Rozdział 5 - Zrozumienie

182 19 3
                                    

Po trwających pół godziny poszukiwaniach, dr Alec Mercer odnalazł Hermionę na strychu. Stała przy otwartym oknie, patrząc na coś w skupieniu. Latarnie już od dawna nie działały, ale ulica była nieźle widoczna ze względu na pełnię Księżyca. Wszyscy w domu byli na bieżąco z cyklem faz Księżyca, ponieważ Felix Wallen (Mikrobiolog i okazjonalny Wilkołak) obecnie zajmował jedną z cel w piwnicy, czekając na swoją przemianę, pod wpływem Eliksiru Tojadowego.

- Tu jesteś! ━ zawołał Mercer, zamykając za sobą drzwi. ━ Szukałem cię po całym domu. Patil martwiła się, że postanowiłaś dołączyć do Pottera.

Hermiona posłała mu niewielki uśmiech.

- Mało prawdopodobne, bo nie za bardzo lubię latać. Właściwie, to wcale.

- Tak? Myślałem, że wszyscy Czarodzieje latają na miotłach.

- Sądzę, że brakuje mi predyspozycji. ━ wyznała. ━ Padma mnie potrzebuje?

- Tak. Luthor prosi o ciebie.

Hermiona potrzebowała chwili, żeby zrozumieć o kogo chodzi.

- Czego chce?

Australijski naukowiec obrócił pustą skrzynkę i usiadł na niej.

- Nie powiedział nic poza "Pójdź po Szlamę." ━ Mercer z powodzeniem naśladował arystokratyczny ton Malfoya. ━ Zapytałem Patil o niego i usłyszałem, że znacie się od dziecka. Powiedz mi proszę, że miał ciężki okres dojrzewania, jakieś pryszcze, był najniższy w klasie, w dodatku inni go dręczyli?

- Niestety nie. ━ prychnęła Hermiona. ━ Dręczenie się zgadza, tylko to on był sprawcą.

- Miałem do czynienia z takimi typami. ━ Mercer pokiwał głową.

- Ale nie takimi jak Malfoy.

- To określenie, którego użył ⎼ Szlama ⎼ oznacza to, co myślę? Jeśli tak, to przepraszam, że to powtórzyłem.

- Nie szkodzi. ━ zapewniła go Hermiona. ━ Nie pierwszy raz raczy mnie tym szczególnym określeniem.

- Im więcej dowiaduję się o waszym dzieciństwie, tym bardziej jestem zaskoczony, że udało wam się je przeżyć.

- Rozmawiałeś z Harrym?

- Nie. Honoria opowiedziała mi o Hogwarcie. Była kilka lat wyżej. Z jej opowieści nasuwa mi się wniosek, że nie było zbyt lekko. A tak właściwie, to dlaczego się tu ukrywasz? ━ powiedział, spoglądając przez okno.

- Spójrz tutaj. ━ wskazała. ━ I powiedz mi, co widzisz.

Mercer stanął obok niej i spojrzał na ulicę, szybko lokalizując źródło jej obserwacji. To był młody Zombie w czerwonej bluzie. Przez minutę milczeli, a potem Mercer zagwizdał:

- Prawda, patrzy na nas.

- Dokładnie. ━ potwierdziła Hermiona. ━ Był tu wcześniej, gdy Harry wyjeżdżał. Myślę, że musiał zobaczyć otwarte okno. Przypuszczałam, że ruch po prostu przyciągnął jego uwagę. Ale teraz wrócił. ━ skrzyżowała ramiona i przyglądała się Mercerowi z zaniepokojonym wyrazem twarzy. ━ Alec, jesteś ekspertem od mózgu, co to może oznaczać?

- Jeśli on patrzy i czeka, jego zachowanie to nie kwestia braku świadomości. To pamięć deklaratywna. Przetwarza coś semantycznego ⎼ że okno się otworzyło i udało mu się połączyć ten fakt z osobistym doświadczeniem spacerowania wcześniej po tej ulicy. Musiał zapamiętać, że okno nagle pojawiło się między numerami jedenaście i trzynaście.

- Ale myślałam, że to niemożliwe, żeby oni coś zapamiętywali. ━ zmarszczyła brwi Hermiona.

- To powinno być niemożliwe, biorąc pod uwagę poziom zniszczenia, jaki widzieliśmy w ich hipokampach i bocznej korze przedczołowej.

[T] Love in a time of a Zombie Apocalypse | DramioneWhere stories live. Discover now