41.Zmęczenie

192 14 47
                                    

Mikołaj obudził się wtulony w Wardęgę. Zasnęli na kanapie, zaraz po tym jak przestali się przytulać. Mikołaj podniósł się, i skierował się w stronę łazienki. Zaczęło mu towarzyszyć to samo wstrętne uczucie, które czuł po pierwszym zbliżeniu z Wardęgą. Chciał jak najszybciej wejść pod prysznic.

Stał pod nim dość długo, biorąc pod uwagę to, że usłyszał kroki za ścianą, zwiastujące wstanie Wardęgi. Wypuścił powietrze i oparł czoło o ścianę przed nim.

Jestem chujowy- pomyślał- Jak mogłem dać się tak wykorzystać?

Po chwili usłyszał lekkie pukanie do drzwi. Podniósł głowę i spojrzał na drzwi.

-Wszystko dobrze?- usłyszał

-Tak- odpowiedział i zakręcił wodę- Zaraz wychodzę.

Nie usłyszał odpowiedzi. Jedyne co udało mu się wyłapać, to kroki odchodzące spod drzwi. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Przebrał się w ciuchy w których przyjechał do Sylwka. Spojrzał w lustro:

Nienawidzę tych ciuchów- pomyślał i wyszedł z łazienki.

Zastal Wardęgę zalewającego dwa kubki kawy. Lekko uśmiechnął się na jego widok i oparł głowę o framugę. Sylwek po chwili odwrócił się i prześwietlił Mikołaja od góry do dołu.

-Wygodnie ci?- spytał sam stojąc w bluzie i spodniach od piżamy.

-Nie za bardzo- powiedział i spojrzał na siebie.

-Dam ci coś- powiedział i ruszył w stronę sypialni.

-Przestań nie trzeba- powiedział Mikołaj i ruszył za nim.

Wardęga wyciągnął z szafy bluzę i rzucił ją Mikołajowi. Uśmiechnął się i zamknął drzwi szafy.

-Jak by coś to wołaj- powiedział i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.

Nie zostaniesz?- pomyślał sobie Mikołaj i rozpiął koszulę- Boi się? Nie chce zostać?- pomyślał i zrzucił ją z ramion.

Ubrał czarną bluzę Sylwka, i przejrzał się w lustrze. Spojrzał na swój lewy bok, po czym podniósł bluzę lekko do góry. Westchnął po zobaczeniu swojej blizny.

Jestem obrzydliwy- pomyślał i opuścił ubranie.

Wyszedł z pokoju ze zmartwionym wyrazem twarzy. Czuł się strasznie. Czuł się jak by jakaś nieznana siła wbijała go do podłogi, przy okazji wynajmując Dominika aby cały czas Mikołaj czuł wszędzie jego dotyk. Z tego zamyślenia wyrwał go Wardęga z którym prawie zderzył się w korytarzu.

-Wyglądasz świetnie- powiedział i złapał dłonią lewy bok Mikołaja.

Mikołaj spiął się i sztucznie lekko się uśmiechnął. Wardęga pocałował policzek Mikołaja, po czym spojrzał mu w oczy, dalej nie ściągając dłoni z jego lewego boku.

-Chcesz coś porobić? Pójść na spacer albo—

-Nie mam siły- przerwał mu Mikołaj a uśmiech zszedł mu z twarzy.

-Rozumiem- powiedział Sylwek- Chcesz pogadać?

-Nie, poradzę sobie- odpowiedział oschle chowając swój smutek przed ukochanym.

-Pamiętaj że bardzo cię kocham okej?- spytał i objął policzek Mikołaja. Ten pokiwał głową, a po tym Wardęga złożył mu pocałunek na czole- Chcesz zadzwonić do terapeutki?

-Nie, chcę się położyć- powiedział i złapał dłoń Wardęgi która dotychczas spoczywała na jego bliźnie. Nie chciał żeby ją tam trzymał.

-Oh okej- powiedział i zaczął go prowadzić do łóżka.

|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~Where stories live. Discover now