54. Włosy

186 15 63
                                    

Mikołaj usiadł na blacie w kuchni, i spojrzał na sufit. Nie wiedział tak naprawdę czemu, po prostu potrzebował sobie trochę rzeczy poukładać w głowie.

Dość dużo ostatnio się dzieje. O wiele za dużo się dzieje, a trzeba od czegoś zacząć.

Terapeutka Mikołaja...
Kobieta nawet nie wie jak bardzo Mikołaj jej potrzebuje. Nie wyobrażał sobie pójścia do kogoś innego. To jest trochę jak z tatuażystą lub dentystą. Jak już znajdziesz jednego, to nie wyobrażasz sobie go zmienić. Właśnie, co do terapii...

Dominik...
Cholera już zdążył o tym sukinsynie zapomnieć. Naprawdę  wolałby to wymazać ze swojej pamięci. Nadal ma wyrzuty przez to że mógł się tak dać jakiemuś losowemu typowi. A co do niego...

Leo i Marta...
Jezu biedny Leo. Nie wie że tak naprawdę jego żona go nie kocha. Albo kocha a po prostu marzy o szybkim romansiku z kobietą. A może tak naprawdę mają otwarty związek? Ta ich cała relacja między nimi wygląda jak by Leo miał romans z Dominikiem, a Marta z Kingą. No właśnie...

Kinga...
Dziewczyna wydawała się naprawdę fajna. Do tego ona również została wykorzystana przez Dominika, a ostatnio mu najebała. Mikołaj ma nadzieję że Dominik jej nie „ukarał" za tą akcje. Dziewczyna nie jest tak samo silna jak on.

Mikołaj schował twarz w dłoniach, i westchnął głęboko.

Ostatnio dość często tak wzdychał. Dlaczego to wszystko się mu dzieje? Ciągle przez los jest kreowany na smutną i biedną ofiarę. Jak by Wardęga raz nie mógł by być chory, bądź jak by to w życiu jego narzeczonego nie mogło się dla odmiany stać coś złego.

Nie żeby życzył mu źle po prostu... heh Boże on sam już nic nie rozumie.

Do kuchni wszedł jego drugi ulubiony, a do tego darmowy psycholog.

Wardęga po zobaczeniu zmartwionego Mikołaja, również posmutniał. Wiedział że Mikołaj ostatnio ma ten „Gorszy okres", i nie chciał aby wpędziło go to w jakąś depresję.

Podszedł do niego powoli bez słowa, i zabrał mu z twarzy dłonie. Spojrzał na niego z dołu. Przyszedł tu z myślą zaczęcia namiętnej nocy ze swoim kochankiem, a nagle okazuje się że brunet naprzeciwko niego nie ma kompletnie na nic ochoty.

-Co się dzieje skarbie?- Wardęga starał się być jak najbardziej czuły.

-Nic- odpowiedział cicho i przetarł nos dłonią.- Nic się nie dzieje.

-Wiesz że możesz mi powiedzieć?- Wardęga podniósł jego twarz, łapiąc ją w dwie dłonie.- Wiesz że postaram się pomóc na tyle ile umiem.

-Wiem, wiem...- odpowiedział i znów westchnął- Jakoś tak zepsuł mi się humor...przepraszam, wiem że chciałeś—

Wardęga zakrył pałacem usta Mikołaja, i złapał jego talię. Objął go powoli, co Mikołaj odrazu odwzajemnił. Młodszy czując mocne perfumy niższego mężczyzny, poczuł jak łzy zaczynają napływać mu do oczu. Jeny jak bardzo chce przeczekać z nim ten cały ciężki okres.

-Słońce powiedz mi o co chodzi, i będziesz czuł się lepiej- naprostował Wardęga dalej przytulając Mikołaja.

-Straszne rzeczy się dzieją- powiedział Mikołaj- A co ja mam z tym wszystkim kurwa zrobić? Terapeutka, ciotka, Kinga, Marta, Dominik... cholera dlaczego to wszystko dzieje się na raz?

-Ja wiem że tobie teraz jest ciężko ale...- Wardęga musiał chwilę się zastanowić nad kontynuowaniem-Ale niedługo będzie lepiej. Zobaczysz, pobierzemy się, zaadoptujemy jakąś małą dziewczynkę, i wszystko będzie dobrze.- Wardęga opowiedział jego plany na ich wspólną przyszłość.

|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~Where stories live. Discover now