2. Osiemnasty czerwca

638 23 1
                                    

Madeline

Obudziły mnie promienie słońca, wdzierające się przez okno do mojego pokoju. Wstałam przed budzikiem taka była moja pierwsza myśl, chociaż zaskoczyło mnie to, bo czasem nawet nie dobudzał mnie budzik, a tutaj coś takiego. Spojrzałam na zegarek i dwukrotnie przetarłam oczy. Tarłam je tak mocno, że po chwili zaczęły mnie szczypać i piec, a obraz przed moimi oczami nie uległ żadnej zmianie. Na elektronicznym zegarku na moim stoliku nocnym wybiła dziewiąta siedem. Byłam spóźniona o sześćdziesiąt siedem minut. Lekcje zaczynały się o ósmej, a na pierwszej z nich był egzamin. Pytanie nasuwało się samo, czy było warto zwlekać się z łóżka, skoro już i tak po ptakach. Kiedy chciałam zrezygnowana upaść z powrotem na łóżko, przypomniałam sobie, że gdybym się nie zjawiła wcale w szkole, zapewne dyrekcja zadzwoniła by do rodziców i ich o tym powiadomiła, a ja dostałam bym zapewne szlaban na miesiąc, bo zauważają mnie tylko kiedy naruszą ich dobrą reputację i sprowadzam na manowce ich dobre imię. Na samą myśl wyskoczyłam z łóżka niemalże nie przewracając etażerki, która już ledwo zipała od moich akrobacji. Kiedyś usiadłam na niej niechcący i jedna z nóżek brutalnie się złamała. Kto by się spodziewał, że taka malutka szafeczka nie utrzyma ponad pięć-dziesięcio kilowej osoby. Na pewno nie ja. W pośpiechu zaczęłam się szykować do opuszczenia swojego pokoju i ujawienia się rodzicom. Byłam też z drugiej strony, bo pierwszy raz w życiu poprosiłam mamę, aby mnie obudziła gdybym zaspała, a ona nawet nie raczyła spełnić tak drobnej prośby, w szczególności że wstawała naprawdę wcześnie rano.

Związałam swoje blond włosy w kucyk nie mając czasu ich myć, wypuściłam dwa małe pasma po bokach spuszczając je na twarz. Postawiłam dzisiaj na obcisły top na ramiączkach i dżinsowe spodnie. Nic nadzwyczajnego, to pierwsze rzuciło mi się pod rękę. Za nami była już połowa czerwca, a pogoda w ostatnim czasie nas rozpieszczała, piękne słoneczne dni pełne żaru z nieba zawitały do Redwood City. Były piękne tylko przez chwilę, póki nie opuściło się cudownego i klimatyzowanego pomieszczenia. Tak po za tym to nie cierpiałam lata, była to dla mnie najgorsza pora roku jaka istnieje. Ludzie rozbierają się ukazując gołe ciała, a ja jednak wolałam skryć się pod grubym materiałem bluzy czy też swetra, a lato absolutnie w tym nie pomagało. Musiałam odsłaniać części ciała, których nie chciałam. Nie byłam jak te wszystkie dziewczyny, z krótkimi topami, mini spódniczkami czy szortami zakrywającymi ledwo tyłek. Przede wszystkim stawiałam na wygodę i nie czułam potrzeby, żeby ktoś patrzył się na mój tyłek o sekundę dłużej niż powinien.

Pośpiesznym krokiem zeszłam na dół krętymi drewnianymi schodami i oczywiście w kuchni zastałam mamę w czerwonym fartuszku brudnym od ciasta. W jednej dłoni trzymała sporej wielkości białą miskę, a w drugiej łyżkę ubabraną jakimś chyba orzechowym kremem. Nienawidziłam orzechów, miałam na nie uczulenie więc to nic odkrywczego. Ciasto nie było przeznaczone dla mnie jednakże zdziwiła mnie pora o której je robiła. Zaraz po chwili uświadomiłam sobie, że ulubionym ciastem Jake jest orzechowiec z kremem bananowym. Na samą myśl mnie skręcało. Po co robiła jego ulubione ciasto, skoro miał przyjechać dopiero za dwa tygodnie.

Stanęłam przy blacie po drugiej stronie i oparłam się dłońmi o blat.

- Mamo, dlaczego mnie nie obudziłaś. – zaczęłam z wyrzutem. Spojrzała na mnie przelotnie nie poświęcając mi zbytnio dużej uwagi, ale nie zamierzałam się poddawać w wyrażaniu swojego niezadowolenia. – Wiedziałaś, że rano mam ostatni egzamin i nie mogę zaspać.

Wiedziała że to dla mnie ważne, jednak jak zawsze miała ważniejsze rzeczy na głowie, bo ważniejsze było pieczenie głupiego ciasta niż edukacja własnej córki. Nie czuła się nawet winna, czy ona w ogóle mnie słuchała?

-Oh, przepraszam córeczko, wyleciało mi to z głowy. Myślałam, że już wyszłaś więc nie zaglądałam do Ciebie. - zwróciła się do mnie spoglądając na mnie przez ułamek sekundy przerywając mieszanie masy na ciasto po czym ponownie do niej wróciła. – Mogłaś nastawić budzik.

Hope for us | Zakończone |Where stories live. Discover now