23. Wino

243 11 22
                                    

Mikołaj obudził się z strasznym bólem głowy. Otworzył oczy i nieudolnie szukał swoich okularów. Pamiętał że czuł je w swoich palcach jak zasypiał, jednak nie było ich obok jego dłoni. Podniósł się z łóżka, i usiadł po turecku. Przetarł oczy i rozejrzał się dookoła.

-Co jest!?- pomyślał i rozejrzał się tym razem gwałtowniej.

Wstał z łóżka i powędrował po omacku do pomieszczenia z którego dało się usłyszeć jakiekolwiek dźwięki. Zajrzał do kuchni i zobaczył Wardęgę, stojącego z jego okularami w ręku. Czyścił je starannie. Nawet taka normalna czynność wykonywana prze Wardęgę, sprawia że Mikołajowi miękły nogi.

-Hej- powiedział Wardęga i odłożył pospiesznie okulary Mikołaja na blat-Sory, były całe brudne i...upadły więc.

-Dzięki- powiedział i podszedł nieśmiało po okulary. Założył je i znów się oddalił.

Wardęga i Konopski stali tak w ciszy przez jakiś czas.  Cisza była tak strasznie niekomfortowa, że Mikołaj chciał jak najszybciej ulotnić się z domu Sylwestra, i zniknąć mu z oczu. Jednak przed tym chciał mu jeszcze coś powiedzieć.

-Słuchaj ja cię bardzo przepraszam za tą wczorajszą sytuację- powiedział Mikołaj i znów przetarł oczy.

-Nie no spoko. Masz prawo sobie czasami wypić, ale zachowałeś się strasznie nieodpowiedzialnie przyjeżdżając tu po takim pijaku.

-Wiek wiem ale...- powiedział i spuścił głowę- Wiesz że jak jest się pijanym, to zazwyczaj robi się, i mówi wszystko co chce i co od dawna leży na sercu- powiedział a Wardęga lekko się zaśmiał

I znów ta cisza...

-Wiesz co ja...- powiedział Mikołaj i zobaczył swoje rzeczy na blacie obok niego. Chwycił za nie i pokazując Wardędze kluczki powiedział- Będę się zbierać.

Mikołaj ruszył w stronę drzwi. Wardęga patrzył przez chwilę w punkt, gdzie przed chwilą stał Mikołaj. Pokręcił głową i ruszył za Mikołajem. Wyprzedził go i stanął przed nim. Zatrzymał go przed wyjściem z domu, przez co Mikołaj stanął na chwilę w szoku.

-Chyba nie myślisz że teraz od tak wyjdziesz!- powiedział i zaczął iść do przodu, aby Mikołaj się wycofał.

-Wardęga to nie jest dobry moment- powiedział Mikołaj i obydwoje zatrzymali się obok kanapy.

-Oh ja myślę że to jest bardzo dobry moment- powiedział Wardęga i zabrał rzeczy Mikołaja z ręki, rzucając je na kanapę.

-Wardęga uspokój się- powiedział i podniósł ręce w geście pokoju.

-Mikołaj ja jeszcze jestem spokojny- powiedział Wardęga- Proszę bardzo zacznij- dopowiedział i założył ręce na piersi.

-Heh- westchnął Mikołaj- Wysłuchaj mnie teraz do końca. Ja cię bardzo...bardzo przepraszam- powiedział- Nie chciałem cię tak olać i zostawić bez pomocy, ale nie chciałem zaogniać jeszcze bardziej konfliktu.

-Mikołaj ale ja już ci dawno wybaczyłem- powiedział i złapał ramiona Mikołaja- Mi nie chodzi o to.

-To o co ci chodzi?!- spytał Mikołaj już zirytowany.

-Kurwa Mikołaj!- powiedział odchodząc- Jaja sobie ze mnie robisz!?

-Chyba się nie rozumiemy- powiedział Mikołaj- Nie możesz mi powiedzieć?

- Już nic nie pamiętasz z tamtego spotkania!?

-Wiesz co to nie ma sensu- powiedział Mikołaj i złapał swoje rzeczy. Udało mu się wyminąć Wardęgę. I po zlokalizowaniu swojej kurtki, wyszedł z domu Wardęgi.

|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~Where stories live. Discover now