Rozdział 27 - Prawda ma gorzki smak

391 13 0
                                    

- Co wy robicie? – zapytałam z szokiem w oczach po tej niezręcznej chwili ciszy, w której żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć.

Wyglądaliśmy co najmniej jakbyśmy zobaczyli ducha, albo ktoś nas przyłapał na gorącym uczynku. I w tym przypadku tak było, przyłapałam ich na czymś, czego raczej nie powinnam widzieć. Teraz już nie było odwrotu, wiedziałam to po ich wystraszonych minach. Nie byłam pewna czy aby na pewno jestem gotowa na to co mogę usłyszeć od własnego brata. Na moje słowa cała trójka wyrzuciła z rąk wszystko to co w nich trzymała, segregatory kartki i pudło kartonowe. Jordan jak zawsze był niewzruszony, Scott nerwowo drapał się po głowie zaś Jake wytrzeszczył oczy. Był przestraszony i nerwowy widziałam jak z całej siły zaciska w dłoniach pięści.

- Madeline, co ty tu robisz? – powiedział zbliżając się do mnie i odzywając się po raz pierwszy po kilku minutach ponownej głuchej ciszy. - Nie miałaś zostać na noc u Sary? – dodał zupełnie ignorując to o co pytałam wcześniej.

- Miałam, ale jej mama złamała rękę i musiała jechać do szpitala. – wytłumaczyłam. - Odpowiesz mi co wy robicie? Nie żebym się tym przejmowała, ale ojciec się wścieknie jeżeli się dowie, że szperasz w jego rzeczach.

- Idź do siebie i uznaj, że niczego nie widziałaś. Zaraz tu posprzątamy i przyprowadzimy porządek. – powiedział schylając się po wcześniej upuszczone przez siebie kartki.

- Chyba sobie ze mnie żartujesz, powiedz mi w końcu co się dzieje Jake. Mam już dosyć tych kłamstw. – westchnęłam, naprawdę byłam już zmęczona wiecznymi tajemnicami i tym jego podejrzanym zachowaniem. Nakryłam go na gorącym uczynku teraz nie odpuszczę, póki nie wyśpiewa mi prawdy. – Jeśli czegoś szukać, powiedz. Poszukam razem z wami. – dodałam z kpiną, na co on przewrócił tylko ze złości oczami.

Jake już chciał coś powiedzieć, ale wyprzedził go Scott, który stał pod oknem trzymając w dłoniach jeden z czarnych segregatorów, który jeszcze przed chwilą leżał na podłodze pokrytej ciemnymi panelami. Przyglądał mi się uważnie swoimi pięknymi przeszywającymi na wskroś oczami. Nawet się z tym nie krył, że jego spojrzenie spoczęło na mojej osobie. Widziałam w jego spojrzenie troskę co było miłą odmiana zobaczyć. Nie rozmawialiśmy od tamtej nocy. Żadne z nas nie śpieszyło się wyjaśnić tamtych kwestii, ale w sumie czy trzeba było coś wyjaśniać. Nie wiedziałam nawet na czym stoi nasza relacja. Czy jesteśmy nadal wrogami, czy nadal jestem tylko młodszą siostrą jego kumpla, a może jesteśmy przyjaciółmi, bo chyba przyjaciele pokazują wyjątkowe dla siebie miejsce i zapraszają do mieszkania. A może zwyczajnie za dużo sobie wyobrażałam, dla niego pewnie to było nic, zwykła przyjacielska przysługa a ja wyobrażałam sobie nie wiadomo co. Nawet jeśli miałabym poznać odpowiedź co nas łączy bałam się poznać prawdę, że był dla mnie miły bo jestem siostrą jego przyjaciela, albo że ma zwyczajne wyrzuty sumienia spowodowane swoim zachowaniem. Im więcej czasu z nim spędzałam tym darzyłam go większa sympatią, dlatego wolałam go unikać i nie zadawać pytań, on sam jak widać nie był skory do tego, żeby się ze mną skontaktować. Wiedział gdzie mieszkam a ponadto jego numer zostało odblokowany, wiec mógł w każdej chwili zadzwonić, albo napisać smsa.

- Powiedz jej prawdę, pora skończyć z kłamstwami raz na zawszę.

- Też jestem tego zdania. – dodał Jordan, stojący z założonymi rękoma na piersi i spoglądający na swojego przyjaciela. – Lepszej okazji nie będzie, to zaszło za daleko. – krążyłam oczami po wszystkich trzech osobach w tym małym pomieszczeniu zupełnie nie rozumiejąc o czym oni mówią i co się dzieje.

Jake ciężko westchnął, wzruszył ramionami i uraczył mnie spojrzeniem. Widziałam w jego oczach strach, to było dość nowe. Ten chłopak nigdy się niczego nie bał, zawsze podejmował się nowych działań i szukał nowych wrażeń i adrenaliny. Więc dziwne było zobaczyć przechodzący przez niego lęk. Czy to co wiedział było aż takie straszne.

Hope for us | Zakończone |Donde viven las historias. Descúbrelo ahora