Rozdział 14

409 15 0
                                    

*cztery lata wcześniej*

Pov Enzo

Klęczałem przed nią. O dziwo mój wzrok spoczął na jej oczach. Patrzyła na mnie z zaczerwienionymi oczami, pełnymi łez. Nie wiedziałem co pchnęło ją w takie kompleksy. Wygląda bosko, niczym bogini.

- Daj spokój - westchnęła - Nie chcę cię wyganiać, ale...

- To tego nie rób - przerwałem jej - Słoneczniczku...

- Źle się czuję - westchnęła, unikając kontaktu wzrokowego.

- Pozwól, że poprawię ci humor - podniosłem się z kolan i spojrzałem na nią z góry - Zabiorę cię z dala od tych problemów, obiecuję - spojrzała na mnie z nikłym uśmiechem i skinęła.

- Niech ci będzie - podałem jej dłoń by wstała z materaca i podałem jej swoją bluzę. Uśmiechnęła się pod nosem. Bez słowa ją założyła. Jej drobne ciało zniknęło w ogromnym ubraniu. Schowała ręce w rękawach, a ja podszedłem do okna – Enzo?

- Wychodzimy - odparłem, siadając na parapecie.

- Nie możemy drzwiami?

- A chcesz by mnie rozstrzelali? Nikt nie może wiedzieć, że tu jestem - pokiwała głową i zbliżyła się do mnie. Okno było na tyle duże by mogła przełożyć nogę i usiąść obok mnie. Była lekko przerażona - Nic ci nie będzie. Nie spadniesz.

- Skąd wiesz?

- Bo wiem. Zejdę pierwszy i będę cię łapać, ciamajdo – po tych słowach osunąłem się na rynnę. Postawiłem stopę na wystającej śrubie. Byłem tylko dwa metry nad ziemią. Skoczyłem na parapet okna, robiąc przy tym mały hałas. Z okna zeskoczyłem na kostkę. Spojrzałem w górę na blondynkę. Pokręciła głową.

- Nie dam rady.

- Dasz radę. Najwyżej cię złapię - zauważyłem, że zaczęła się lekko trząść. Posłałem jej pokrzepiający uśmiech. Po chwili wychyliła się by złapać rynnę, tak jak ja wcześniej. Postawiła stopę na śrubie i powoli zsuwała się na parapet. Stanęła na parapecie i patrzyła na mnie z lekkim strachem - Usiądź i skocz - poinstruowałem ją. Usiadła, ale zanim zdążyłem zarejestrować co się stało usłyszałem pisk. Zsunęła się z deski i wpadła w moje ramiona. Mocno ją złapałem, ale i tak straciłem równowagę. Upadłem na tyłek, a ona na mnie. Szybko się podniosła i spojrzała przepraszającym wzrokiem. Podniosłem się z ziemi cały obolały, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać by nie poczuła się gorzej – Nic mi nie jest.

Wziąłem ją za rękę i poprowadziłem do swojego auta.

Wsiadła na miejsce pasażera i zapięła pas. Włożyłem kluczyki w stacyjkę i włączyło się radio.

Things we lost to the flames
Things we'll never see again
All that we've amassed
Sits before us, shattered into ash

Uśmiechnąłem się do siebie. Lubiłem tą piosenkę.

The things we lost in the fire, fire, fire
These are the things, the things we lost
The things we lost in the fire, fire, fire

Mój uśmiech tylko się poszerzył gdy blondynka podgłosiła piosenkę.

You said, "We were born with nothing
And we sure as hell have nothing now"
You said, "We were born with nothing
And we sure as hell have nothing now"

- Do you understand that we will never be the same again - Zanuciłem cicho patrząc na dziewczynę.

- Do you understand that we will never be the same again - Zaśpiewała razem ze mną - The future's in our hands and we will never be the same again.

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now