Rozdział 19 - To tutaj poznali się moi dziadkowie

431 16 0
                                    

Hejka 

Kolejny rozdział przed wami i to chyba jeden z moich ulubionych. Dajcie znać jak wam się podobał.

Buziaki

******************************************

„Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."

– Antoine De Saint-Exupéry

Jechaliśmy w ciszy od jakiś piętnastu minut, nie wiedziałam gdzie chce mnie zabrać jednak już naprawdę było mi to obojętne. Mógł mnie nawet wywieźć do lasu, wykopać dołek i mnie do niego wrzucić, czułam się jakby naprawdę pozbawiono mnie kawałka siebie, byłam wyprana z emocji świadczył o tym nawet sam fakt, że wsiadłam z nim do tego samochodu, że zgodziłam się bez żadnych protestów. To nie byłam ja, dawna ja nawet jakby zamierzała wsiąść i z nim odjechać najpierw musiałaby przeprowadzić dziesięcio minutową przepychankę, żeby wkurzyć chłopaka, a dopiero z łaską zająć miejsce w samochodzie. Czułam na sobie uważne spojrzenie chłopaka i o dziwo nawet mi to nie przeszkadzało. Zabiorę Cię tam, gdzie tylko chcesz. Te sześć wypowiedzianych słów przez czarno włosego chłopaka przejęły moje myśli. Zastanawiałam się co mógł mieć namyśli, czy naprawdę zabrałabym mnie wszędzie gdzie bym mu powiedziała. Nie rozumiałam czemu, ale czułam się przy nim naprawdę bezpiecznie. Przeczuwałam, że nie pozwoli mnie skrzywdzić kolejny raz i sam tego nie zrobi, dlatego ta cisza, która się otaczaliśmy była w ostatnim czasie czymś naprawdę dobrym w przeciwieństwie do tego co ostatnio mnie spotykało. Mknęliśmy tym jego tandetnym porsche po autostradzie jakby to miał być nasz ostatni dobry i wspólny dzień. Nie chciałam myśleć co będzie jutro, żyłam tu i teraz z chłopakiem i tym jego czarującym uśmiechem. Prowadził auto wystukując rytm do cichej melodii wydobywającej się z radia. Czułam się taka wolna, jakbym nie miała żadnych zmartwień. To było uczucie nie do opisania. Kiedy mój telefon zaczął dzwonić, podgłośniłam nieco radio, aby zagłuszyć dźwięk, jednak ten ktoś nie dawał mi spokoju, a ja zwyczajnie nie miałam nawet siły wyjąć go z kieszeni i chociażby go wyciszyć. Nie miałam ochoty na kontakty z ludźmi oprócz jednego wyjątku, zignorować tego natręta, który chciał pozbawić mnie mojej jedynej przyjemności.

- Nie odbierzesz? – zagadał Scott, którego podobnie do mnie chyba drażniła osoba, która próbowała się do mnie dobić. – pokręciłam głową, a dźwięk który dosłownie kilka sekund temu ucichł ponownie roznosił się po wnętrzu samochodu. Scott rzucił mi spojrzenie mówiące, zlituj się nade mną i zrób coś, bo mam dość.

Z westchnięciem powoli wyciągnąłem telefon i ujrzałam na wyświetlaczu imię mojego brata. Zrzuciłam połączenie, aby po chwili znowu rozległ się ten natrętny dźwięk. Dzwonił chyba już z dziesiąty raz, czy on nie rozumie że jeżeli ktoś nie odbiera to albo zgubił telefon, jest zajęty albo zwyczajnie nie ma ochoty z nim rozmawiać. Nie on myślał, że jest najważniejszy i każdy będzie na jego skinienie. To się teraz zdziwi. Zrzuciłam kolejny raz i nawet nie zastanawiając się weszłam w kontakt i zablokowałam jego numer. W końcu nastała ponownie przyjemna cisza.

- Aua, zabolało nawet mnie. – parsknął chłopak widząc jak blokuje numer brata, który dzwonił jakby co najmniej wybierali nowego prezydenta.

- Ciebie zabolało pierwszego, bo już dawno widniejesz na pierwszy miejscu. – odparłam z dumą, a chłopak poraził mnie groźnym spojrzeniem.

- To twój nowy sposób na uciekanie od problemów? – zakpił.

- To mój nowy sposób na spławianie frajerów. Ty przetestowałeś go pierwszy i jak widzisz działa. – wskazałam na wyłączony wyświetlacz telefonu. – Zero połączeń, zero palantów. – dodałam na jego docinki i o dziwo przyniosło mi to wiele satysfakcji.

Hope for us | Zakończone |Where stories live. Discover now