Rozdział 8

519 18 1
                                    

* cztery lata wcześniej "

Pov Vittoria

Enzo: Miłego dnia, Słoneczniczku.

Na szczęście tym razem darował sobie zdjęcie. Czułam, że drugi raz by mnie wykończył. Po czasie zaczęłam myśleć, że to co zrobiłam było zwyczajnie głupie. Modliłam się tylko by on nigdzie tego nie zapisał. Wiem, że na usunięcie tych zdjęć było za późno, ale i tak to zrobiłam. Wolałam się zabezpieczyć. Nie chciałam nawet myśleć, że je zapisał.

Przełknęłam gule z gardła i odpisałam mu wzajemnie.

To co między nami zaszło nie powinno mieć miejsca, chociaż nadal czuje motylki na wspomnienie jego zdjęć. On ich nie usunął i mogę do niech wrócić, ale czułabym się bardzo dziwnie. Widok jego ciała wzbudził we mnie emocje, o których nie miałam pojęcia. Trudno mi stwierdzić czy chciałam o nich wiedzieć. Chyba tak

Aurora: Jak się czujesz?

Ja: Chyba dobrze.

Dziękowałam losowi, że ją mam. Gdyby nie ona wątpię, że zasnęłabym w nocy. Nienawidzę rozkładać swoich myśli na czynniki pierwsze.

Aurora: Mogę wpaść? Rodzice znowu się kłócą i boję się, że dojdzie do rękoczynów.

Z każdym dniem jestem wręcz pewna, że w tym świecie nie ma normalnych rodziców. Albo jesteś szkolony nie wychowywany albo katowany. Mnie w pewnym sensie dosięgło i to i to. Tylko Sergio postawił na szkolenie. Wolał bym była maszyną do zabijania. Teraz się zastanawiam co gorsze.

W pewnym stopniu dziękuję Adrienowi. On uchronił mnie od tego drugiego.

Krew nie jest mi obca, a chyba wolałabym by było inaczej. Sądziłam, że „przeznaczy" mnie na sojusz z kimś, ale jeszcze nie oznajmił mi niczego takiego. I chwała Bogu, chociaż jestem niewierząca. Tu nie ma nawet mowy o wierze, o byciu religijnym.

Każda dziewczyna z takiej rodziny jak moja wie, że to jest nieuniknione, dlatego zostało nam tylko wierzyć, że będzie nam tam lepiej niż w rodzinnym domu. Niestety życie nie zawsze wygląda jak to w książce. Potwory istnieją naprawdę i jednym z nich jest ojciec Aurory. Nie każda potrafi zmienić bydlaka w aniołka. To zwykła bajka.

Śmieszy mnie to, że Adrien chce wziąć ślub kościelny. Może Vivi jest religijna, ale to chyba grzech czy inne gówno. W sumie nie wiem. Nie znam się,

Ja: Wiesz, że nie musisz pytać, prawda? Czekam.

Aurora: Dziękuję ci.

Mam nadzieję, że ojciec nic jej nie zrobi.

Długo nie czekałam. Kilkanaście minut później szatynka była już w moim pokoju. Wpadła w moje ramiona i zaczęła płakać. Czułam, że moje serce pęka na pół na ten widok.

- Mama... Ona...

- Spokojnie - zaczęłam gładzić ją po plecach - Już dobrze.

- On ją... Ja to widziałam... - załkała.

- Nic ci nie grozi - szepnęłam.

- On ją zgwałcił - wydusiła z siebie, a mnie zatkało. Tommaso zgwałcił Giannę? Boże...

- Już dobrze. Jestem z tobą - przysunęła się bliżej i mocniej mnie objęła, a ja byłam pewna, że jej płacz słyszała nawet służba na dole.

- Nie chcę tam wracać. Boję się. Co jeśli on... Mnie też - jej głos łamał się niemiłosiernie, aż ja poczułam łzy w oczach.

- Możesz u mnie przenocować. Później coś wymyślimy. Spokojnie - odsunęła się ode mnie i usiadła na łóżku. Wytarła policzki i spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now