Rozdział 4 - Przez otwarte drzwi wszystko się zaczęło

497 18 1
                                    


Hejka, akcja książki powoli się rozkręca, przed Wami teraz coraz ciekawsze rozdziały. Mam nadzieję, że dotrwaliście do tej pory. Jak wam się podoba? Zapraszam do głosowania i zostawiania po sobie komentarzy, jestem bardzo Ciekawa waszej opinii, która pomoże mi w tworzeniu dalszych rozdziałów.

Co jakiś czas będą pojawiały się rozdziały ze wspomnieniami, które pomogą wam bardziej zrozumieć relację między rodzeństwem. Udanej lektury.

Buziaki 😘🥰

***********************************************************************************************

To było dzień po urodzinach taty, byłam w domu z mama, która jak zawsze przygotowywała obiad na powrót z pracy taty i Jake'a ze szkoły. Ona siedziała w kuchni, a ja w salonie, na który miała minimalny podgląd z kuchni na to co robię, lecz nie byłam problematycznym dzieckiem, więc i mama zapewne nie bała się mnie na chwile spuścić z oczu. Oglądałam bajki w telewizji, które niedawno mi włączyła i oczekiwałam na powrót taty i brata. Kiedy usłyszałam parkujący samochód na podjeździe od razu podleciałam w kierunku drzwi wyjściowych, które właśnie się otworzyły i zobaczyłam wchodzącego najpierw Jake, a za nim tatę. Ruszyłam w kierunku taty chcąc się przytulić na powitanie lecz ten mnie szybko od siebie odsunął i zbył głaskaniem po głowie i zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Przywykłam już do tego, że tata nie potrafił zbyt dobrze ukazywać swoich uczuć, które ja wręcz przeciwnie okazywałam co chwilę, zdecydowanie odziedziczyłam to po mamie, chociaż mama też nie była zbyt skora do nich, ale prędzej niż on. Kiedy tata zamknął się za drzwiami wykonanymi z ciemnego drewna spojrzałam w kierunku brata, który właśnie odkładał buty do szafki. Podeszłam do Jake chcąc go przytulić, bo robiliśmy to zawsze kiedy on przychodził ze szkoły, a ja czekałam na niego w domu od rana chcąc z nim spędzić czas. Bardzo kochałam swojego brata, był moim najlepszym przyjacielem. Jake mnie objął, a ja byłam naprawdę szczęśliwa.

- Co dziś robiłaś Mad? – zapytał brat, puszczając mnie ze swojego uścisku.

- Oglądałam bajki, rysowałam i czekałam na Ciebie.

Jake chciał coś odpowiedzieć, jednak z kuchni rozległ się krzyk mamy, żeby poszedł umyć ręce przed obiadem i wziął mnie ze sobą. Poszliśmy do łazienki na piętrze, umyliśmy ręce i chwilę się podroczyliśmy, byłam trochę niska żeby odkręcić kran, więc Jake zawsze mi go odkręcał żebym mogła umyć ręce, kiedy podkładałam dłonie pod lejąca się wodę on zakręcał zawór. Głośno tupnęłam nogą, na co brat tylko się zaśmiał i w spokoju dal mi dokończyć mycie rąk. Usiedliśmy w jadalni przy stole ojciec po chwili również się zjawił. Kolacja przeminęła w dość dobrej ciszy, rodzice pytali Jake jak tam w szkole, jak mu idzie, później rodzice rozmawiali o jakiejś tam sprawie taty w kancelarii i o tym, że kiedy Jake będzie duży ma nadzieję, że pójdzie w jego ślady i też zostanie prawnikiem, na co Jake z radością powiedział, że chciałby być taki jak tata, więc będzie studiował prawo. Po kolacji poszłam z bratem na górę do jego pokoju, ja bawiłam się jego starymi samochodzikami, a on odrabiał zadania domowe. Jego pokój zdobił dywan na którym, były rozrysowane ulice i różne budynki, po którym właśnie można było nimi jeździć. Jake uwielbiał samochody, od kiedy pamiętam zawsze miał ich pełno i jego kolokacja się powiększała nawet kiedy stawał się coraz starszy. Myślałam, że to jest jego krąg zainteresowań, a nie prawo, ale co ja mogłam wiedzieć w końcu byłam dzieckiem.

Kiedy siedzieliśmy w pokoju i każde robiło coś innego, z dołu rozległ się głos taty.

- Jake wychodzimy z mamą, będziemy późno. Później wpadnie wujek Ricky. Do tej pory pilnuj Madeline.

- Okey. – krzyknął głośno.

Usłyszeliśmy tylko zatrzaskiwanie drzwi, a po chwili odjechanie samochodu z podjazdu. Po kilkunastu minutach znudziło mi się bawienie samej samochodzikami i podeszłam do Jake patrząc co robi.

- Co? – zapytał podnosząc głowę znad zeszytu.

- Nudzi mi się i chce mi się pić.

Jake pokiwał głową i odsunął fotel od biurka i podniósł się z niego łapiąc mnie za rękę. Ruszyliśmy w stronę schodów i zeszliśmy na dół, zanim weszliśmy od razu do kuchni, Jake spojrzał w stronę drzwi od gabinetu, na które ja też zwróciłam uwagę. Zawsze były szczelnie zamknięte, a dzisiaj wyjątkowo były lekko uchylone, jakby ojciec w pośpiechu z niego wyszedł i zapomniał je zamknąć, bo klucz był włożony w zamek. To był niecodzienny widok. Jednak to nic, weszliśmy z Jakiem do kuchni, nalał mi wody do szklanki i podał, wcześniej pomógł mi się wgramolić na stołek barowy przy wyspie kuchennej, teraz siedziałam piłam wodę i machałam nogami.

- Zaczekaj tu, za chwilę wrócę. – powiedział od razu wychodząc z pomieszczenia, nie dając mi nawet nic powiedzieć.

Siedziałam tak chwilę, czekając na brata ale jego powrót dłużył mi się w nieskończoność w szczególności, że już wypiłam całą wodę ze szklanki i zjadłam kilka ostatnich cukierków leżących obok w misce. Niezgrabnie zsunęłam się z krzesełka i ruszyłam na korytarz, zerknęłam na drzwi od gabinetu, które teraz były otwarte na oścież, chciałam przekroczyć ich próg lecz w tym samym momencie w progu znalazł się Jake. Nie wyglądał tak samo jak jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Wyglądał na wściekłego, wkurzonego a zarazem smutnego. Popatrzył na mnie z pogardą i z niechęcią.

- Jake nie wolno tu wchodzić! Tata będzie zły. – zwróciłam się do niego.

- Dlatego nic mu nie powiesz, będziesz milczeć. – przyłożył palec do swoich ust, co ja odwzorowałam.

Staliśmy chwilę w ciszy, a Jake uważnie mi się przyglądał, zastanawiałam się co myśli. Wyglądał tak jakby nagle został zasypany pytaniami i nadmierną ilością informacji, której nie potrafi scalić. Po chwili jego oczy się zaszkliły i zaczęły kapać pojedyncze łzy.

- Dlaczego płaczesz? – zapytałam go, zbliżając się do niego chcąc go przytulić.

Tym razem jednak było inaczej niż dotychczas, zawsze odwzajemniał mój uścisk, był opiekuńczy i wiedziałam, że się o mnie troszczy i martwi. Czasem nawet bardziej niż rodzice, to w nim miałam większe wsparcie i poczucie bezpieczeństwa niż w nich, aż do dzisiaj. Kiedy objęłam Jake'a on się cały spiął i odepchnął mnie tak mocno, że niemal co nie upadłam. Spojrzałam na niego, a z jego oczu leciało coraz więcej łez.

- Nie dotykaj mnie! – wysyczał w złości, wycierając mokre od oczu łzy.

- Jake! Chciałam Cie tylko przytulić. – powiedziałam, a z moich oczu również zaczęły wyciekać grube i gęste łzy. Dlaczego mój kochany brat mnie odepchnął, dlaczego stał się nagle taki oschły.

- Nie przytulaj mnie nigdy więcej! – wykrzyczał, a drzwi wejściowe zaczęły się otwierać. Jake szybko zamknął drzwi od gabinetu i odwróciliśmy się w stronę wchodzącej do środka osoby.

To był wujek Ricky, uśmiechnięty od ucha do ucha. Był bardzo wysoki i dość szczupły, jego bujna blond czupryna, zawsze wyglądała jakby na dworze wiatr wiał z prędkością 60 mil na godzinę. Ubrany był w zwykły T-shirt i kurtkę dżinsowa do tego samego koloru spodnie z lekkimi przetarciami na kolanach. W ręku trzymał papierową torbę, zapewne ze słodyczami. Wujek Ricky uwielbiał słodycze co absolutnie nie było tego po nim widać, a jednak. Tak samo bardzo uwielbiał przynosić nam je, każda jego wizyta u nas w domu kończyła się pełną szufladą słodyczy i grymasem na twarzy mamy, bo ona tego nie pochwalała.

- Wujek! – krzyknęłam podchodząc do niego, na co on ucałował mnie w czoło. – Gdzie Jake? – zapytał, a ja nie do końca zrozumiałam jego pytanie, przecież stał za mną.

Kiedy odwróciłam się za siebie, nie widziałam już mojego brata, musiał uciec na górę, co było dziwne w jego zachowaniu, bo tak samo jak ja uwielbiał wuja Ricky'ego.

To właśnie ten dzień, zmienił całkowicie wszystko i wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo wpłynie to na mnie, na Jake na naszą relację a przede wszystkim na moje dzieciństwo i nastoletnie lata. Nigdy nie zrozumiałam, dlaczego wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nikt nie chciał mi powiedzieć co się wydarzyło, a ja żyłam w bańce przez następne kilkanaście lat.

Hope for us | Zakończone |Where stories live. Discover now