16. Miss you

620 66 57
                                    

Hyunjin przekroczył próg jasnej, mocno oświetlonej sali szpitalnej, czując na sobie srogie wzroki zza przeszkolnej ściany. Nie miał siły by odwrócić się w tamtym kierunku, iż jego oczy zatrzymały się na bezwładnym, pogrążonym we śnie, ciele rudowłosego chłopca.

Stanął w miejscu, zaciskając dłonie w piąstki. Chciał płakać, chciał upaść na kolana i zacząć przepraszać Boga, za to że to wszystko było tylko jego winą, winą Hwanga Hyunjina.

I to nie tak, że odpuścił sobię Felixa. Chciał o niego walczyć, każdego kolejnego dnia myślał o tym, jakby znowu mógł przytulić go do swojego ciała. Chciał poczuć jego oddech, zobaczyć uśmiech. Chciał go dla siebie z powrotem.

Changbin napatoszył się po drodze. Hwang potrzebował towarzystwa, a każdy z przyjaciół miał mu to wszystko za złe. Podchodzili do mężczyzny z okropnie wielkim dystansem, a on nie miał komu wypłakać się w ramię.

Dlatego pił z Seo, opijał skruszone serce i swój idiotyzm.

Jednak gdy mężczyzna zabrał mu telefon, wypowiedział te parę słów w kierunku jego ukochanego, miał ochotę przyłożyć mu w twarz. Do czego doszło zaraz po zerwaniu połączenia.

Zmartwił się, gdy dostał telefon ze szpitala. W końcu był jego opiekunem, to on miał o niego dbać, nim się opiekować. To on miał robić to wszystko i przede wszystkim, być przy nim. Nikt inny, on miał to robić i on był za to odpowiedzialny.

Widząc pogrążoną we śnie, bladą, lekko poranioną buzię pieguska, odetchnął. Widział go całego przed sobą, mimo że tak bardzo zranionego, ze złamanym sercem to całego, jego.

Patrzył na jego różane usta, zjechał wzrokiem na małą ranę w ich kąciku. Podniósł wzrok na przecięty łuk brwiowy, siniaka, pod lewym okiem.

Przegryzł wargę, siadając na krześle obon szpitalnego łóżka. Wypuścił wstrzymywane przez dłuższą chwilę powietrze i w końcu odważył się odezwać.

- przepraszam..- wyszeptał, nawet nie zerkając w jego stronę. Był pewny, że Felix dobrze go słyszy, że go widzi tylko nie może tego okazać. Czuł to, zwyczajnie czuł na sobie wzrok nastolatka. Wiedział że tam jest.

Tak strasznie żałował. Żałował wszystkiego co mu zrobił, jak bardzo odważył się skrzywdzić kruchego siedemnastolatka i czemu w ogóle do tego doszło. Nad tym, zastanawiał się najdłużej. Jak w ogóle sam mógł dopuścić do takiej sytuacji.

I oddałby wszystko, by móc cofnąć czas. Chciał, by Lee o tym zapomniał. By wymazał z pamięci krzywdzące wspomnienie z nim związane, i by już o tym nie myślał. Dobrze wiedział jakie jest to dla niego uciążliwe. Pamiętał każdą łzę jaką wylał na opowiadaniu mu historii ze swoim rodzicem.

Doskonale zdawał sobie sprawę jak wyczulony był na czyiś, szczególnie obcy dotyk. Tak bardzo żałował że stracił swoją szansę, naruszył jego zachowanie i zniszczył wszystko. Bo zniszczył to co mieli, zniszczył Felixa i zniszczył ich.

Łamiąc obydwa serca na pół.

Nie wiedział co czuł nastolatek, nie miał okazji nawet spokojnie z nim porozmawiać mimo że tak bardzo tego pragnął. Chciał usiąść obok niego, złapać w swoje dłonie te jego i mocno je uścisnąć. Usłyszeć, jak się czuję. Posłuchać jego przyjemnego głosu i stabilnego oddechu.

Chociaż był pewny, że gdyby miał okazję tylko na chwilę z nim porozmawiać, popłakałby się doszczętnie.

Krzywdziły go łzy Lee, bo naoglądał się już ich zbyt dużo. Jednak zdając sobie sprawę, że przez niego cierpiał tak cholernie bardzo, że prawdopodobnie każdego dnia wypłakiwał swoje prześliczne, ciemne oczy a łzy nie ustępowały.

Daddy IssuesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz