Wciąż będąc w piżamie, Hermiona skierowała się na tyły domu, aby wyjść na ogródek. Miała zamiar posiedzieć na schodkach, obserwując wschód Słońca.
Kiedy tam dotarła, ze zdziwieniem zobaczyła Profesora Yoshidę stojącego boso w półmroku, ubranego w nieskazitelne szaty, tak białe, jak jego włosy. Miał zamknięte oczy, a usta poruszały się bezgłośnie w czymś na kształt cichej modlitwy. Myśląc, że wolałby zostać sam, Hermiona chciała wycofać się z powrotem do domu, ale w tej chwili Profesor odwrócił się i ukłonił w jej kierunku.
- Dzień dobry, Hermiono.
Położyła kubek na schodkach i wyszła na zewnątrz, aby się z nim przywitać.
- Dzień dobry, Profesorze. Wcześnie wstałeś.
Uśmiechnął się ciepłym i dobrotliwym uśmiechem.
- To moja robota. - podniósł dwie drewniane tabliczki, na których można było dostrzec ryciny koni w galopie, z towarzyszącą im misterną, japońską kaligrafią. - Robię emę dla Harry'ego Potter'a i dzisiejszej wyprawy - wytłumaczył Yoshida.
Hermiona zrozumiała, że funkcjonowała z niezwykle silnym uczuciem niepokoju dotyczącym tego, co stało się (lub działo) Harry'emu i Weasley'om. Ona nigdy nie należała do osób, które posiadają myśli katastroficzne. I dobrze, bo w przeciwnym razie wraz z chłopcami nie dotrwaliby do czwartego roku w Hogwarcie. Naprawdę dobrze sobie radziła z wypieraniem lęków, dopóki nie zostawała sama. Wtedy poddawała się panice i myślom, że naprawdę mogła stracić Harry'ego. Efektem izolowania lęków były momenty, w których ktoś niespodziewanie wspominał o jej przyjaciołach. Powodowało to gwałtowne zapadanie się jej świata, a ona potrzebowała wiele wysiłku, aby ponownie go odbudować. Czasami jej się to nie udawało. I to był jeden z takich przypadków.
Gula uwięzła w jej gardle, gdy wzięła jedną z tabliczek Yoshidy, przesuwając kciukiem po wyrytych na niej akwafortach.
- Co to jest? - wyszeptała, nie ufając swojemu głosowi.
Yoshida zamyślił się przez chwilę.
- Shinto - powiedział spokojnie - Poprosiłem, aby Harry Potter wrócił do domu. I abyście wy dzisiaj wrócili do domu. Cali i szczęśliwi. Zwróciłem się do kami . - Mistrz Eliksirów przesunął palcem po kaligrafii. - Kami jest... - rozejrzał się po ogrodzie, wskazując na dom i sąsiadujące werandy. Spojrzał w niebo, rozkładając szeroko ramiona. - Kami to wszystko. Ty, dobro, zło, trawa, drzewa. Rozumiesz? - Profesor Yoshida włożył talizman w jej dłonie. Hermiona zacisnęła na nich palce.
Rozumiała. To był ten rodzaj Magii, z którego czerpali zarówno Mugole jak i Czarodzieje. Magia talizmanów, w których tliła się nadzieja. Jeśli żyłeś, to prawdopodobnie chciałeś, potrzebowałeś i kochałeś. Wiedziałeś, jak to jest mieć coś do stracenia i do zyskania.
Miała nadzieję, że odzyska Harry'ego. Że on wróci do domu.
Po wyjściu Yoshidy, Hermiona dokończyła herbatę na schodkach, tak jak planowała. Wsunęła talizman do kieszeni i zaczęła wspinać się po schodach.
Kowboj zatrzymał ją na trzecim stopniu.
- Kobieta, którą chciałem spotkać - powiedział Richards.
Nawet nie było szóstej rano, a on już miał na głowie kapelusz. Hermiona podejrzewała, że mógł w nim sypiać.
- Pomyślałem, że pozwolę sobie na wprowadzenie Malfoy'a w przebieg misji. Zgadzasz się na to?
- Pytasz mnie o pozwolenie? - brwi Hermiony uniosły się. - Zazwyczaj pomijasz mnie, idąc prosto do Scrimgeour'a.
Natychmiast pożałowała swoich słów. Nie chciała zabrzmieć niegrzecznie i małostkowo.
CZYTASZ
[T] Love in a time of a Zombie Apocalypse | Dramione
FanfictionZegar tykał nieubłaganie, wskazując na zbliżającą się godzinę zagłady. Po upadku Voldemorta wielu myślało, że najgorsze już za nimi. Ale nikt nie mógł przewidzieć niewyobrażalnego horroru, który opanował cały świat. Wbrew swojej woli, Hermiona musia...