Rozdział 4

641 17 1
                                    

*cztery lata wcześniej*

Pov Vittoria

Enzo był w moim pokoju. Boże, Enzo wszedł do mojego pokoju przez okno.

Ja śnie?

Nie odpowiedziałam. Za to on usiadł na moim łóżku.

- Ładny pokój - spojrzałam na niego z uniesioną brwią.

- Co ty tu robisz? - oparł się na łokciach i uniósł głowę.

- Przyszedłem do ciebie - zmarszczyłam brwi.

Przyszedł. Do. Mnie.

- Dlaczego?

- Na takie pytanie nie byłem przygotowany - zaśmiał się i podniósł z materaca. Zrobił krok w moją stronę, a potem następny, aż stanął pół kroku przede mną. Wzięłam głęboki wdech i uniosłam głowę by na niego spojrzeć. Jego niebieskie tęczówki dokładnie skanowały moją twarz i chyba czułam jak rumieniec wkradał się na moje policzki - Mam ci pokazać czy powiedzieć? - spytał, a moje serce jebnęło salto razem z żołądkiem. Czułam pieprzone motylki gdy jego ręka wylądowała na moim policzku - Więc, jaka jest odpowiedź, Słoneczniczku?

Słoneczniczku?

- Pokaż - próbowałam być pewna siebie, ale gdy jego usta spotkały moje mój rozum odpłynął na Teneryfę.

Co tu się odpierdala...

Na początku znieruchomiałam. Nie potrafiłam się ruszyć. Moje funkcje życiowe wróciły do normy gdy ugryzł mnie w wargę. Wtedy zaczęłam się temu oddawać.

Nie wiedziałam co tu się działo. To wydawało się irracjonalne, przecież znamy się kilka godzin. Chociaż czas teraz nie ma znaczenia.

Jedną ręką mocniej mnie do siebie przysnął.

Ja chyba naprawdę potrzebuje terapii.

To było chore. Odepchnęłam go od siebie i miałam ochotę uderzyć go w twarz gdy się uśmiechnął. W sumie to nic mnie nie powstrzymywało, ale jednak oddałam pocałunek...

- Coś mnie do ciebie ciągnie - odparł i uniósł mój podbródek. Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek - Masz w sobie jakiś magnes, Słoneczniczku - uniósł kącik ust i zanim się zorientowałam jego wargi wylądowały na moim czole.

Możliwe. Kiedyś jak byłam mała to połknęłam mały magnes z lodówki, ale to był przypadek.

Po chwili lekko się odsunął i szepnął.

- To może być niebezpieczne - odsunął się, a moje serce biło tak mocno, że czułam pierwsze oznaki zawału. Puścił mnie ze swoich objęć i podszedł do okna. Usiadł na parapecie i jeszcze raz na mnie spojrzał. Po chwili już go nie było.

To była fatamorgana czy....

****

Cholernie mi się nudziło.

Cały dzień siedziałam w domu, bo ojciec nałożył mi jakąś karę za coś. Nic nowego. Chociaż nie pogardziłabym pojawieniem się Enzo. Z nim się nie nudzę.

Wzięłam telefon do ręki i napisałam wiadomość do Aurory.

Ja: Wpadasz? Ojciec zakazał mi wychodzić.

Aurora: A to tak można? Nie pogonią mnie karabinem?

Parsknęłam śmiechem

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now