Rozdział 26 - Zupełne zbiegi okoliczności

407 13 0
                                    

Następnego dnia po powrocie do domu zadzwoniła moja przyjaciółka, która dosłownie przez dobrą godzinę opowiadała mi o tym jak bardzo zawiodła się na Nicholasie, nie powiem też mnie trochę zawiódł, bo moje starania poszły namarnę. Chociaż wychodziłam z założenia, że jeżeli są sobie przeznaczeni to mój przyjaciel imbecyl się ogarnie, a Sara do mu kolejną szansę. Jeżeli dobrze liczyłam trzecią, a więc do trzech razy sztuka. Naprawdę uważałam, że pasują do siebie idealnie. Połączenie ich genów toby było coś. Idealna mieszanka wybuchowa. Ponadto opowiedziałam jej o wydarzeniach z przed paru dni, a Sara jak to Sara stwierdziła, że musimy się rozerwać, a najlepszym sposobem na rozerwanie się jest iść na tańce. Byłam totalnym beztalenciem, i ostatnią osoba, która poszłaby tam z własnej nie przymuszonej woli. Jednak moja przyjaciółka potrafiła robić cuda z rzeczy absolutnie to niemożliwych. Jednym z argumentów było to, że zapisała się jakiś czas temu i stwierdziła że to świetna forma zajęć na oczyszczenie umysłu. Drugim argumentem było to, że większość dziewczyn przychodzi tam z przyjaciółkami, a ona była sama jak palec. Zaś trzecim ostatecznym argumentem był fakt, że jestem jej przyjaciółką i powinnam dla niej to zrobić. Miałam serce, a mój poziom asertywności upadł tak nisko, że niemal go nie było więc oto takim sposobem znalazłam się przed siłownią, w której odbywały się zajęcia taneczne. Stałam z nadąsaną miną jak dziecko, któremu za karę zabrano zabawkę.

- Sara, jesteś pewna że to dobry pomysł? - zapytałam kiedy dziewczyna ciągnęła mnie za rękę w kierunku wejścia. – Przecież ja nawet nie potrafię ruszać rękoma i nogami jednocześnie, a co dopiero mówić o jakimś tańcu. – próbowałam się wykręcić.

- Powiedziałaś A to powiedz też B, nie wykręcaj się Mad. To Ci dobrze zrobi. – powiedziała podekscytowana, a ja nie wiedziałam, czego ona się tak cieszy. To tylko durne tańce.

- Nie wątpię. – westchnęłam.

- I zmień tą minę, bo idziemy tańczyć, a nie wchodzimy do domu strachów. – pouczyła mnie patrząc się na moją skrzywioną z zażenowania minę. Przybrałam na swoją twarz najbardziej miły i radosny uśmiech jaki się dało. – Tak zdecydowanie lepiej. – klasnęła w dłonie przyglądając mi się.

Weszłyśmy do środka. Pomieszczenie wyglądało jak typowa siłownia. Stanowisko przy którym znajdywała się recepcja, kilka sal, w których zapewne odbywały się jakieś sportowe zajęcia w tym zapewne nasze, główne wejście do pomieszczenia gdzie były różne sprzęty i bieżnie oraz pomieszczenia w których znajdywały się szatnie, do których wredna dziewczyna z recepcji nas skierowała. Niech mi ktoś przypomni, dlaczego nie przychodzę do takich miejsc. No tak, roi się tu od pustych i wrednych lasek plus cała masa napakowanych mięśniaków, od których testosteronem wali na kilometr. Na samą myśl rozbolała mnie głowa.

Weszłyśmy do szatni i podeszłyśmy pod odpowiedni numer, który był zapisany na kluczyku. Szare ściany, ciemna podłoga, trzykolorowe szafki w odcieniu bieli, szarości i czerni stojące równolegle pod ścianą. Na środku pomieszczenia stały ławeczki oddzielające szafki po obydwu stronach. Przebrałam się w różowy stanik sportowy i tego samego koloru legginsy a do tego biały adidasy. Gotowa do zajęć usiadłam ponownie na ławce czekając aż przyjaciółka wróci z toalety. Teraz już nie tylko chodziło o to, że nie chce tu być, byłam zestresowana tym, że zrobię z siebie debila, ktoś zrobi mi zdjęcie i wszyscy będą się ze mnie do końca życia naśmiewać. Zapewne tak by się nie wydarzyło, ale ja lubię dramatyzować i za dużo naoglądałam się filmów i przeczytałam książek. W tych sprawach jestem ekspertem. Z tych bzdurnych rozmyślań wyrwała mnie Sara, która pojawiła się znikąd jak cień. Spojrzałam na nią, w jej oczach było widać podekscytowanie i radość, na samo spojrzenie na dziewczynę lekko się uspokoiłam. Jak się ośmieszę chociaż znajdę w kimś wsparcie.

Hope for us | Zakończone |Où les histoires vivent. Découvrez maintenant