Rozdział 15 - Trzymając się za ręce

181 20 3
                                    

Hermiona wpatrywała się w ekran monitora, na którym znajdowały się wyniki sześciogodzinnego modelowania, które przeprowadzali przy użyciu komputera. Zmarszczyła brwi i z frustracji potrząsnęła pięścią.

Cichy śmiech Malfoya był niemal bezgłośny, ale i tak go usłyszała, bo siedzieli obok siebie.

- Jeśli groźby nie działają, możesz zawsze spróbować przekupstwa.

No tak, bo ty wiesz wszystko na temat pozbawionych skrupułów metod - pomyślała.

Po ich lewej stronie wisiała tablica, która zawierała wszystkie informacje na temat D.R.A.C.O. jakie do tej pory im przekazał. Był to powolny proces, doprowadzający Kate McAlister do szału jeszcze bardziej niż Hermionę. Miało to sens, ponieważ była wirusologiem, a nic nie torturowało naukowca tak bardzo, jak dostarczanie mu jedynie fragmentów dotyczących Świętego Graala. Malfoy dotrzymał słowa - w ciągu półtora tygodnia przekazał im kolejne strony, wymieniając je na nieistotne rzeczy. I pomimo złowróżbnych przepowiedni Harry'ego, żadna z transakcji nie miała związku z Hermioną.

- Jeszcze nie - ostrzegł ich Harry – Dajcie dupkowi jeszcze trochę czasu, żeby się z tym pogodził.

Jednak potem D.R.A.C.O. został tymczasowo porzucony, ponieważ ich ulepszona partia ReGen zaczęła zawodzić. Biorąc pod uwagę wskaźnik niepowodzeń, nie testowali już leku na Ronie. Z tego powodu Mercer wprowadził technikę SVN, która pozwoliła uruchomić komputerowe modele różnych permutacji ReGen, aby zobaczyć jak każda z nich radzi sobie z infekcją, która nieustannie mutowała.

Hermiona podniosła raport i skrzywiła się.

- Dlaczego uzyskujemy różne wyniki? Czy w ogóle poprawnie tego używamy?

- Niech Mercer to sprawdzi - zasugerował Malfoy.

Jego złamany nos zagoił się w pełni, chociaż z bliska można było dostrzec cień siniaka.

- Nie - odpowiedziała Hermiona – Alec ma właśnie przerwę. Niech chwilę odpocznie.

- To może być błąd danych wejściowych - zasugerował Malfoy, biorąc do ręki kubek czegoś co pachniało jak brandy z odrobiną kawy.

- Ale to ty przygotowałeś zestaw danych.

Wzruszył ramionami.

- Nie jestem nieomylny.

- Naprawdę? - uniosła brwi – Zachowujesz się jakbyś był.

Malfoy rzucił jej nadęte spojrzenie, które mogłoby być urocze u każdej innej osoby.

- Nie wiń mnie za to, jak mnie postrzegasz.

Hermiona była pewna, że jeśli podpaliłaby zapałkę, powietrze wokół nich zapłonęłoby przez opary z jego oddechu. Nie był jeszcze pijany, ale istniało ku temu duże prawdopodobieństwo. To był wolny, frustrujący dzień.

Co więc zrobisz, gdy twoja produktywność gwałtownie spada, bo nie spałaś trzydzieści sześć godzin, ostatni raz jadłaś tosty od Neville'a, a Draco Malfoy patrzył na ciebie, jakbyś była szachownicą podczas gry z Mistrzem?

- Daj mi to - mruknęła, biorąc kubek z jego rąk.

Hermiona wypiła resztkę zawartości, podczas gdy Malfoy odwrócił krzesło, aby być twarzą do niej. Stała między jego nogami, gdy siedział rozciągnięty i zrelaksowany. Już się nie uśmiechał. Jego twarz miała coś z tego dziwnego gniewu, którego była świadkiem podczas ich niedawnej wyprawy do Hogwartu. I nie była to złość na nią, per se. Podejrzewała, że był zły na siebie. Zastanawiała się, czy podobnie jak ona, nie zapominał się czasem, gdy byli razem. Kimkolwiek był "on sam".

[T] Love in a time of a Zombie Apocalypse | DramioneWhere stories live. Discover now