53. Krzyształy

181 18 85
                                    

Mikołaj razem z Wardęgą przebudzili się dopiero drugiego dnia. Czyli problem z niezadowoleniem Mikołaja związanym z nocowaniem tutaj, sam się rozwiązał poprzez ich zmęczenie.

Mikołaj dalej miał zamknięte oczy, a po chwili poczuł jak Wardęga zaczyna bawić się jego włosami. Uśmiechnął się na ten gest, i chciał w końcu otworzyć oczy jednak...

Wstał gwałtownie i spróbował przeczyścić swoje kąciki oczu opuszkami palców. Wardęga lekko się przestraszył na reakcje młodszego. Również się podniósł i złapał delikatnie jego ramię.

-Coś zrobiłem? Pociągnąłem za mocno czy coś?- Sylwek spojrzał na twarz Mikołaja.

-Nie! Nie! Po prostu... muszę iść do łazienki- wstał z łóżka i otworzył drzwi.

Zamknął je za sobą aby Wardęga nie szedł za nim. Kiedy stanął przed lustrem już do końca otworzył oczy.

-Japierdole- powiedział i wziął z pojemnika obok patyczek.

Oczy miał całe czerwone, i wyglądał jak by był naćpany. Były również całe zaropiałe. Najwidoczniej Mikołaj nabawił się ostrego zapalenia obydwóch oczu. Przemył je delikatnie wodą.

Westchnął i zaczął po całej łazience szukać kropli do oczu. Gdyby wiedział że takie coś się zbliża, to by nie zostawał na noc u swoich rodziców. Do tego wszystkiego ta ciotka. Znając życie to również tu została, no bo przecież nie opłacało by się jej przylatywać do Polski na jeden dzień.

Z tych przemyśleń wyrwał go Wardęga wchodzący do łazienki. Spojrzał na Mikołaja, a zaraz potem zmarszczył brwi na widok jego oczu.

-Cholera co się stało? Przyszłeś się tu naćpać?- Wardęga spojrzał z dołu na Mikołaja i objął jego twarz w dwie dłonie.

-Żyjesz na tym świecie już 34 lata, i nie wiesz co to zapalenie spojówek?- spytał Mikołaj z niezadowoleniem wypisanym na twarzy.

Jednak niedoinformowanie jego kochanka na temat oczu martwiło go teraz najmniej. Skoro nawet Wardęgi pierwszym strzałem było to, że Mikołaj się naćpał, to co sobie pomyśli ta pluskwa?

Mikołaj w głowie miał już najczarniejsze scenariusze, kiedy nagle poczuł jak mężczyzna zna przeciwka go przytula.

-Dobra przepraszam- powiedział i oddalił się od wyższego- Pójść po coś? Po krople? Albo coś innego?

Mikołaj kochał tą jego opiekuńczość. Człowiek na pierwszy rzut oka wygląda na raczej groźnego (XD) a tak naprawdę brunet nigdy od nikogo nie dostał takiej dawki opiekuńczości. No może tylko od swojej mamy...

-Pójdę po krople- powiedział Mikołaj i wyminął Sylwestra uśmiechając się w jego stronę.

-Idę z tobą- odparł i ruszył zaraz za młodszym chłopakiem.

Kiedy obydwoje zeszli ze schodów, z kuchni dało się wyczuć mocny zapach smażonych naleśników. Mikołaj wszedł do kuchni podążając za zapachem, a w środku zobaczył ciotkę.

Stanął w framudze, jak by nie chciał rozdrażnić groźnego zwierzęcia które znajdowało się w środku. Jednak zamiast zwierzęta znajdowała się tutaj jego ciotka. Kobieta gdy go zobaczyła, otworzyła szeroko buzię.

-MIKOŁAJ CO CI JEST?!- Krzyknęła i podeszła do Mikołaja.

Mikołaj zastanawiał się czy to on jest jakiś wybitnie inteligenty, czy to za dawnych czasów nie uczyli o zapaleniach spojówek.

-Ciociu ja—

-Co wy robiliście?!- spytała i spojrzała na Sylwestra.

R-u-c-h-a-n-i-e— pomyślał Sylwester i lekko się uśmiechnął na tą myśl.

|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz