Rozdział 26

382 16 1
                                    

*teraźniejszość "

Pov Vittoria

Niemiłosiernie bolała mnie głowa. Chciałam płakać, bo miałam dość bólu. Pieprzone pulsowanie nie ustawało. Przymknęłam powieki. Nawet już nie słuchałam ich wymiany zdań. Bez jakiejkolwiek kontroli poleciałam na ścianę. Zawroty głowy stały się nieznośne.

- Vittoria! - poczułam ramiona oplatające mnie w tali. Nie wiedziałam kto to. Głos stał się dla mnie przytłumiony. Nie wiem co się ze mną działo. Do ogromnego bólu doszło ssania w żołądku - Nie zamykaj oczu - uchyliłam powieki. Przed oczami miałam twarz Enzo. Nigdzie nie widziałam Sergio. Może wyszedł? Nie obchodziło mnie to. Nie dopóki jestem bezpieczna - Zapierdolę skurwysyna - warknął pod nosem. Nagle bez ostrzeżenia chłopak wziął mnie na ręce. Ruszył w kierunku schodów. Czułam, że moja świadomość się kończy. Naprawdę było aż tak źle? - Jak się czujesz? - nie odpowiedziałam. Jedynie patrzyłam słabym wzrokiem w jego oczy. Piękne brązowe oczy. Blondyn wszedł do mojego pokoju i moje plecy szybko zetknęły się z materacem - Hej - wziął moją twarz w dłonie - Słyszysz mnie?

- Tak, zamknij się, głowa mnie napierdala - odpowiedziałam ostatkami sił. Może i czułam jakbym miała zaraz zemdleć, ale nie będę dla niego miła.

- Skoro masz siłę na takie odzywki to jest z tobą dobrze - parsknął.

Nie było. Czułam jak tracę przytomność.

- Vittoria! - ledwo to usłyszałam. Nie czułam już nic. Zasnęłam. Moja świadomość odpłynęła. Poczułam tylko jak igła wbija się w moje żyły.

*****

Obudził mnie ruch obok mnie. Momentalnie się podniosłam. Poczułam jak ktoś mnie powstrzymuje. Otworzyłam powieki i musiałam przetrzeć oczy by wyostrzyć obraz. Blond włosy na jego głowie były roztrzepane. Patrzył na mnie z uniesionymi kącikami ust.

- Co się stało? - mój głos był cholernie zachrypnięty. Jak nie mój. Chciałam poruszyć ręką, ale nie mogłam. Dłoń chłopaka ściskała ją delikatnie. Przeniosłam tam wzrok. Przełknęłam głośno ślinę na widok bransoletki na jego nadgarstku.

Czemu ja jej wcześniej nie zauważyłam?

On nadal ją nosił.

Zwykły czarny gruby łańcuszek, który dostał ode mnie na urodziny. Dałam mu go dawno temu, sądziłam, że ją wyrzucił.

Chyba zauważył na co patrzę, bo w końcu się odezwał.

- Zemdlałaś, po tym jak... Twój ojciec cię uderzył - wypowiedział te słowa z takim jadem, że aż włosy zjeżyły mi się na rękach. Nigdy nie pałał sympatią do Sergio, ale teraz. Teraz to było dużo silniejsze - Vito mi powiedział - przymknęłam powieki.

Pieprzony zdrajca.

- Kochanie...

- Nie nazywaj mnie tak - pokiwał głową.

- Vittoria... Przepraszam.

Spięłam sią. Mimo, że rozstaliśmy się niby we względnej zgodzie, to nie umiałam mu powiedzieć nic.

Zostawił mnie z dnia na dzień bez słowa, choć dzień wcześniej nasze spotkanie wyglądało jak pożegnanie. Dzwoniłam do niego, a gdy łaskawie odebrał to zrobił coś takiego. Nigdy tego nie zapomnę i nie wybaczę. Te słowa wdzierały się we mnie jak kwas. Palił wszystko na swojej drodze. Swoim wyjazdem drasnął moje serce, swoimi słowami pogłębił ranę.

Jeśli chciał bym się od niego odpierdoliła można było to przekazać w inny sposób.

Już miałam w piździe co zrobił Vivian. Nigdy jej nie lubiłam, ale mimo wszystko nie życzyłam jej tego.

Powód jej zniknięcia znaliśmy tylko my. Nigdy nie powiedziałam tego Adrienowi. Nie miałam odwagi. On by się załamał jeszcze bardziej, a to było ostatnim czego chciałam.

- Vittoria, wiem, że zachowywałem się jak dupek, kurwa wiem to - patrzyłam na niego wyprana z emocji - Teraz wiem do czego doprowadziły cię moje słowa, nawet nie masz jak pojęcia jak tego żałuję. Zrobiłbym wszystko by cofnąć czas, by kurwa nigdy ci tego nie powiedzieć.

Co mi to tych słowach? Czasu nie da się cofnąć. Nawet jeśli żałuje to czego ode mnie teraz oczekuje?

Chciałam wstać i wyjść, ale kroplówka mnie powstrzymała. Westchnęłam pod nosem, co nie uszło jego uwadze.

- Wysłuchasz mnie? O nic więcej nie proszę. Wiem, że mi się to nie należy, ale proszę - uniosłam wzrok na niego. I to było moją zgubą. W jego brązowych tęczówkach zauważyłam coś czego nie chciałam.

- Dobrze - chłopak podłapał mój wzrok. Patrzył w moje oczy. Nie ponaglałam go, chociaż nasz kontakt wzrokowy na dłuższą metę zaczynał się robić niezręczny, a przynajmniej dla mnie - Ale co ty chcesz mi powiedzieć? Oczywiście, pewnie miałeś jakiś bardzo ważny powód by to zrobić, prawda?

- Wiesz, że byłem w Rosji, ale nie wiesz czemu. Kiedy spotkaliśmy się ostatni raz, modliłem się byś czuła to co ja, byśmy uciekli... ale ty się bałaś. Czułem się zraniony, nie myślałem jasno, a kiedy następnego dnia odezwał się Kamarov to poleciałem do niego. Chciałem załatwić to raz na zawsze, ale coś poszło nie tak i złapał mnie, szantażował, że jeśli nie będę dla niego pracować to cię znajdzie i złamie - wziął głęboki wdech. Nie wiem jak, ale ani razu nie spuściłam wzroku. Mówił mi to wszystko prosto w twarz, ale ja nie umiałam tego przyjąć do wiadomości - Zgodziłem się, nie chcesz wiedzieć co robiłem i pewnie nigdy się nie dowiesz, sam próbuję to wyprzeć z pamięci - bałam się sobie to nawet wyobrazić. Kamarov to największa gnida jaką znam. Nie chcę się nawet domyślać co robił, do czego był zmuszany - Ale pewnego dnia nie wytrzymałem i uciekłem stamtąd.

- Podobno go okradłeś - jego szczęka się zacisnęła. Przymknął powieki.

- Pomogłem uciec trzem dziewczynom, które miały trafić do burdelu. To jest jego towar. On handluje ludźmi - przełknęłam gule, która znalazła się w moim gardle - Chciał z tobą zrobić to samo, jeślibym się nie zgodził.

- Mam cię teraz nazywać bohaterem? - mój ton zrobił się lekko prześmiewczy. To było trochę nie na miejscu, ale mój żal do niego przemówił za mnie.

- Nie.

Nie wiedziałam co o tym sądzić.

- Naprawdę żałuję, że to przeze mnie byłaś w takim stanie. To przeze mnie zaczęłaś się...

- Nie pochlebiaj sobie, nie ty to zacząłeś. Moja matka miała w tym największy udział - pokiwał głową w zrozumieniu - Ale nie ukrywam, że się do tego przyczyniłeś, ale czasu nie cofniesz, nic nie zr...

- Mogę ci pomóc nie wpaść w to znowu - przerwał mi.

- Co takiego niby zrobisz? Nienawidzę siebie, nic nie trzyma mnie na tym świecie - jego wzrok coraz bardziej mnie bolał. Gdy pojedyncza łza spłynęła po jego policzku, coś się we mnie ruszyło.

- Pomogę ci pokochać siebie.

- Już raz wszystko zniszczyłeś, nie nabiorę się na to drugi raz.

_________________

Trochę krótki, ale mam nadzieję, że fajny.

Poprawiajacie moje błędy<3

Do następnego ✿

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now