30. Blat

284 12 28
                                    

Mikołaj odwrócił się i chciał przytulić Wardęgę. Jednak kiedy wyczuł że nie ma go obok, otworzył oczy i gwałtownie się podniósł. Rozejrzał się dookoła, a nagle zza framugi drzwi wyjrzał Wardęga.

-Co się stało?- spytał lekko zestresowany.

Mikołaj lekko się zarumienił kiedy zobaczył wygląd Wardęgi. Stał w framudze i zapinał ostatni guzik na zawiniętych rękawach od koszuli. Mikołaj uśmiechnął się i prześwietlił go wzrokiem.

-O kurwa- powiedział Mikołaj i obydwoje się zaśmiali.

-Nie chciałem cię budzić- powiedział Wardęga i usiadł obok Mikołaja- Mam dwie sprawy do ciebie.

-Słucham- powiedział Mikołaj i złapał dłoń Wardęgi.

-Na kiedy masz te badania na głowę?- spytał i odwzajemnił uścisk dłoni.

-Na luty- powiedział Mikołaj i westchnął.

-Japierdole- powiedział Wardęga i przetarł twarz dłonią- To jest jakaś paranoja.

-Dobrze że chociaż mnie przyjęli- powiedział Mikołaj.- A jaka jest ta druga sprawa?

-Mikołaj powiedz mi- powiedział Wardęga i odwrócił się do Mikołaja patrząc mu w oczy- Czy potrzebujesz iść do psychologa?

Kiedy Mikołaj chciał coś powiedzieć, Wardęga przystawił mu do ust palec.

-Zanim coś powiesz- Wardęga odstawił palec- Wiesz że pytam dlatego że się martwię tak? Chcę abyś był szczęśliwy, i abyś nie miał żadnych problemów.

-Wiem- powiedział Mikołaj i spuścił wzrok- Nie czuję chyba narazie takiej potrzeby- powiedział najbardziej uprzejmie jak potrafił.

-Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał pogadać, albo będziesz chciał iść do psychologa to mi powiedz okej?- spytał i podniósł brodę Mikołaja aby spojrzał mu w oczy.

-Jasne- powiedział i pocałowali się- Co cię wzięło na takie pytania?

-Mikołaj nie codziennie jest się dźgniętym losowo w plecy- powiedział i pocałował Mikołajka w czoło- Muszę iść- powiedział Wardęga i z trudem wstał z łóżka. Mikołaj złapał dłoń Wardęgi zatrzymując go.

-Musisz?- spytał Mikołaj.

-Muszę- powiedział Wardęga i odwrócił się lekko do Mikołaja- Zaraz wrócę- powiedział i pocałował Mikołaja- Przywiozę coś do jedzenia. Na co masz ochotę?- Mikołaj się uśmiechnął na te słowa Wardęgi.

-Spagetti- powiedział Mikołaj a Wardęga uśmiechnął się.

-Jasne- powiedział i pocałował Mikołaja na pożegnanie- Lecę. Pa!- powiedział i zniknął w framudze drzwi. Po chwili Mikołaj usłyszał zamykanie się drzwi wyjściowych, i został sam.

Po chwili siedzenia tak bez celu, do łóżka wpakowała się Channel. Położyła się na bliźnie Mikołaja. Konopski zaczął ją głaskać, rozmyślając nad wszystkim.

Jak ciocia się czuję? Czy już zaakceptowała Sylwka? Kiedy myślał tak nad tym, zorientował się że w domu nie widział już jej toreb. Chociaż było mu przykro, lekko się ucieszył. W końcu kto z was chciał by mieszkać z psychopatyczną katoliczką. I z całym szacunkiem do katolików, ale niektórzy z nich są serio pojebani. Kto by pomyślał że człowiek może być aż tak nietolerancyjny do drugiego człowieka. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk dzwoniącego telefonu.

-Halo?- odebrał dalej głaszcząc Channel.

-Mikołaj?- usłyszał głos mamy z telefonu.- Jak się czujesz?

|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~Where stories live. Discover now