Rozdział 29 - Proszę nie pozwól mnie skrzywdzić

469 14 0
                                    

Prawda to niby tak niewiele, a potrafi nieźle namieszać w życiu. Czym byłby nasz los gdybyśmy nie mówił prawdy tylko posługiwali się kłamstwami. Najgorsze prawda jest lepsza niż najgorsze kłamstwo. Może i tak jest, ale wolałabym jej nigdy nie poznać. To boli, tak bardzo, że nie mogę oddychać. Jakby coś zatrzasnęło się na mojej szyi i nie chciało puścić, a ja nie mogłam temu zapobiec. Każdy ruch sprawiał ból podobnie jak oddech. Nie mogłam funkcjonować nie teraz, kiedy to wszystko usłyszałam. Kiedy inni wiedzieli tylko nie ja. Czy można coś stracić nie mając nic? Moja odpowiedz brzmi, że nie, więc dlaczego czuje się jakbym straciła wszystko, jakby pozbawiono mnie najwspanialszej rzeczy na świecie. Nigdy nie miałam ojca, a ten który się za niego podawał i tak nigdy nim nie był, wiec dlaczego nie mogę opanować łez, dlaczego nie mogę nabrać spokojnego oddechu i uspokoić drżenia rąk. Jestem przerażona, tym co dla mnie zaplanował. Nie był moim ojcem wiec bez skrupułów był w stanie oddać mnie w ręce innego mężczyzny. W ręce faceta, którego nie interesowało moje zdanie, byłam kolejnym elementem do osiągnięcia planów. Moje życie zostało zaplanowane przez szaleńców, a ja nie mam jak się bronić. Nie potrafię. Boje się otworzyć oczy, boje się co zobaczę przed sobą.

Siedziałam na przystanku autobusowym na ziemi, nogi podciągnęłam pod brodę i przytrzymałam je rękoma. Siedziałam skulona a przez moją głowę przemierzał milion myśli, ciągle to nowszych i intensywniejszych. Prawda wyniszczyła wszystko dobre co się we mnie jeszcze tliło, potrafiłam wybaczać, dawać drugie szansę, ale tu nie było już czego naprawiać. Nie miałam już siły. Byłam zmęczona zarówno psychicznie jak i fizycznie. Najpierw spotkanie z Milesem, a teraz to. Zastanawiałam się co może być gorszę. Nikt nie mówił, że życie tak mnie sponiewiera. Byłam tylko dziewczyną, która w końcu chciała być wolna. Ciągle byłam zamykana w złotej klatce, a na dodatek tego chciano mnie teraz zamknąć w klatce zwanej małżeństwem z sadystycznym i psychopatycznym dupkiem, który myśli że może wszystko i wszystkim rządzić. Prędzej piekło zamarznie niż wbije się w jakąś obleśną kieckę i stanę na ślubnym kobiercu. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć, aby to stało się rzeczywistością.

Skryta w ciemności nocy, przed oceniającymi spojrzeniami i wytykaniem palcami. Pierwszy raz odkąd pamiętam ciemność stała się moim sprzymierzeńcem, nie bałam się jej. Chciałam, aby nigdy nie przestawała trwać. Nie wiedziałam która jest godzina, ale zapewne było po północy. Uliczne lampy dzisiaj też ze mnie nie współpracowały, bo większość z nich była prawdopodobnie przepalona i świeciła się co druga, a nawet co trzecia lampa. Jeżeli ktoś chciałby mnie dzisiaj zamordować to idealna pora i czas, nawet bym mu dopłaciła byleby zrobił to szybko i bezboleśnie. Było cicho tak cicho, że słyszałam burczenie w moim brzuchu, szum nocy i śpiew świerszczy. Samochody już nie przejeżdżały, ludzie nie chodzili po ulicach. Byłam tylko ja, cisza i ciemność w której się otaczałam. Czułam się tu bezpieczniej niż we własnym domu. Czy ja miałam jeszcze dom? Żyłam siedemnaście lat w miejscu, gdzie tak naprawdę od pierwszego mojego oddechu mnie nie chciano. Prawda. Najgorsza prawda, w końcu ją poznałam, dowiedziałam się tego o czym przez pół swojego życia się zadręczałam. Wolałam jej nie znać, czułam że moje życie ułożyłoby się lepiej gdybym nigdy jej nie poznała, teraz miałam za dużo pytań dotyczących tego wszystkiego, po odpowiedzi nie miałam gdzie sięgnąć i nikt by mi ich nie udzielił. Skoro ta tajemnica ciągnęła się tyle lat, zapewne nigdy nie miałam się o tym dowiedzieć. Jake tez dowiedział się przypadkiem, on też nie miał nie wiedzieć. Nie mogłam zrozumieć jego zachowania, chociaż nie byłam pewna jakbym zachowała się będąc nim, nie chciałam go usprawiedliwiać, chciałam go po prostu zrozumieć. Jak mógł mnie obwiniać o powód rozbicia naszej rodziny, przecież to nie ja wpakowałam się innemu facetowi do łózka, prosząc o to aby zrobił mi dziecko. Życie polega na tym, że ponosimy konsekwencję za ludzi, których nawet nie interesujemy, którzy mają nas gdzieś. Tak było i w tym przypadku, to ja brałam całą winę na siebie za błędy rodziców, za błędy matki i za to, że to nie John był moim ojcem tylko ktoś, kto wszedł butami w nasze życie.

Hope for us | Zakończone |Where stories live. Discover now