Rozdział 30 - Spalone jajka

426 14 0
                                    

- Pobudka śpiochu. – słyszałam gdzieś w oddali, jednak postanowiłam to zignorować.

Byłam zmęczona nie miałam ochoty otwierać oczu, chciałam spać. Zamknąć się w pokoju i nie wychodzić. Byłam przytłoczona wszystkim, a najbardziej tym, że pozwoliłam sobie na chwilę słabości, na chwilę słabości przed chłopakiem, który zaczął mieszać mi w głowie. Pojawiał się tam gdzie ja i to nie były zwykłe spotkania kiedy wpadamy na siebie na ulicy czy w kawiarni, spotykaliśmy się kiedy życie rzucało pod nogi kłody, kiedy traciliśmy nadzieje, wiarę i sens w cokolwiek. Nie było go przy mnie kiedy zaparzałam herbatę, czy szłam do szkoły, był przy mnie zawsze wtedy kiedy mój świat upadał. I nie był dlatego, że ktoś mu kazał, ani po to by się ze mnie śmiać, był przy mnie bo chciał, bo pozwoliłam mu wejść do swojego życia z butami okazując przed nim wszystkie swoje słabości. Właśnie to mnie przytłoczyło, że otworzyłam się przed kimś tak bardzo, że nie umiałam spojrzeć mu prosto w oczy. Czułam, że stoi nad łóżkiem i mi się przygląda, czułam jego wzrok na swoim ciele. Czułam jak na mnie patrzy, i ja, ja patrzyłam na niego tak samo. Z każdym dniem stawał się moja codziennością i bezpieczeństwem, dlatego bałam się na niego spojrzeć. Bałam się, że gdy otworzę oczy on zniknie, a to okaże się tylko snem. Usłyszałam głośne przesuwanie się zasłon i nagle poraził mnie blask słońca wdzierający się do środka, przez który byłam zmuszona otworzyć oczy. I obraz przed którym bałam się otworzyć oczy stawał się prawdziwy nie zniknął. Odetchnęłam z ulgą.

- Wstawaj. Już dwunasta. – rozszerzyłam oczy na te słowa.

- Przepraszam, że Cię nie pokoje. – wydukałam z siebie patrząc mu się prosto w oczy i wstając z łóżka. Scott tylko ciężko odetchnął.

- Ile razy mam Ci powtarzać, abyś mnie nie przepraszała.

- Przepra... - przerwałam w połowie zdania zdając sobie sprawę z tego co chciałam zrobić, parsknął tylko śmiechem, a ja byłam zażenowana, jednak zażenowanie szybko minęło bo poczułam jakiś nieprzyjemny zapach dochodzący zza drzwi sypialni. – Scott, co tak śmierdzi? – powiedziałam wąchając nosem, a chłopak powtórzył te samą czynność i nagle dostał olśnienia.

- Ja pierdolę! Jajka! – krzyknął i zaczął biec w stronę kuchni niemal nie zabijając się po drodze, a ja głośno się roześmiałam, bo to było zabawne zobaczyć go w takim nieładzie i zupełnym nieogarnięciu.

- Nie śmiej się tak, bo będzie jadła spalone. – krzyczał z daleka, przeklinając pod nosem i rzucając garnkami.

Wyskoczyłam z łózka i poszłam do łazienki się lekko ogarnąć, na całe szczęście została u Scotta moja torba z rzeczami, które kiedyś przywiózł Jake a ja zapomniałam je zabrać i jak widać chłopakowi zbytnio też się nie spieszyło ze zwrotem ich. Wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam trochę swoją twarz i włosy. Przebrałam się w jakiś zwykły czarny t-shirt i krótkie dżinsowe spodenki. Miałam tyle ubrań w szafie, a on musiał wybrać akurat jedne z tych najgorszych. Nie cierpiałam tych spodenek bo były krótkie i musiałam co chwilę ja poprawiać na szczęście bluzka była dość długa i zakrywała to co powinna. Zastanawiałam się czy w ogóle należała do mnie. Wyszłam z łazienki i wróciłam pościelić łózko, gdy Scott nadal siedział w kuchni nadal udając, że potrafi gotować. Już nie miałam powodów by się ukrywać, ruszyłam do kuchni i usiadłam na stołku przy blacie kuchennym lubiłam to miejsce, mogłam siedzieć i obserwować każdy ruch chłopaka. Był taki zagubiony kiedy przyszło mu się mierzyć z przygotowaniem jakiegokolwiek posiłku, zastanawiałam się jak on żył do tej pory jeżeli idzie mu to tak opornie. Uwielbiałam oglądać go jak gotuje, a przynajmniej się stara. Był w pewien sposób uroczy. Odwrócił się w moją stronę ze zirytowaną miną wyglądał przezabawnie, że automatycznie kąciki ust uniosły mi się do góry.

Hope for us | Zakończone |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz