Rozdział 18

400 13 0
                                    

*cztery lata wcześniej*

Pov Vittoria

Minął tydzień. Cały pieprzony tydzień zastanawiałam się na słowami Adriena. Z czasem wiem, że miał rację, ale nie miałam odwagi porozmawiać o tym z Enzo. Zresztą Vivian na pewno z nim rozmawiała tak jak brunet ze mną. Tego jestem pewna.

Boję się z nim porozmawiać, bo mimo wszystko poczułam się przy nim doceniona i nawet mogłam powiedzieć, że kochana. To było coś o czym oglądałam filmy i seriale.

To co było między nami było niestosowne, zakazane, ale cholernie chciałam czuć smak tego jeszcze bardzo długo. Ten zakazany owoc był czymś za co chciałam iść do piekła.

Enzo: Tam, gdzie zawsze, za godzinę?

Powinnam odmówić. Naprawdę powinnam, ale może to jest okazja by z nim pogadać?

Ja: Do zobaczenia.

Enzo: Przyjadę po ciebie.

Uśmiechnęłam się.

Od razu zeszłam z łóżka i udałam się do łazienki. Musiałam się ogarnąć. Miałam dość mało czasu, więc musiałam wziąć szybki prysznic. Woda spływała po moim ciele spłukując pianę. Zdążyłam lekko się odprężyć. Czułam się nawet dobrze, gdy patrzyłam w lustro. Szybko założyłam świeżą bieliznę i weszłam do pokoju by wybrać jakieś ubrania. Dzisiaj było wyjątkowo chłodno. Wybrałam niebieski top na długi rękaw oraz czarne jeansy z prostymi nogawkami. spojrzałam na zegarek i odetchnęłam. Zostało mi pół godziny, więc na szczęście się nie spóźnię.

Z powrotem weszłam do łazienki i wyjęłam kosmetyczkę. Zrobiłam sobie delikatny makijaż. Tylko korektor, tusz do rzęs i puder. Pokusiłam się jeszcze o przejechanie owocową pomadką po ustach.

Gdy byłam już gotowa zostało mi tylko wymknięcie z domu. Był już wieczór, zaraz będzie dobijać dwudziesta pierwsza. Niestety Vito kończy zmianę o dwudziestej trzeciej. Szatyn stał przed drzwiami. Założyłam na siebie za dużą podkoszulkę i stare dresy. Mogło to wyglądać bardzo źle, ale trudno. Otworzyłam drzwi i ziewnęłam.

- Boli mnie głowa. Mógłbyś przynieść mi coś przeciwbólowego? - pokiwał głową - Dziękuję - wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Przykryłam się kołdrą i po chwili w drzwiach stanął ochroniarz. Podał mi paczkę tabletek i szklankę wody. Podziękowałam skinieniem głowy - Pójdę spać, nie wchodź, chyba, że to coś ważnego - pokiwał głową.

- Dobranoc - wyszedł. Nawet nie zwrócił uwagi, że nie połknęłam tabletki. Na szczęście nie musiałam tego robić. Szybko zdjęłam z siebie kołdrę i piżamę.

Położyłam na łóżku poduszki tak by myślał, że naprawdę śpię. Wzięłam telefon i napisałam chłopakowi, że już wychodzę. Usiadłam na parapecie okna i zeszłam na rynnę i skoczyłam na parapet bliżej ziemi. Udało mi się zejść na dół. Udałam się w kierunku tylnego wyjścia na las. Na szczęście furtka była otwarta. Lekko zaskrzypiała, gdy ją otworzyłam, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Wyszłam i nikt tego nie zauważył.

Przeszłam kawałek pieszo i przede mną pojawiło się auto blondyna. Wsiadłam do środka i ledwo usiadłam, a wargi chłopaka spoczęły na moim policzku. Uniosłam kąciki ust w półuśmiechu.

- Cześć słoneczniczku - chyba coś mi się przekręciło w żołądku na dźwięk jego głosu.

- Cześć.

Szybko dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy na dach. Było pięknie, zresztą jak zawsze. Słońce powoli zachodziło malując przy tym na niebie pomarańczowo złoty obraz. Usiadłam na karwędzi.

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now