Rozdział 10 - Podejrzliwość

165 20 2
                                    

Hermiona otworzyła oczy.

Docierały do niej dźwięki aparatury medycznej, a w nozdrza uderzał intensywny zapach środka antyseptycznego. Zgięła najpierw prawą, a potem lewą rękę, czując naciągający się plaster, mocujący wenflon. Nogami trudniej było jej poruszyć, bo przygniatała je spora ilość kocy.

Och, jest dobrze. Wciąż miała nogi.

Znajdowała się z powrotem na Grimmauld Place, w jednej z medycznych cel w piwnicy. Spojrzała na prawą część pomieszczenia, skąd dochodził głośny odgłos chrapania.

Wybuchła w niej ogromna radość, gdy dostrzegła śpiącego Harry'ego. Przez chwilę po prostu się wpatrywała, chłonąc jego widok. Jedyną zmianą, która w nim zaszła, była gładka, ogolona twarz. Bez brody wyglądał bardzo młodo. Czasami Hermiona zastanawiała się, czy nie nosił jej z tego właśnie powodu.

- Harry - powiedziała cicho.

Przysunął krzesło do łóżka i założył okulary.

- Jak się czujesz?

- Jakbym mogła skakać z radości - odrzekła rozpromieniona.

Spróbowała usiąść, ale Harry delikatnie popchnął ją z powrotem na łóżko.

- Kiedy wróciłeś?

- Leż spokojnie, powinnaś odpoczywać.

- Jak długo byłam nieprzytomna?

- Prawie pięć dni.

- Co! Tak długo?

- Hermiono, naprawdę niewiele brakowało, żebyś umarła.

Radość wyparowała, pochłonięta przez mrok powracających wspomnień. Nowo powstałą przestrzeń wypełniała Mira Khan i Jason Lam. Hermiona przymknęła oczy.

Harry sprawiał wrażenie, jakby zrozumiał. Ścisnął jej dłoń.

- To nie jest twoja wina.

- Wiem.

- Wiedzieć, a czuć, to dwie inne kwestie. Powtórzę: to nie jest twoja wina.

- Co z Richards'em i Kent? Straciliśmy z nimi kontakt. I co z Ronem?

- Z nimi wszystko w porządku. Kent wróciła jako pierwsza. Kowboj dotarł do MRI, żeby zgarnąć ciebie i Mercer'a, ale Malfoy zdążył was już wydostać.

Wypuściła gwałtownie powietrze.

- A więc Mercer i Malfoy wrócili w jednym kawałku?

- Właściwie to w dwóch - potwierdził Harry – co jest dużą ulgą, biorąc pod uwagę ogromne ryzyko rozszczepienia, kiedy jedna trzecia zespołu jest nieprzytomna, druga jest Mugolem, a trzecia używa obcej różdżki. O właśnie...

Harry sięgnął do kabury i wyciągnął jej różdżkę.

- To chyba należy do ciebie.

Hermiona spojrzała w dół, a następnie na Harry'ego. Nie wiedziała, co powiedzieć. Harry też nie. Wziął głęboki wdech, zanim się ponownie odezwał.

- Czyli istnieją jeszcze rzeczy, które mogą mnie zaskoczyć. Przykładowo Malfoy, który robi o co się go poprosi.

- Spodziewałbyś się po nim ucieczki.

- A ty nie? Szczerze mówiąc, oczekiwałem, że zwieje od razu po znalezieniu się tutaj.

Ona nie do końca wiedziała, czego mogła spodziewać się po nim. Tym razem wygrał jego zdrowy rozsądek. Nie musiało być to związane z odkupieniem winy czy moralnością. Być może Malfoy zdecydował się postawić na potencjalnie zwycięską stronę? Ich zespół miał więcej do zaoferowania niż ucieczka, nie wiadomo, dokąd.

[T] Love in a time of a Zombie Apocalypse | DramioneOn viuen les histories. Descobreix ara