Rozdział 12

438 17 0
                                    

*cztery lata wcześniej*

Pov Vittoria

Enzo: Cześć Słoneczniczku.

Enzo: Odpisz łaskawie.

Nie zamierzałam. Najpierw mnie spławia, a potem oczekuje, że mu odpiszę? No chyba nie. Nie będę odpisywać. Niech wie, że jestem obrażona. Nie ma tak dobrze.

Wyłączyłam telefon i udałam się pod prysznic. Zamknęłam drzwi na klucz i po chwili moje ubrania leżały na podłodze. Spojrzałam na lustro i westchnęłam. Choćbym nie wiem jak się starała płaski brzuch chyba nie jest mi pisany. Może nie jest on jakoś szczególnie widoczny, ale i tak wolałabym by nie było go widać. Mama zawsze mi powtarzała, że muszę być chuda by ktokolwiek się mną zainteresował. Z czasem zaczynam myśleć, że jednak mogła mieć trochę racji. Ona ma figurę modelki. Ja by taką osiągnąć chyba musiałabym się zacząć głodzić. Chcę tego uniknąć, ale z każdym dniem się do tego przekonuję. Za to babcia od strony mamy rzuca we mnie żartami typu „ Jeszcze trochę i się w drzwi nie zmieści". Ja warzę ledwo pięćdziesiąt kilo. Wiem, że to tylko przytyki kobiety, która została zjechana przez życie i nie ma w tym prawdy, ale są takie dni, że zaczynam wierzyć w jej słowa. To są takie randomowe momenty gdy patrzę w lustro za długo.

Otrząsnęłam się z natrętnych myśli i weszłam do wanny. Wanna napełniała się wodą, zakrywając moje ciało pianą. Gorąca ciecz parzyła mi skórę w przyjemny sposób mnie odprężając. Odchyliłam głowę do tyłu i wzięłam głęboki wdech. Sięgnęłam po szampon i zmoczyłam włosy.

Szybko się umyłam i owinięta w ręcznik stanęłam przed lustrem. Rozczesałam włosy i chciałam się ubrać gdy zauważyłam, że nie zabrałam ze sobą piżamy. Oczywiście. Przewróciłam oczami i przekręciłam zamek w drzwiach by wyjść z pomieszczenia. Podeszłam do łóżka, na którym zostawiłam koszule nocną i prawie dostałam zawału.

Na fotelu przy oknie siedział nie kto inny jak Lorenzo Brunetti.

- Kurwa - warknęłam gdy ręcznik delikatnie zsunął mi się z ciała. Od razu go poprawiłam i mocniej ścisnęłam w dłoni materiał - Co ty tu robisz? - spytałam próbując jak najbardziej się zasłonić. Materiał ręcznika ledwo sięgał mi za tyłek. Nie czułam się jakoś szczególnie komfortowo.

- Nie odpisywałaś - odparł na co uniosłam brew.

- To było tak ważne byś musiał mnie odwiedzić? - syknęłam idąc z kierunku drzwi od łazienki.

- A dlaczego nie mogę cie odwiedzić? - wstał z fotela, a mi zrobiło się jakoś cieplej. Zrobił kila kroków w moją stronę i stał przez to bardzo blisko.

- Nie życzę sobie niezapowiedzianych wizyt - odpowiedziałam walcząc z zamknięciem oczu.

- Ach, tak? - uniósł dłoń i jego palce musnęły mój podbródek - Nie spodziewałem się zastać cię... - uciął by znaleźć odpowiednie słowa, za które i tak dostanie w policzek - W takim stanie - dokończył na co zmarszczyłam brwi - Oh, wiesz o co mi chodzi.

Parsknęłam odtrącając jego rękę.

- Coś nie tak? - spytał lustrując mnie wzrokiem, poczułam się naga. Patrzył na mnie jakby dobrze wiedział co skrywam pod ręcznikiem i widział to nie raz. Nie zamierzałam mu tego pokazywać. Nie potrafiłabym.

- Możesz wyjść?

- Nie, a dlaczego? - uśmiechnął się bezczelnie. Przymknęłam powieki by znaleźć w sobie siłę by mu jednak nie przyłożyć.

- Jak już dobrze zauważyłeś, nie jestem ubrana - odparłam starając się by mój głos brzmiał niemiło - I chciałabym się ubrać - zanim zdążył się wtrącić dodałam - Bez widowni.

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now