17. Into it

709 62 111
                                    

Ze snu dwudziesto dziewięciolatka wyrwał głośny dźwięk dzwonka swojego telefonu. Podniósł zaspane powieki, zerkając na wyświetlacz urządzenia. Zmarszczył brwi, widząc nieznany mu numer. Przyłożył telefon do ucha, podnosząc się do siadu.

- Hwang Sam Hyunjin? Opiekun Lee Felixa? - usłyszał zza telefonu. Ton głosu kobiety zza słuchawki od razu skupił uwagę prawnika. Zmrużył oczy, przeczesując jedną z dłoni swoje bujne, dość długie, blond włosy. Spojrzał na telefon, jeszcze raz wczytując się w numer połączenia.

Potwierdził po chwili, słysząc tylko westchnięcie kobiety. Wiedział, że coś było nie tak. Przeczuwał to. Był tego wręcz pewny, przekonany o tym.

- Lee Felix, dzisiaj w nocy odszedł. Niestety ale..

I nawet nie pozwolił jej dokończyć. Telefon wypadł z jego drżącej dłoni, a on tępo wbijał swój wzrok w ścianę na przeciwko. Po jego polikach zaczęły spływać łzy, serce łomotało jak oszalałe a w jego głowie słyszał tylko jedno.

"To twoja wina"

"Ty jesteś winny jego śmierci"

Chciał zamknąć oczy i wrócić do krainy snu, by to nigdy się nie wydarzyło a to wszystko nie działo się naprawdę. Zatrzymał oddech, wpatrując się w swoje lustrzane odbicie dostrzegając jak jego słaby wzrok się zamazuje.

- to sen.. to cholerny sen.. - mruknął pod nosem, układając dłonie na swoich bladych, mokrych od łez polikach. - obudź się, obudź się Hyunjin.. - szeptał panicznie, bojąc się podnieść swój zmęczony, zapłakany wzrok. Poczuł jak coś uderza go w ramię, a on spada z wysokiego, miękkiego materaca, który z chwilą zamienił się z przestronnym oknem wysokiego apartamentu.

Uderzył ramionami o poduszkę, zeskakując na drugi bok i w strachu otwierając oczy. Zamrugał parę razy oddychając głęboko, ułożył dłoń na swojej nagiej klatce piersiowej i wsłuchiwał się w zbyt szybkie bicie swojego serca.

Czuł jak krew buzuje mu w żyłach a on przeklina za to wszystko swoją chorą i zbyt bujną wyobraźnię. Jego wzrok przeszedł na drugą połowę łóżka, dostrzegając tam materiał jego własnej koszulki. Zmarszczył nos, nie pamiętając praktycznie nic z zeszłego wieczoru.

Jak bardzo zatem musiał wpoić w siebie alkoholowe trunki i jak dużo ich było? Chyba nikt wolał nie wiedzieć.

Stanął na proste nogi, słysząc ciche ale melodyjne, kobiece podśpiewywanie. Cofnął się o krok, przegryzając wargę. Złapał za klamkę od drzwi, chwilę zaraz gwałtownie za nie ciągnąc i w przejściu do kuchni dostrzegając uśmiechniętą od ucha do ucha Yeji.

Odetchnął z ulgą, łapiąc się framugi drzwi i wszedł w głąb pysznie pachnącego pomieszczenia. Przypomniał mu się poranny widok Felixa, gdy poczuł woń naleśników, wiedząc jak często młodszy je przyrządzał.

- wyglądasz jakbyś ducha zobaczył. - skomentowała dwudziestotrzylatka, taksując mężczyznę wzrokiem. Ten wywrócił oczami, chwytając za podany przez jasnowłosą talerz. - przestraszyłem się, że tu jesteś. - mruknął cicho, wyciągając na stół swój telefon. Zmarszczył brwi widząc wiele nieodczytanych wiadomości spod tego samego numeru.

- jedz, posprzątam tu. - westchnęła rozglądając się po mieszkaniu. Rozłożyła ręce zerkając na brata. - jak mogłeś tutaj tak nasyfić.. ten Felix to jednak cię pilnował. - pokręciła głową, ze zdumieniem patrząc na starszego o parę lat mężczyznę po czym zniknęła za ścianą.

- też cię kocham. - rzucił pod nosem, zaczynając jeść. Na zegarze wybijała właśnie godzina dziesiąta, spał długo, jak na niego to nawet zbyt długo iż zawsze od rana siedział pod salą Lee. Mijał drugi tydzień, od kiedy ten nie otworzył tych swoich pięknych oczu i nie spojrzał w te Hwanga.

Daddy IssuesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz