potrzebuję - pokiwał głową - Możemy jechać teraz?

- Dobrze. Jesteś już gotowa czy...? - spytał stając w drzwiach. Odpowiedziałam, że możemy jechać i wyszliśmy z mojego pokoju.

Było wcześnie rano. Jeszcze trochę ciemno. Rodzice na szczęście jeszcze spali i raczej nie będą ode mnie niczego chcieli od rana. Wsiedliśmy do auta i zaczęłam go nawigować by trafił na miejsce.

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now