62. Pieniądze

112 8 15
                                    

-...Słucham- powiedziałem czując jak powietrze zaczyna mnie dusić.

-Nie możemy jej dalej leczyć- powtórzyła tym razem patrząc na Mikołaja.

Zmarszczył brwi i zaczął szybciej i nerwowo oddychać. To człowiek się dwói, troi, aby zapewnić pieniądze, jedzenie, i wsparcie, a teraz mówią im że nie będą jej leczyć?

Ciągają ją całe życie po lekarzach, wciskając każdemu kit że da się temu zapobiec, a teraz stwierdzają że nie da się już nic zrobić.

-TO PO CO TO WSZYSTKO!- krzyknął i wstał na równe nogi- ZACZĘLIŚCIE TO SKOŃCZCIE! NA PEWNO TO NIE JEST KONIEC!- krzyczał z desperacją w głosie.

Ostatnio to zdanie powtarzał sobie dość często. W sumie nie tak ostatnio po podczas Pandory. Boż eto już tyle czasu...

Zacząłeś to skończ, powtarzał to sobie codziennie po 10 razy podczas jego chwil zwątpienia w całą sytuację. Tak naprawdę to dalej się tego trzymał, jak się coś zaczęło to trzeba to skończyć, choćby nie wiem co. Wpadł do sytuacji chorobowej tej kobiety już cały, więc teraz musi iść na całość.

-Proszę pana mi też na niej zależało- powiedziała próbując zachować spokój.

-TO CZEMU JĄ PANI ZOSTAWIA! CHODZI O PIENIĄDZE TAK?!

-Nie prosz—

-DOPŁACĘ! PIENIĄDZE TO NIE PROBLEM!- krzyczał i wyciągnął gotówkę rzucając ją na blat biurka kobiety.

-Proszę prze—

-TEGO CHCECIE PRAWDA! JAK BĘDĄ PIENIĄDZE TO I SZANSA NA ŻYCIE SIĘ ZNAJDZIE!- krzyczał kompletnie olewając fakt że rozmawia teraz z kobietą której powinien okazywać szacunek- MIELIŚCIE JEJ POMÓC A NIE KAZAC SPĘDZIĆ OSTATNIE DNI W SZPITALU!

-Spokoj—

-PO PROSTU ZRÓBCIE COS DO CHOLERY!!!- krzyczał z łzami w oczach opadając ciężko już zmęczony na krzesło.

Łzy już same zaczęły spływać po jego policzkach, a Mikołaj nawet nie mógł tego kontrolować. Tak naprawdę pierwszy raz czuł się tak bezsilny wobec swojego ciała tylko podczas ataku paniki.

Pani doktor poczekała aż Mikołaj trochę się uspokoi, i zaczęła z powrotem mówić.

-Myśleliśmy że da się ją uratować, jednak po ostatnich badaniach wyszło że... że rak nie ustąpi... a kobieta nie przeżyje operacji, bądź po niej- wytłumaczyła z gulą w gardle.

Mikołajowi zaczęła pospiesznie chodzić noga, a szczeka się zacisnęła. Patrzył w podłogę osunięty na krześle. To nie mogło się tak skończyć...

-Jeśli chce pan—

-Wszyscy kiedyś umrzemy- powiedział dalej wpatrując się w podłogę.

Kobieta wpatrywała się z lekko otwartą buzią w Mikołaja. Odchrząknęła i gdy ponownie miała zacząć mówić, Mikołaj zaczął kontynuować.

-Skoro i tak wszyscy umrzemy, to czemu nie spróbować?- podniósł wzrok na kobietę- Może jakimś cudem się uda?

-Panie Mikołaju to nie jest takie łatwe jak się wydaje- próbowała przegadać chłopaka, jednak nie było to łatwe.

-JAK NIE!? JA WAM PŁACĘ WY MACIE TYLKO WYKONAĆ SOWOJĄ PRACĘ!- krzyknął zaczynając gestykulować- NIE MACIE NIC DO STRACENIA! SZNASE ZAWSZE SĄ!

-PROSZĘ PANA PROSZĘ PRZESTAĆ KRZYCZEĆ!- przebiła się w końcu przez krzyki Mikołaja- Ja tu jestem lekarzem, i to ja stwierdzam czy kogoś leczę czy nie. Za tą kobietą mam setkę innych pacjentów dla których są większe szanse.

|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~Where stories live. Discover now